Rozdział 41: Akcja w Stowarzyszeniu

62 18 36
                                    


Ruszyły więc za Lucienem i pozostałymi, trzymając się w odpowiednim dystansie. Ból głowy Cass zaczął ustępować, a głosy na dobre zniknęły. Mogła trzeźwo myśleć. Chciała zobaczyć, jak potoczy się dalej sytuacja. Miała nadzieję, że Victorowi i Mel uda się porozmawiać z Lucienem i wynegocjować powrót.

Tak, jak przewidział nasz przyjaciel – czerwoni przeszli do podziemi i skierowali się do Meliny na spotkanie stowarzyszenia.

— Szlag! Lucien wszedł już do środka. Nie zdołamy odwrócić jego uwagi — warknęła Tara pod nosem.

Przyjaciółki zatrzymały się tuż przy zasłonie dzielącej pokój od reszty piwnicy. Nie zdążyły włączyć trybu szpiegowskiego, gdy coś zaszeleściło za ich plecami. Odwróciły się jak oparzone.

— Csii... — szepnął głos i z mroku wyłoniły się dwie, ubrane na czerwono sylwetki. — To my.

— Co tu robicie? — szepnęła Cass. — Powinniście być już w środku.

— No co ty powiesz, Sherlocku? — warknął zdenerwowany Victor.

— Plan trochę nie wypalił — wyznała Mel, równie napiętym głosem. — Dobra, zaczyna się.

Ciemnoskóry osiłek podszedł do kontuaru i rozlał czarny, kleisty płyn do szklanek. Trevor zrobił podobnie, gdy Cass podglądała zgromadzenie frakcji Sępicieli. Spotkanie Kuguarów przebiegło identycznie – zgromadzeni wypowiedzieli swoje hasło, które brzmiało: quidquid luce fuit tenebris agit i przechylili szklanki do dna.

Victor szepnął:

— To coś w rodzaju dewizy wszystkich potomków Termorian. Oznacza: to, co pojawiło się w świetle, trwa w ciemności.

Cass i Tara posłały mu spojrzenie pełne aprobaty.

— Chodzę na wykłady z łaciny.

Lucien zgasił światła i substancja zaczęła działać. Najpierw zamigotały dłonie zgromadzonych, później całe ich ciała stopniowo się transmutowały. Podglądający obserwowali, jak każdy przemieniał się w mglisty cień i zaparło im dech w piersiach. Było w tym coś przerażającego, ale i niesamowicie ekscytującego. Cass nagle zatęskniła za uczuciem unoszenia się w powietrzu z lekkością piórka. To było wyzwalające doświadczenie, choć zaraz po nim przyszedł też ból, którego wcale jej nie brakowało.

Gdy Kuguarzy wrócili do swoich ludzkich form, zdjęli z siebie czerwone szaty i rozsiedli się wygodnie na kanapach, fotelach i krzesłach. Lucien usiadł miejscu przeznaczonym dla lidera i wyciągnął teczkę z dokumentami. Chwilę przeglądał ich zawartość, po czym się odezwał:

— Wszyscy jesteście adiantami. Nie muszę przypominać, że to, co zaraz powiem, nie ma prawa wydostać się poza ten pokój. Nie mam dobrych wieści. Niestety musimy jeszcze bardziej ulepszyć treningi. Niewykluczone, że bractwo będzie chciało skorzystać wkrótce z naszej pomocy.

— Do tej pory o to nie prosili — szepnęła jakaś dziewczyna. — Jest nas zbyt mało.

— Czy są wieści z Londynu? — zapytał ktoś inny.

— Niestety. — Lucien pokręcił głową. Był bardzo skupiony. — Termoriański buntownik zaostrzył działalność — przyznał napiętym głosem. — Mamy teraz pewność, że to nie grupa, tylko jeden osobnik.

— To jakiś absurd... — skomentował ktoś ze zgromadzonych.

— Lucien, to on był odpowiedzialny za pożar?

Cass skupiła spojrzenie na twarzy Rutherforda. Też bardzo pragnęła usłyszeć odpowiedź na to pytanie. Ciemnoskóry mężczyzna przebiegł uważnym spojrzeniem po zgromadzonych, jakby kalkulował, co może im rzeczywiście powiedzieć, a czego nie.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now