Rozdział 39: Tajny Plan

56 16 38
                                    


Popołudnie ciągnęło się niemiłosiernie zarówno dla Cass, jak i dla Tary, co było niezmiernie irytujące. Pogoda okazała się ucieleśnieniem gorszej strony grudnia - za oknem szalała rozwścieczona śnieżyca - idealnie współgrała z tym, co kłębiło się wewnątrz Cass.

Wciąż była wkurzona. Na zimową aurę, na naukę, na to, jak zaciekle Tara skrobała po zeszycie w pięciolinię. Denerwowało ją nawet zbyt głośne trzaskanie drewna w salonowym kominku. Miała wrażenie, że najdrobniejszy bodziec wywoływał w niej nieproporcjonalną furię. Przez to wszystko straciła ochotę na jakiekolwiek wychodzenie z internatu. Razem z Tarą siedziały na welurowej kanapie i wertowały notatki. Jej przyjaciółka z komponowania, a Cass z historii sztuki. Terminy oddania prac zbliżały się w zawrotnym tempie. Chociaż w praktyce, wyłącznie Tara zatonęła w książkach. Cass zaś próbowała wewnętrznie się uspokoić, bo wciąż chodziła nabuzowana jak Lucien Rutherford.

Miała pewność, że sprawczynią tego całego zamieszania była Scylisa, pragnąc wyrwać się na wolność i ostatecznie zamienić miejscami z Cass. Wpatrując się w płatki śniegu, które topiły się i spływały po szybie w maswerkowym oknie myślała nad skutecznością też egzorcyzmów. Bo niby jak inaczej wykurzyć ze swojej głowy pragnącą rozlewu krwii morderczą księżniczkę z innego wymiaru? Cass nie mogła pojąc umysłem, w jaki sposób to wszystko stało się jej rzeczywistością. Rozumiała poniekąd to, co jej się przytrafiało, ale dlaczego Scylisa uwzięła się właśnie na nią? Jak to wszystko się zapoczątkowało?

Poza tym, według Trevora w Nigelthen przebywał termoriański szpieg, który był odpowiedzialny za współpracę z termoriańskimi buntownikami. Podłożył ogień w dniu, gdy zginęła jej mama. Cass nie mogła się powstrzymać i na korytarzach przypatrywała się wszystkim - studentom i profesorom. Wśród nich przebywał zdrajca. Może był nim Cornsby? Lub jego tajemniczy wspólnik, z którym spotkał się na dziedzińcu?

Cass przeniosła wzrok na Tarę i obserwowała to, z jakim uporem ta próbowała notować wszystkie potrzebne informacje.

— Taro?

Nawet nie drgnęła, wpatrzona uporczywie w nuty, które dla jej przyjaciółki równie dobrze mogły być chińskim alfabetem.

— Taro!

— Hmm? — Spojrzała na nią zniecierpliwiona.

— Od kiedy tak sumiennie podchodzisz do nauki? — rzuciła nazbyt sucho.

Tara zmrużyła oczy i po chwili znów wlepiła je w książkę, mówiąc:

— Jak komuś zależy, to się stara, Cass. Nie każdy ma tatę dziekana.

— Serio będziesz teraz wypominać mi pozycję mojego ojca? — warknęła zirytowana.

Przyjaciółka uniosła na nią zdziwiony wzrok. Pewnie spodziewała się, że Cass uśmiechnie się zaczepnie, albo prychnie w rozbawieniu. Ona sama też się by tego po sobie spodziewała. Jednak buzowały w niej niechęć i rozdrażnienie.

— Odkąd zaczął się semestr nie robiłyśmy nic oprócz knucia teorii o Klariuszach, Termorianach, stowarzyszeniu i nie wiadomo, czym jeszcze — powiedziała kwaśno. — A Michaelmas zaraz się kończy.

Cass uniosła brew, słysząc, że Tara wypowiadała się tak otwarcie na temat niedawnego ściśle strzeżonego tabu.

— Wybacz. Nie wiem, co mnie ugryzło — westchnęła, przenosząc wzrok na śnieżycę za oknem. — A, Victor? Jak jego postępy w nauce? — zagadnęła, bawiąc się długopisem, którym miała napisać esej dla profesor Clarke. — Rozmawiacie czasem tak po prostu?

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now