Rozdział 17: Tracąc Grunt Pod Nogami

84 24 91
                                    


Gdy Cass dobiegła na plac, większość dachu i drewniane przybudówki stały już w płomieniach. W samym środku wydarzeń plątały się pomagający strażakom profesorowie i inni pracownicy kolegium. Od wozu strażackiego migotały jaskrawe światła, a syreny wciąż wydawały głośny alarm. Obfite opady nie pomagały w zatrzymaniu ognia.

Dziewczyna wpatrywała się oniemiała w płomienie. Była już cała przemoczona i jak na złość, w tym samym momencie potwornie zaczęła boleć ją głowa. Dźwięki nagle obniżyły się o oktawę, a obraz zamazał się jej przed oczami. Syknęła, łapiąc się za skronie. Zapomniała już, jak silne były te migreny. Błagała w myślach, by ból zniknął jak najszybciej. Mimo chwilowego zamroczenia wydawało jej się, że zobaczyła czmychający między ludźmi cień...

Chwilę zajęło, by dźwięki się wyostrzyły, a nawoływania strażaków znów stały się głośniejsze. Panował rozgardiasz, bo wszystkiemu towarzyszyły krzyki rozhisteryzowanych studentek i charakterystyczny dźwięk, palącego się drewna. Kilka rozżarzonych belek spadło z wysoka, co tylko wzmogło lament dziewcząt. Cass z grymasem starała się ignorować ból. Zapatrzyła się na rozetowe okno, którego witraże lubiła obserwować podczas spacerów. W jednej chwili poczuła chęć, by też jakoś pomóc. Mogłaby chociażby podawać wiadra z wodą, jak robili to profesorowie. Zrobić cokolwiek i by nie stać biernie. Zdawała sobie sprawę, że w takich sytuacjach trzeba było odciąć dopływ tlenu, zamknąć wszystkie wejścia. Na próżno myślała, że byłoby to wykonalne, bo szyby już wyleciały w powietrze pod wpływem ciśnienia.

Czarne niebo przeszyła kolejna błyskawica.

— Co ty tutaj robisz?!

Usłyszała oskarżycielski głos tuż koło ucha i poczuła odwracające ją dłonie. Hałas i zacinający deszcz utrudniały rozpoznanie kogokolwiek.

— Ash?

Oniemiała, wpatrując się w jego onyksowe oczy. Dzieliło ich może dziesięć cali. Miał podwinięte rękawy usmolonej koszuli. Na jego twarzy deszcz mieszał się z czarnym popiołem, a włosy miał przyklejone do czoła. Adrenalina i energia tryskały od niego, przez co wydał się jeszcze bardziej dojrzały i pociągający. Nawet w takim stanie, wciąż wyglądał idealnie. Odebrało jej na chwilę mowę.

Posłał spojrzenie, które kazało jej się od razu wytłumaczyć.

— Usłyszałam krzyki, inni zaczęli biec, więc też się zjawiłam — powiedziała jednym tchem, bardzo świadomie czując jego palce na ramionach. Zacisnęła szczękę z determinacją i dodała: — Jak mogę pomóc?

— Pomóc? — Między jego oczami pojawiła się zmarszczka.

Rozejrzał się, starając wytrzeć czoło dłonią. Widząc to, Cass szybko przetarła rękawem swetra jego rozpaloną twarz. Popatrzył na nią zdziwionym wzrokiem, po czym odchrząknął i powiedział twardo:

— Pomożesz, jak nie będziesz przeszkadzać.

Zaczął rozglądać się po tłumie, wciąż trzymając dłonie na materiale jej swetra. Wyglądał, jakby kogoś szukał. Cass nie mogła spuścić z niego wzroku. Czuła się jak zahipnotyzowana. Otrząsnęła się, wiedząc, że musi coś zrobić – do czegoś się przydać.

— Ash, mówię serio!

— Ja serio odpowiedziałem. Wracaj do pokoju — rozkazał napiętym głosem. — Lepiej, żeby nikt cię tutaj nie widział.

Zagotowało się w niej. Szybko wyrwała się z protekcjonalnego uścisku.

— Jakim prawem mi mówisz, co mam robić? Zobacz, co tam się dzieje! — krzyknęła omotana przez migrenę oraz adrenalinę. — Rozkazuj innym, ale nie mnie! Każda pomoc się przyda.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now