Po wydarzeniach, które miały miejsce w złotej sali, Cass nie mogła zwyczajnie przejść do normalności. Po zgromadzeniu wszystkich informacji było pewne, że potomkowie Klariuszy i Termorian są częścią społeczności w Nigelthen. Wiedział o nich profesor Oakley. A pozostali? Cass podejrzliwie przypatrywała się profesorowi Moriartemu, czy Doylowi i profesor Clarke. Starała się wyłapać w ich słowach jakąś anormalność. Była pewna, że wiedzą. Przynajmniej ci, którzy byli obecni na Ceremonii Prób.
Oakley wyjaśnił po chrzcie, że do Ceremonii została użyta specjalna komnata, która w jakiś sposób miała wyczuć, czy dany student posiadał w swoim organizmie widmo Energii – Polluxa, bądź Antyluxa. Cass zaś była jakimś ewenementem, dlatego nic się nie wydarzyło, gdy była w środku. Chrzest miał za zadanie sprowokować jej prawdziwą naturę, by uzewnętrzniła magiczne umiejętności. To zakończyło się sukcesem, jak to określił profesor.
Cass posiadała w sobie moc Klariuszy. Teraz miała na to potwierdzenie. Czy to oznaczało, że samodzielnie mogła się bronić przed Termorianinem, który ją prześladował? I w ogóle dlaczego to robił? Co takiego było w niej, że chciał ją dopaść? To wciąż pozostawało tajemnicą do rozwikłania.
Miała wrażenie, że większośc osób w Nigelthen wiedziało coś, o czym ona nie miała pojęcia. Złościło ją też milczenie profesorów, gdy tylko pytała o pożar kaplicy. Chciała wiedzieć, czy cokolwiek już ustalono – kto okazał się być sprawcą i kiedy go złapią. Czy było możliwe, że miał z tym coś wspólnego jej prześladowca? Każdy zawziął się jak na rozkaz i nie chciał puścić pary z ust. Ignorowali Cass, jakby w momencie zadawania pytania o pożar, stawała się duchem.
Przez cały dzień chodziła z wykładu na wykład niczym robot. Jak na złość, znów nie zastała ojca w gabinecie, ani w posiadłości... Zniknął z jej radarów i nie wiedziała, czy opuścił teren kolegium, czy po prostu się przed nią chował. Musiała czym prędzej znaleźć też Tarę i zwierzyć jej się z wszystkiego, co zaprzątało jej umysł.
Zanim udała się na upragniony posiłek, wstąpiła do toalety. Zaszyła się w kabinie i gdy miała już wychodzić, usłyszała trzask drzwi i stłumiony śmiech:
— Poczekaj, Liv! Miałam ci powiedzieć, co o tym sądzę! — zaświergotał irytujący głos.
— Naprawdę myślisz, że mnie to interesuje?
— Daj mi powiedzieć! To cię na pewno zainteresuje. Słyszałam, jak Lucien szeptał dziś na śniadaniu do Lafferty'ego, że bezdomna przeszła chrzest u Sępicieli.
— Poczekaj. Ktoś może tu być, idiotko — warknęła Liv.
Cass szybko weszła na muszlę klozetową, by przypadkiem nie Liv zobaczyła jej stóp. Dziewczyna zerknęła pobieżnie po podłodze w kabinach toaletowych. Cass nie pisnęła ani słowa i studentki uwierzyły, że łazienka była pusta.
— Problem z głowy. Płaska zołza zostanie u padalców — skomentowała Liv.
Cass spojrzała po sobie z niedowierzaniem. Może nie zaliczała się do dziewcząt, które zostały hojnie obdarzone przez matkę naturę, ale bez przesady.
Nie jestem aż tak płaska!
— Dziekan zmusił Rutherforda, by i u nas przeprowadził jej chrzest — szepnęła poirytowana Monette.
Cass zastanowiła się nad tymi słowami. Czyli z niedźwiedziowatym także będzie musiała stoczyć pojedynek? Skoro Trevor z Domu Sępicieli potrafił ciskać świetlne kule, to jakie tajemnicze moce posiadał Rutherford? Czy wszyscy studenci posiadali magiczne moce? A profesorowie? Zadrżała na samą myśl. Nie mogła uwierzyć w to, ile pytań błąkało się właśnie po jej głowie.
YOU ARE READING
Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓
FantasyNieświadoma istnienia czegoś znacznie większego niż nasz świat, odkryłam, że moje życie było jednym wielkim kłamstwem... Kiedy nadprzyrodzony prześladowca Cassily zaczął pojawiać się także na jawie, otworzyły się przed nią drzwi Oksfordu i jego taje...