Przyjaciółki wystroiły się i ułożyły nawzajem swoje fryzury. Na moment mogły zapomnieć o całym szaleństwie, który je otaczał i być po prostu dziewczynami szykującymi się na imprezę. Były prawie gotowe, wystarczyło tylko dopasować do strojów dodatki i mogły wyjść do Meliny. Tara właśnie przeglądała swoją szkatułkę w poszukiwaniu kolczyków, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
— Cassily! Wiedziałam, że cię tutaj znajdę — zaświergotała Lorelai. — Możesz pożyczyć mi jakąś biżuterię? Całkowicie się w tym temacie nie przygotowałam! — zachichotała niewinnie, stojąc na progu w stroju aniołka.
— Wybacz, Lorelai, ale nie chyba nic nie znajdę. Sama prawie nic nie mam — powiedziała szczerze Cass.
Wtedy blondynka dostrzegła leżącą na półce bransoletę wysadzaną różowymi klejnotami. Bez pytania przeszła przez pokój i złapała w drobne dłonie błyskotkę.
— To by cudownie pasowało do mojego kostiumu! — uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy zabłyszczały magicznie.
Cass wymieniła się zdumionymi spojrzeniami z Tarą. To była bransoleta, którą dołączył do prezentu Ash, co tylko generowało w Cass rozdrażnienie. Założyła sukienkę, którą jej dał tylko dlatego, że nie miała w szafie nic innego.
— Jeśli chcesz, to ją weź i tak nie miałam jej zakładać. Nie pasuje mi — powiedziała Cass beznamiętnie.
Lorelai podskoczyła w miejscu i z szerokim uśmiechem wyszła z pokoju Tary trzymając kurczowo bransoletę.
⋅∙∘☽☣☾∘⋅⋅
— Ciemno tutaj... Ale super! — zawołała podekscytowana Tara, ściskając przedramię Cass, gdy dotarły do Meliny.
— Nic dziwnego, że rajcuje cię ciemność, skoro okazało się, że jesteś jedną z potomków Termorian — powiedziała lekko rozbawiona.
Melina była zupełnie inaczej urządzona. Zniknęły masywne kanapy i fotele, a w zamian oczyszczono przestrzeń, by było miejsce na tańce. Bar w końcu zaczął pełnić swoją funkcję i stanął za nim prawdziwy barman, serwujący drinki. Długi stół pod ścianą uginał się od przekąsek i napojów. W pomieszczeniu panował półmrok, który rozświetlały zawieszone wszędzie kolorowe światełka. Na wszystkim górował transparent z brokatowymi literami – 'Impreza w Melinie 1997 – Moja Pasja'.
Cass skontrolowała z przyjaciółką nawzajem swój wygląd przed wejściem. Tara upodobniła się do Slasha z Guns N' Roses. Jakimś cudem wytrzasnęła nawet cylinder. Cass zaś czułam się świetnie w białym stroju Lei, który pasował na niej jak ulał. Ash wiedział, co wybrać. Na samą myśl o nim poczuła żal.
— „Pomóż mi Obi–Wan Kenobi! W tobie moja jedyna nadzieja!" — zawołał Victor, przedrzeźniając damski głos. Podszedł do przyjaciółek od razu, gdy przekroczyły próg.
— Nie powinno cię to dziwić. Cass ma bzika na punkcie Gwiezdnych Wojen. — Wzruszyła ramionami Tara.
— No, co? Źle wyglądam?
— Wprost idealnie. Nawet jak na ciebie patrzę, to widzę, że jesteś podobna do Lei. — Szturchnął palcem jeden z koczków przy uchu Cass. Wyszczerzył się, ukazując sztuczne kły wampira. Potem wykonał piruet, prezentując strój Draculi.
— Nigdy nie słyszałam, by twoją pasją były wampiry — zauważyła Tara kpiąco. Wzruszył ramionami.
— To nowe hobby. Nawet nie wiecie, ile jest źródeł historycznych na ich temat. Chyba napiszę o tym pracę semestralną. Ludzie serio kiedyś wierzyli, że istnieją.
YOU ARE READING
Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓
FantasyNieświadoma istnienia czegoś znacznie większego niż nasz świat, odkryłam, że moje życie było jednym wielkim kłamstwem... Kiedy nadprzyrodzony prześladowca Cassily zaczął pojawiać się także na jawie, otworzyły się przed nią drzwi Oksfordu i jego taje...