Rozdział 10: Formalna Kolacja w Nigelthen

106 25 139
                                    


Idąc eleganckim korytarzem Hig Winitt Hal, Cass czytała harmonogram zajęć. Okazało się, że Salesia Lane się nie pomyliła i wszystkie wykłady z kierunku Sztuk Pięknych odbywały się w obrębie Kolegium Nigelthen. Z jednej strony jej ulżyło, bo nie musiała tracić czasu na dotarcie do Szkoły Ruskina w centrum Oksfordu. Z drugiej zaś... Od zawsze wyobrażała sobie, jak to będzie, móc wejść do środka i przebywać wewnątrz tej wyjątkowej placówki. Stać przy sztaludze w pracowni i słuchać wykładów w pięknych, eleganckich salach...

Wpatrzona w kartkę, Cass szła przed siebie, starając się zaplanować w myślach wszystkie wypady do bibliotek Oksfordu. Nagle poczuła uderzenie w bark. Zobaczyła, że jakaś dziewczyna minęła ją, posyłając wredny uśmieszek.

— Uważaj, jak chodzisz, bezdomna! — zawołała przez ramię. Zarzuciła długimi, czarnymi włosami i zniknęła za rogiem korytarza. Cass posłała za nią tylko krzywe spojrzenie.

Cudownie! Teraz przez to, że nie przeszłam głupiej, zainscenizowanej ceremonii wszyscy będą wchodzić mi na głowę?

Westchnęła ciężko i znowu spojrzała w harmonogram oraz na mapkę kolegium. Spodziewała się, że minie trochę czasu, zanim nauczy się rozkładu wszystkich sal. Hig Winitt Hal miała tyle korytarzy i malutkich, wciśniętych w przeróżne kąty kamiennych klatek schodowych, że Cass straciła już rachubę.

— Schody. — Usłyszała głos i szybko podniosła oczy. Faktycznie przed sobą miała kilka stopni i o mały włos, a by się potknęła.

— Dziękuję — odparła z westchnieniem.

Przy wielkim, gotyckim oknie stał nie kto inny, jak czarnowłosy Ash Rowley.

Jakim cudem on zawsze wyglądał tak idealnie?

Cass oderwała od niego wzrok i przełknęła ślinę, zanim się odezwała.

— Gdzie się do tej pory podziewałeś? Ostatnio świetnie nam się rozmawiało — przyznała z uśmiechem i spojrzała mu w duże, czarne oczy.

— Mam wiele pracy — odparł tez nie mogąc oderwać od niej wzroku. Wyglądał, jakby chciał jeszcze coś dodać, ale w zamian za to powiedział: — Prawdę mówiąc, muszę już iść. Nie powinienem był z tobą rozmawiać. — Ruszył się z miejsca gwałtownie.

— Poczekaj! — zawołała.

Jednak on nie słuchał i po prostu odszedł. Cass pobiegła za róg korytarza, rozejrzała się, ale Ash rozpłynął się w powietrzu.

Co do cholery?

Czując się zupełnie dziwnie zwróciła się w przeciwnym kierunku, by w końcu znaleźć odpowiednią salę wykładową.


⋅∙∘☽☣☾∘⋅⋅


Przepełniało ją podekscytowanie na samą myśl, że w końcu będzie kształcić się w kierunku, który od zawsze ją fascynował. Odetchnęła głęboko i już miała wejść do sali, by zająć miejsce, gdy nagle dopadł ją piskliwy głosik pewnej osóbki.

— Nie wyglądasz za dobrze — odezwała się Lorelai, podchodząc tanecznym krokiem. — Powinnaś pić więcej wody, Cassily. Masz strasznie wysuszoną skórę. Coś nie tak?

— Mówił ci ktoś, że jesteś bardzo bezpośrednia?

— Nie. Jak tam pierwszy dzień? — rzuciła, przygładzając mleczne włosy obcięte na pazia. — Nie miałyśmy okazji pogadać. Pewnie tyle się już wydarzyło... Poznałaś nowych ludzi? Rozpoczęcie było całkiem ciekawe jak na Nigelthen. Szukałam cię, myślałam, że w czymś mi pomożesz — zakończyła trajkotanie i uśmiechnęła się szeroko. Wyglądała jak wyrośnięte dziecko, co rozbawiło Cass.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now