Rozdział 29: Pod Osłoną Nocy

74 19 66
                                    


Przyjaciółki wystroiły się i ułożyły nawzajem swoje fryzury. Na moment mogły zapomnieć o całym szaleństwie, który je otaczał i być po prostu dziewczynami szykującymi się na imprezę. Były prawie gotowe, wystarczyło tylko dopasować do strojów dodatki i mogły wyjść do Meliny. Tara właśnie przeglądała swoją szkatułkę w poszukiwaniu kolczyków, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

— Cassily! Wiedziałam, że cię tutaj znajdę — zaświergotała Lorelai. — Możesz pożyczyć mi jakąś biżuterię? Całkowicie się w tym temacie nie przygotowałam! — zachichotała niewinnie, stojąc na progu w stroju aniołka.

— Wybacz, Lorelai, ale nie chyba nic nie znajdę. Sama prawie nic nie mam — powiedziała szczerze Cass.

Wtedy blondynka dostrzegła leżącą na półce bransoletę wysadzaną różowymi klejnotami. Bez pytania przeszła przez pokój i złapała w drobne dłonie błyskotkę.

— To by cudownie pasowało do mojego kostiumu! — uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy zabłyszczały magicznie.

Cass wymieniła się zdumionymi spojrzeniami z Tarą. To była bransoleta, którą dołączył do prezentu Ash, co tylko generowało w Cass rozdrażnienie. Założyła sukienkę, którą jej dał tylko dlatego, że nie miała w szafie nic innego.

— Jeśli chcesz, to ją weź i tak nie miałam jej zakładać. Nie pasuje mi — powiedziała Cass beznamiętnie.

Lorelai podskoczyła w miejscu i z szerokim uśmiechem wyszła z pokoju Tary trzymając kurczowo bransoletę.


⋅∙∘☽☣☾∘⋅⋅


— Ciemno tutaj... Ale super! — zawołała podekscytowana Tara, ściskając przedramię Cass, gdy dotarły do Meliny.

— Nic dziwnego, że rajcuje cię ciemność, skoro okazało się, że jesteś jedną z potomków Termorian — powiedziała lekko rozbawiona.

Melina była zupełnie inaczej urządzona. Zniknęły masywne kanapy i fotele, a w zamian oczyszczono przestrzeń, by było miejsce na tańce. Bar w końcu zaczął pełnić swoją funkcję i stanął za nim prawdziwy barman, serwujący drinki. Długi stół pod ścianą uginał się od przekąsek i napojów. W pomieszczeniu panował półmrok, który rozświetlały zawieszone wszędzie kolorowe światełka. Na wszystkim górował transparent z brokatowymi literami – 'Impreza w Melinie 1997 – Moja Pasja'.

Cass skontrolowała z przyjaciółką nawzajem swój wygląd przed wejściem. Tara upodobniła się do Slasha z Guns N' Roses. Jakimś cudem wytrzasnęła nawet cylinder. Cass zaś czułam się świetnie w białym stroju Lei, który pasował na niej jak ulał. Ash wiedział, co wybrać. Na samą myśl o nim poczuła żal.

— „Pomóż mi Obi–Wan Kenobi! W tobie moja jedyna nadzieja!" — zawołał Victor, przedrzeźniając damski głos. Podszedł do przyjaciółek od razu, gdy przekroczyły próg.

— Nie powinno cię to dziwić. Cass ma bzika na punkcie Gwiezdnych Wojen. — Wzruszyła ramionami Tara.

— No, co? Źle wyglądam?

— Wprost idealnie. Nawet jak na ciebie patrzę, to widzę, że jesteś podobna do Lei. — Szturchnął palcem jeden z koczków przy uchu Cass. Wyszczerzył się, ukazując sztuczne kły wampira. Potem wykonał piruet, prezentując strój Draculi.

— Nigdy nie słyszałam, by twoją pasją były wampiry — zauważyła Tara kpiąco. Wzruszył ramionami.

— To nowe hobby. Nawet nie wiecie, ile jest źródeł historycznych na ich temat. Chyba napiszę o tym pracę semestralną. Ludzie serio kiedyś wierzyli, że istnieją.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now