Rozdział 36: Utrata Kontroli

65 18 39
                                    


Nie miała siły otworzyć oczu, ale usłyszała głos. Zdobyła się na to w końcu i przez moment nie wiedziała, co się działo, ani gdzie była. Odróżniła kolejny dźwięk – ciche pikanie za sobą. Dookoła wiły się przewody i kroplówka. Przypomniała jej się afera w Hig Winitt Hal, bójka i napad. Spojrzała nieprzytomnie w kierunku dźwięku. Przy łóżku siedzieli zatroskani Tara, Victor i Melinda.

— Jak się czujesz? — zapytała Tara zaniepokojonym głosem. Cass odchrząknęła niepewnie. O dziwo kompletnie nic ją nie bolało. — W porządku — wychrypiała. Suchość w gardle nie pozwoliła jej mówić głośniej.

— Biedactwo — pisnęła Mel. — Byłaś nieprzytomna dwa dni!

W tym czasie Victor chwycił szklankę wody i pomógł jej napić się przez słomkę. Płyn cudownie rozlał się po przełyku. Sahara zmieniła się w oazę i dziewczyna odetchnęła, posławszy przyjaciołom uśmiech.

— Nie musieliście przychodzić — szepnęła, przypatrując się im.

— Żartujesz? — odezwał się Victor. — Po tym, co nawyprawiałaś?

Mel walnęła go łokciem w brzuch.

— Nie wyglądało to dobrze, Cass — dodała Tara z obawą. — Miałaś rządzę mordu w oczach. Pobiłaś Liv na oczach wszystkich w Hig Winitt Hal, a potem dostalaś jakiegoś napadu drgawek.

— Czy mogłoby być gorzej? — bąknęła Cass, bawiąc się kawałkiem kołdry.

— Cóż... — odparł Victor. — Dziekan wszystko widział.

Cass zaniemówiła. Zimna fala strachu oblała jej ciało. Jednym z najgorszych koszmarów nie były wcale cieniste potwory, ucieczki przez las, czy inne dramatyczne sceny. Najbardziej bała się przynieść zawód rodzicom. Nie mogłaby tego znieść.

Zsunęła się niżej na materacu i zakryła głowę kołdrą.

— Lucien po niego poszedł i wezwał pomoc. A potem przenieśli cię tutaj, gdy odpłynęłaś.

— Przeżyłam, ale on mnie zabije, jak tylko stąd wyjdę.

— Nie mów tak — Tara próbowała ją pocieszyć.

— Jego jedyna córka, która zawsze miała wzorowe zachowanie, pobiła inną studentkę na kolegialnym korytarzu — podsumowała. — Tak będzie brzmiał mój nekrolog.

Victor parsknął, za co znów zarobił kuksańca od swojej dziewczyny.

— Jesteśmy tu, by cię wspierać — zapewniła Tara, a Cass uśmiechnęła się w odpowiedzi. Sięgnęła dłonią do szyi. Na skórze był przyklejony spory opatrunek. Jednym ruchem zerwała go z grymasem.

— Co ty wyprawiasz?! — zawołała Tara.

W kolejnej sekundzie wszyscy otworzyli szerzej usta, bo nic nie ujrzeli. Po ranach, które zadała Liv nie było śladu.

— Ale... Sam widziałem, że miałaś zakrwawioną szyję, gdy Lucien niósł cię do infirmerii — powiedział zszokowany Victor.

— Wiem. Liv musiała mieć naprawdę ostre pazury — przyznała Cass równie zszokowana. — A teraz nie ma po nich śladu.

Przyjaciele milczeli, wpatrując się wciąż w gładką skórę na szyi przyjaciółki.

— Co najciekawsze... — odezwała się w końcu Cass. — To nie jest pierwsza taka sytuacja.

Wszyscy spojrzeli na nią pytająco, więc kontynuowała:

— Na Ceremonii Prób jeden z żołnierzy czymś mnie dźgnął. Zabolało. Zobaczyłam krew, a potem rana rozpłynęła się w powietrzu. Po pożarze, moje poparzenia zniknęły w przeciągu kilku dni bez żadnego leczenia. W trakcie imprezy w Melinie poszłam do ruin wieży i upadłam, raniąc się w głowę. Znowu jedynym dowodem na to była zaschnięta krew. Teraz moja szyja... Coś jest nie tak — przyznała napiętym głosem.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now