Rozdział 31: Odpowiedzi

69 21 59
                                    


Gdy w końcu Cass zastała ojca w swoim gabinecie w Hig Winitt Hal, nie mogła uwierzyć własnemu szczęściu. Podeszła do niego szybko, jakby bała się, że nagle zniknie jej z oczu.

— Patrz, co znalazłam. — Machnęła mu przed oczami pierścionkiem mamy.

Oderwał się od swoich raportów i zdziwiony popatrzył na córkę. Po jego minie było oczywiste, że nie spodziewał się tej wizyty. Pewnie myślał, że znów ulotni się z pola widzenia. Po chwili wahania wziął w palce pierścionek. Nie był jednak tak zszokowany, jak Cass sobie wyobrażała. Nie zawołał z przejęciem, nie ucieszył się, czy też nie zasmucił. Był beznamiętnie spokojny.

— To nie wszystko — dodała, a on spojrzał pytająco. — W lesie były znaki wypalone na trawie. Wyglądały jak kręgi zbożowe, które zostawia UFO, tylko w wersji mini — dodała przejęta, nie wiedząc, jak opisać słowami to, co widziała tamtej nocy.

Przez chwilę miała wrażenie, że ojciec ją wyśmieje, ale nie zrobił tego. Patrzył poważnie, to na córkę, to na pierścionek.

Westchnął ciężko, mówiąc:

— Przepraszam, że cię zbywałem... Od dawna próbuję opanować tę sytuację.

— Czy za podpaleniem stoją Termorianie? — wypaliła, wpatrując się w brązowe tęczówki ojca. Miał na twarzy poważną maskę, jednak dostrzegła w jego oczach przebłysk strachu i paniki. Po chwili wszystko to zniknęło.

— Co? — wychrypiał, marszcząc brwi. — Co ty mówisz?

Musiała postawić wszystko na jednej karcie.

— Termorianin, człowiek z cienia, który porywa ludzi dla energii — wyjaśniła przytomnie. — Czy to on za tym stoi?

Powietrze wypełnił perlisty śmiech Edgara Edevane'a. Jeszcze nigdy w życiu Cass nie słyszała takiego dźwięku, wydobywającego się z jego gardła. To nie był radosny, szczery śmiech, a coś sztucznego, owianego kpiną, wymieszaną z nutami paniki. Dziewczyna zmieszała się znacznie na tę reakcję.

— Przepraszam Cassily, ale nie słyszałem jeszcze nigdy takiej głupoty. Ludzie cienia, kręgi w zbożu, UFO? Chyba nie chcesz dać mi do zrozumienia, że wyprali ci mózg na studiach? Czytasz zbyt dużo science–fiction — udawał serdeczność.

Poklepał ją po ramieniu protekcjonalnie i minął, podchodząc znów do biurka. Te gesty i dziwne nuty w jego głosie przyprawiły Cass o ciarki na plecach. Z drugiej strony, poczuła się jak idiotka, która o niczym nie mogła mieć pojęcia.

— Czy ustaliłeś już coś konkretniej? Kto stoi za tym pożarem?

Spiął się.

— Nie, żadnych konkretów nie mamy — jego ton był tak beznamiętny, zbywający, aż Cass poczuła falę gniewu. Puszczały jej już nerwy.

— Wciąż tylko to powtarzasz! Czy ci w ogóle na niej zależało?! — wypaliła ostro, czego od razu pożałowała.

Odwrócił się i pierwszy raz w życiu przestraszyła się własnego ojca. Wyglądał jak wzburzone morze w trakcie sztormu. Jednak jej narastający gniew nie zniknął, a tylko się nasilił. Nie była pewna, co się z nią działo, ale w jednej chwili odkryła wewnątrz wielką wściekłość. Coś bulgotało głęboko wewnątrz jej ciała, próbowało wyrwać się na wolność. Czuła, że zaraz wybuchnie.

Tak! Świetnie. Pokaż mu, kto tu rządzi. — Usłyszała głos kobiety i zagryzła mocniej zęby. — Daj mi przejąć kontrolę. Zajmę się tym — zasyczał głos.

— Przecież nie możesz tego tak po prostu zostawić! — Cass wydarła się, nie kontrolując już zupełnie tego, co się z nią działo. Nie poznawała nawet swojego głosu.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now