Rozdział 24: Konfrontacja

81 22 79
                                    


Po wydarzeniach, które miały miejsce w złotej sali, Cass nie mogła zwyczajnie przejść do normalności. Po zgromadzeniu wszystkich informacji było pewne, że potomkowie Klariuszy i Termorian są częścią społeczności w Nigelthen. Wiedział o nich profesor Oakley. A pozostali? Cass podejrzliwie przypatrywała się profesorowi Moriartemu, czy Doylowi i profesor Clarke. Starała się wyłapać w ich słowach jakąś anormalność. Była pewna, że wiedzą. Przynajmniej ci, którzy byli obecni na Ceremonii Prób.

Oakley wyjaśnił po chrzcie, że do Ceremonii została użyta specjalna komnata, która w jakiś sposób miała wyczuć, czy dany student posiadał w swoim organizmie widmo Energii – Polluxa, bądź Antyluxa. Cass zaś była jakimś ewenementem, dlatego nic się nie wydarzyło, gdy była w środku. Chrzest miał za zadanie sprowokować jej prawdziwą naturę, by uzewnętrzniła magiczne umiejętności. To zakończyło się sukcesem, jak to określił profesor.

Cass posiadała w sobie moc Klariuszy. Teraz miała na to potwierdzenie. Czy to oznaczało, że samodzielnie mogła się bronić przed Termorianinem, który ją prześladował? I w ogóle dlaczego to robił? Co takiego było w niej, że chciał ją dopaść? To wciąż pozostawało tajemnicą do rozwikłania.

Miała wrażenie, że większośc osób w Nigelthen wiedziało coś, o czym ona nie miała pojęcia. Złościło ją też milczenie profesorów, gdy tylko pytała o pożar kaplicy. Chciała wiedzieć, czy cokolwiek już ustalono – kto okazał się być sprawcą i kiedy go złapią. Czy było możliwe, że miał z tym coś wspólnego jej prześladowca? Każdy zawziął się jak na rozkaz i nie chciał puścić pary z ust. Ignorowali Cass, jakby w momencie zadawania pytania o pożar, stawała się duchem.

Przez cały dzień chodziła z wykładu na wykład niczym robot. Jak na złość, znów nie zastała ojca w gabinecie, ani w posiadłości... Zniknął z jej radarów i nie wiedziała, czy opuścił teren kolegium, czy po prostu się przed nią chował. Musiała czym prędzej znaleźć też Tarę i zwierzyć jej się z wszystkiego, co zaprzątało jej umysł.

Zanim udała się na upragniony posiłek, wstąpiła do toalety. Zaszyła się w kabinie i gdy miała już wychodzić, usłyszała trzask drzwi i stłumiony śmiech:

— Poczekaj, Liv! Miałam ci powiedzieć, co o tym sądzę! — zaświergotał irytujący głos.

— Naprawdę myślisz, że mnie to interesuje?

— Daj mi powiedzieć! To cię na pewno zainteresuje. Słyszałam, jak Lucien szeptał dziś na śniadaniu do Lafferty'ego, że bezdomna przeszła chrzest u Sępicieli.

— Poczekaj. Ktoś może tu być, idiotko — warknęła Liv.

Cass szybko weszła na muszlę klozetową, by przypadkiem nie Liv zobaczyła jej stóp. Dziewczyna zerknęła pobieżnie po podłodze w kabinach toaletowych. Cass nie pisnęła ani słowa i studentki uwierzyły, że łazienka była pusta.

— Problem z głowy. Płaska zołza zostanie u padalców — skomentowała Liv.

Cass spojrzała po sobie z niedowierzaniem. Może nie zaliczała się do dziewcząt, które zostały hojnie obdarzone przez matkę naturę, ale bez przesady.

Nie jestem aż tak płaska!

— Dziekan zmusił Rutherforda, by i u nas przeprowadził jej chrzest — szepnęła poirytowana Monette.

Cass zastanowiła się nad tymi słowami. Czyli z niedźwiedziowatym także będzie musiała stoczyć pojedynek? Skoro Trevor z Domu Sępicieli potrafił ciskać świetlne kule, to jakie tajemnicze moce posiadał Rutherford? Czy wszyscy studenci posiadali magiczne moce? A profesorowie? Zadrżała na samą myśl. Nie mogła uwierzyć w to, ile pytań błąkało się właśnie po jej głowie.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now