Gdy Cass dobiegła na plac, większość dachu i drewniane przybudówki stały już w płomieniach. W samym środku wydarzeń plątały się pomagający strażakom profesorowie i inni pracownicy kolegium. Od wozu strażackiego migotały jaskrawe światła, a syreny wciąż wydawały głośny alarm. Obfite opady nie pomagały w zatrzymaniu ognia.
Dziewczyna wpatrywała się oniemiała w płomienie. Była już cała przemoczona i jak na złość, w tym samym momencie potwornie zaczęła boleć ją głowa. Dźwięki nagle obniżyły się o oktawę, a obraz zamazał się jej przed oczami. Syknęła, łapiąc się za skronie. Zapomniała już, jak silne były te migreny. Błagała w myślach, by ból zniknął jak najszybciej. Mimo chwilowego zamroczenia wydawało jej się, że zobaczyła czmychający między ludźmi cień...
Chwilę zajęło, by dźwięki się wyostrzyły, a nawoływania strażaków znów stały się głośniejsze. Panował rozgardiasz, bo wszystkiemu towarzyszyły krzyki rozhisteryzowanych studentek i charakterystyczny dźwięk, palącego się drewna. Kilka rozżarzonych belek spadło z wysoka, co tylko wzmogło lament dziewcząt. Cass z grymasem starała się ignorować ból. Zapatrzyła się na rozetowe okno, którego witraże lubiła obserwować podczas spacerów. W jednej chwili poczuła chęć, by też jakoś pomóc. Mogłaby chociażby podawać wiadra z wodą, jak robili to profesorowie. Zrobić cokolwiek i by nie stać biernie. Zdawała sobie sprawę, że w takich sytuacjach trzeba było odciąć dopływ tlenu, zamknąć wszystkie wejścia. Na próżno myślała, że byłoby to wykonalne, bo szyby już wyleciały w powietrze pod wpływem ciśnienia.
Czarne niebo przeszyła kolejna błyskawica.
— Co ty tutaj robisz?!
Usłyszała oskarżycielski głos tuż koło ucha i poczuła odwracające ją dłonie. Hałas i zacinający deszcz utrudniały rozpoznanie kogokolwiek.
— Ash?
Oniemiała, wpatrując się w jego onyksowe oczy. Dzieliło ich może dziesięć cali. Miał podwinięte rękawy usmolonej koszuli. Na jego twarzy deszcz mieszał się z czarnym popiołem, a włosy miał przyklejone do czoła. Adrenalina i energia tryskały od niego, przez co wydał się jeszcze bardziej dojrzały i pociągający. Nawet w takim stanie, wciąż wyglądał idealnie. Odebrało jej na chwilę mowę.
Posłał spojrzenie, które kazało jej się od razu wytłumaczyć.
— Usłyszałam krzyki, inni zaczęli biec, więc też się zjawiłam — powiedziała jednym tchem, bardzo świadomie czując jego palce na ramionach. Zacisnęła szczękę z determinacją i dodała: — Jak mogę pomóc?
— Pomóc? — Między jego oczami pojawiła się zmarszczka.
Rozejrzał się, starając wytrzeć czoło dłonią. Widząc to, Cass szybko przetarła rękawem swetra jego rozpaloną twarz. Popatrzył na nią zdziwionym wzrokiem, po czym odchrząknął i powiedział twardo:
— Pomożesz, jak nie będziesz przeszkadzać.
Zaczął rozglądać się po tłumie, wciąż trzymając dłonie na materiale jej swetra. Wyglądał, jakby kogoś szukał. Cass nie mogła spuścić z niego wzroku. Czuła się jak zahipnotyzowana. Otrząsnęła się, wiedząc, że musi coś zrobić – do czegoś się przydać.
— Ash, mówię serio!
— Ja serio odpowiedziałem. Wracaj do pokoju — rozkazał napiętym głosem. — Lepiej, żeby nikt cię tutaj nie widział.
Zagotowało się w niej. Szybko wyrwała się z protekcjonalnego uścisku.
— Jakim prawem mi mówisz, co mam robić? Zobacz, co tam się dzieje! — krzyknęła omotana przez migrenę oraz adrenalinę. — Rozkazuj innym, ale nie mnie! Każda pomoc się przyda.
YOU ARE READING
Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓
FantasyNieświadoma istnienia czegoś znacznie większego niż nasz świat, odkryłam, że moje życie było jednym wielkim kłamstwem... Kiedy nadprzyrodzony prześladowca Cassily zaczął pojawiać się także na jawie, otworzyły się przed nią drzwi Oksfordu i jego taje...