Nie miała siły otworzyć oczu, ale usłyszała głos. Zdobyła się na to w końcu i przez moment nie wiedziała, co się działo, ani gdzie była. Odróżniła kolejny dźwięk – ciche pikanie za sobą. Dookoła wiły się przewody i kroplówka. Przypomniała jej się afera w Hig Winitt Hal, bójka i napad. Spojrzała nieprzytomnie w kierunku dźwięku. Przy łóżku siedzieli zatroskani Tara, Victor i Melinda.
— Jak się czujesz? — zapytała Tara zaniepokojonym głosem. Cass odchrząknęła niepewnie. O dziwo kompletnie nic ją nie bolało. — W porządku — wychrypiała. Suchość w gardle nie pozwoliła jej mówić głośniej.
— Biedactwo — pisnęła Mel. — Byłaś nieprzytomna dwa dni!
W tym czasie Victor chwycił szklankę wody i pomógł jej napić się przez słomkę. Płyn cudownie rozlał się po przełyku. Sahara zmieniła się w oazę i dziewczyna odetchnęła, posławszy przyjaciołom uśmiech.
— Nie musieliście przychodzić — szepnęła, przypatrując się im.
— Żartujesz? — odezwał się Victor. — Po tym, co nawyprawiałaś?
Mel walnęła go łokciem w brzuch.
— Nie wyglądało to dobrze, Cass — dodała Tara z obawą. — Miałaś rządzę mordu w oczach. Pobiłaś Liv na oczach wszystkich w Hig Winitt Hal, a potem dostalaś jakiegoś napadu drgawek.
— Czy mogłoby być gorzej? — bąknęła Cass, bawiąc się kawałkiem kołdry.
— Cóż... — odparł Victor. — Dziekan wszystko widział.
Cass zaniemówiła. Zimna fala strachu oblała jej ciało. Jednym z najgorszych koszmarów nie były wcale cieniste potwory, ucieczki przez las, czy inne dramatyczne sceny. Najbardziej bała się przynieść zawód rodzicom. Nie mogłaby tego znieść.
Zsunęła się niżej na materacu i zakryła głowę kołdrą.
— Lucien po niego poszedł i wezwał pomoc. A potem przenieśli cię tutaj, gdy odpłynęłaś.
— Przeżyłam, ale on mnie zabije, jak tylko stąd wyjdę.
— Nie mów tak — Tara próbowała ją pocieszyć.
— Jego jedyna córka, która zawsze miała wzorowe zachowanie, pobiła inną studentkę na kolegialnym korytarzu — podsumowała. — Tak będzie brzmiał mój nekrolog.
Victor parsknął, za co znów zarobił kuksańca od swojej dziewczyny.
— Jesteśmy tu, by cię wspierać — zapewniła Tara, a Cass uśmiechnęła się w odpowiedzi. Sięgnęła dłonią do szyi. Na skórze był przyklejony spory opatrunek. Jednym ruchem zerwała go z grymasem.
— Co ty wyprawiasz?! — zawołała Tara.
W kolejnej sekundzie wszyscy otworzyli szerzej usta, bo nic nie ujrzeli. Po ranach, które zadała Liv nie było śladu.
— Ale... Sam widziałem, że miałaś zakrwawioną szyję, gdy Lucien niósł cię do infirmerii — powiedział zszokowany Victor.
— Wiem. Liv musiała mieć naprawdę ostre pazury — przyznała Cass równie zszokowana. — A teraz nie ma po nich śladu.
Przyjaciele milczeli, wpatrując się wciąż w gładką skórę na szyi przyjaciółki.
— Co najciekawsze... — odezwała się w końcu Cass. — To nie jest pierwsza taka sytuacja.
Wszyscy spojrzeli na nią pytająco, więc kontynuowała:
— Na Ceremonii Prób jeden z żołnierzy czymś mnie dźgnął. Zabolało. Zobaczyłam krew, a potem rana rozpłynęła się w powietrzu. Po pożarze, moje poparzenia zniknęły w przeciągu kilku dni bez żadnego leczenia. W trakcie imprezy w Melinie poszłam do ruin wieży i upadłam, raniąc się w głowę. Znowu jedynym dowodem na to była zaschnięta krew. Teraz moja szyja... Coś jest nie tak — przyznała napiętym głosem.
YOU ARE READING
Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓
FantasyNieświadoma istnienia czegoś znacznie większego niż nasz świat, odkryłam, że moje życie było jednym wielkim kłamstwem... Kiedy nadprzyrodzony prześladowca Cassily zaczął pojawiać się także na jawie, otworzyły się przed nią drzwi Oksfordu i jego taje...