Rozdział 26: Prace Społeczne

76 22 46
                                    


Ash przepadł. Cass podejrzewała, że ocknął się i uciekł, zanim wróciła na parter z pielęgniarką. To co wygadywał było z jednej strony gadką szaleńca, ale z drugiej... mówił śmiertelnie poważnie i to ją przerażało. Niewiele z tego rozumiała, ale czuła, że zwariuje, jeśli z kimś nie porozmawia. Było już po kolacji, więc pobiegła szybko do Balcane, by opowiedzieć o wszystkim Tarze. Gdy wpadła do jej pokoju, przyjaciółka jak zwykle siedziała na parapecie i paliła papierosa.

— Mogę z tobą pogadać?

— Jasne, Cass. O co chodzi?

— O Asha.

Opowiedziała jej wszystko to, co wydarzyło się w składziku. Ze szczegółami zrelacjonowała, co Ash jej powiedział, jego reakcje, gesty. Przez cały czas nie opuszczał Cass niepokój i napięcie.

— Powiedział, że nie chce, żeby mnie znów zniszczyli, skoro wróciłam — powiedziała drżącym głosem.

— Znowu zniszczyli? Skąd wróciłaś?

— Nie wiem, co miał na myśli. To brzmi jak szaleństwo.

— Mam wrażenie, że on cię z kimś pomylił — zamyśliła się. — To brzmi, jakby mówił o innej osobie.

— Pamiętasz, jak opowiadałam ci, że słyszę głos w głowie? — Tara od razu pokiwała głową. — Myślę, że należy do tej kobiety z moich snów. Tej samej, która ukazała mi się w lustrze. Od dawna towarzyszy mi uczucie, jakby ona była... wewnątrz mnie.

Tara spojrzała na Cass ze strachem.

— W lesie słyszałam nawoływania... Scylisa. To jej imię.

— Może Ash sądzi, że ty nią jesteś.

— Ale to nie ma najmniejszego sensu! — Załamała ręce.

— Kim jest ta Scylisa? Wiesz coś na jej temat?

Prawda była taka, że nie miała pojęcia, kim była lub czy cokolwiek z tych dywagacji miało sens. Cass spychała tę sprawę na dalszy plan, zajęta myszkowaniem w informacjach o Termorianach i stowarzyszeniu. Co, jeśli Scylisa miała coś wspólnego z Klariuszami i Termorianami? W snach, które miewała, Cass zawsze znajdowała się w dziwacznych miejscach – zupełnie niepodobnych do tych ziemskich. Pewna była jednego – musiała znowu odwiedzić ukrytą bibliotekę.

Może wtedy to, co mówił Ash będzie miało większy sens?


⋅∙∘☽☣☾∘⋅⋅


Weekend minął bardzo szybko. O dziwo, po Lorelai nie było śladu. Zapewne sobotę i niedzielę spędziła poza Nigelthen, jak to miała w zwyczaju duża liczba studentów. Była Cass jednak potrzebna, jak nigdy wcześniej. Bez niej nie zdobędzie klucza do ukrytej części biblioteki. Jako, że Cass nie była w stowarzyszeniu, nie miałaby takiej możliwości.

Gdy wybiła szósta rano w poniedziałek, w pokoju rozbrzmiał dźwięk walenia do drzwi przez Marylę. Cass rzuciła w stronę drzwi smętne spojrzenie. Wtedy zobaczyła, że na drugim łóżku siedziała Lorelai. Jak zwykle obdarzyła współlokatorkę cukierkowym uśmiechem i przeciągnęła się, prezentując różową piżamę.

— W nocy padał śnieg! — zaświergotała. Cass zupełnie tego nie skomentowała.

— Lorelai, muszę się znowu dostać do ukrytej biblioteki.

Blondynka spojrzała na nią tępo.

— To wykluczone.

Cass uniosła brwi.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now