Rozdział 28: Ujawniony Sekret

70 21 35
                                    


Kolejny tydzień Cass spędziła na nauce. Skupiała się maksymalnie na pisaniu esejów, odrabianiu prac i czytaniu lektur. Musiała czymś się zająć, by nie myśleć o Ashu. Sama kontynuowała więc prace nad analizą „Sekretnych Światów". Poznała bliżej charakterystykę Termoru i Klaru. Okazało się, że te światy w niczym nie przypominały rzeczywistości. Tym bardziej fascynowały ją postacie Termorian i Klariuszy. Choć czytała o tym wszystkim z zapartym tchem, to zupełnie nie mogła wyobrazić sobie Trevora, Lorelai, czy Luciena chodzącego po powierzchni tych nieznanych, tajemniczych światów. Czy kiedykolwiek tam byli? Czy w ogóle można było się tam jakoś dostać? Coraz bardziej czuła przymus, by znaleźć sposób, aby dostać się do ukrytej części biblioteki w Nigelthen. Tylko tam mogła uzyskać odpowiedzi, bo pospolite zbiory bibliotek w Oksfordzie nie posiadały książek na ten temat. Sprawdzała to.

Jej ojciec wciąż pozostawał poza zasięgiem i zaczynało ją to nie tyle martwić, ile poważnie frustrować. Była na niego wściekła, że po tym wszystkim zostawił ją samą. Bez żadnego wsparcia ze swojej strony... Nie wiedziała, co robił, ani gdzie się podziewał i to dodatkowo generowało w niej gniew. O niczym nie mówił, a Cass nie miała możliwości, by zapytać.

Zatrzymała się przed drzwiami do sali wykładowej. Przebywanie w obecności nowego Asha było ostatnią rzeczą, na jaką miała tego dnia ochotę. Odetchnęła głęboko i powoli weszła do środka, gdzie już kilka osób przygotowywało się do zajęć przy sztalugach. Dzisiaj mieli malować, a potem interpretować nawzajem swoje dzieła według zasad ikonografii. Z jednej strony przepełniało ją to radością, bo lubiła wszystkie prace artystyczne. Z drugiej strony, czuła obawę przed zachowaniem nowego profesora.

Stanęła przy jednej ze sztalug i po krótkim rozeznaniu, skierowała się na zaplecze, gdzie spodziewała się znaleźć papier, farby i pędzle. Po przekroczeniu progu zatrzymała się w ułamku sekundy.

— Przepraszam — szepnęła, wpadając na inną osobę.

— W porządku — odparł poważnym głosem Ash i poprawił okulary w drucianych oprawkach.

Spojrzała w znajome oczy, gdzie kryło się jednak coś obcego. On zaś przeniósł wzrok na dłonie Cass, które jakimś cudem wczepiły się w jego profesorski blezer. Delikatnie zdjął je z siebie i odchrząknął znacząco. Kolejny raz Cass zauważyła rękawiczki. Odwrócił się szybko w kierunku zagraconych półek.

Przez ułamek sekundy wydawało jej się, że dostrzegła w jego oczach tę samą iskrę, którą widziała po pożarze i potem w składziku. Zrobiło jej się gorąco. Uczucie déjà vu wróciło spotęgowane. W kolejnej sekundzie jednak minęło bezpowrotnie, pozostawiając po sobie dziwny chłód. Oboje stali w milczeniu i czuła, że on też coś poczuł. Musiał. Nic na ten temat nie powiedział, tylko znów zaczął szperać na półkach w ciszy.

— Czegoś potrzebujesz, panno Edevane?

Ocknęła się i chwyciła wszystkie potrzebne rzeczy.

— Nie, wszystko już mam.

Wziąwszy pod pachę rulon papieru oraz koszyk z materiałami malarskimi, Cass wyszła ze składziku. Chciało jej się płakać.


⋅∙∘☽☣☾∘⋅⋅


O godzinie osiemnastej Cass zeszła do Ceberia Hall, w której na dobre zagościł już świąteczny nastrój. Naliczyła pięć ogromnych choinek z najpiękniejszymi ozdobami, jakie widziała w życiu. Przy parapetach i kominkach wisiały kolorowe girlandy i lampki. W powietrzu czuła igliwie i cynamon. Westchnęła z uśmiechem. Zawsze lubiła czas świąt. Przypominały jej się wtedy piękne chwile, spędzone z rodzicami, gdy razem siadali do stołu i odpakowywali prezenty. Potem organizowali kuligi, czy bitwy na śnieżki. Było wspaniale. Nagle dotarło do niej, że to będą pierwsze święta bez mamy...

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Место, где живут истории. Откройте их для себя