Tara podkręciła głośność radia, z którego sączyły się doskonale Cass znane dźwięki "Something in the Way". Drugą ręką chwyciła zapalniczkę.
— Jesteś za młoda na palenie — skomentowała Cass, patrząc, jak jej przyjaciółka odpaliła jedną ręką papierosa, a drugą uchyliła okno. — I trzymaj kierownicę, okej?
— Nie planuję w najbliższej przyszłości zajść w ciążę, więc mam czas na rzucenie — powiedziała z całym przekonaniem, na co Cass parsknęła.
— Wiedziałam, że w końcu przekonasz się do grunge'owego brzmienia. — Cass wyszczerzyła zęby. — Może w końcu obejrzysz ze mną też „Gwiezdne Wojny"? Skoczymy do oksfordzkiej wypożyczalni kaset!
— Wybacz, ale „Gwiezdnych Wojen" mam dość już od samego twojego gadania — zaśmiała się przyjacielsko. — Ale w jednym masz rację, ten album jest zajebisty.
— Wyszedł kilka dobrych lat temu. Od początku ci o nim mówiłam — prychnęła rozbawiona. — Ale ty tylko akceptujesz tylko heavy metal. Slayery, cepeliny, metaliki i inne starocie sprzed lat.
— Led Zeppelin, a nie cepeliny, głupolu. — Próbowała pacnąć przyjaciółkę w czoło, ale nie dała rady, na co Cass tylko zaczęła się śmiać. — Niech cię ręka Boska broni, by sięgnąć kiedyś po Madonnę.
— Skoro już mowa o primadonnie. Miałaś jakiś kontakt z Victorem? — Cass spojrzała na przyjaciółkę, której usta zacisnęły się w kreskę. — Ciekawe, czy jest już na miejscu. Podobno ci z drugiego roku przyjeżdżają w sierpniu, by pomagać przy dniach otwartych... Tak się cieszyłam, że w końcu będziemy dzielić te same korytarze... — trajkotała.
Tara poprawiła się w siedzeniu, pytając sztywno:
— Czy ty w ogóle wiesz, co się stało podczas wakacji?
Cass uniosła brew.
— Przestałaś dzwonić i odbierać, jak miałam się czegokolwiek dowiedzieć? Wysłałam ci nawet list.
— Rodzice zdemontowali aparat telefoniczny — odchrząknęła zakłopotana. — Musieli zacisnąć pasa, by w ogóle wysłać mnie na uniwerek... Stypendium muzyczne to jedno, a przeżycie na miejscu, to drugie.
— Oh... — Cass pokiwała głową z powagą. Czasem zapominała o fakcie, że wychowała się w bardziej zamożnej rodzinie, niż Tara. — Więc, co się takiego stało?
— Victor znalazł sobie dziewczynę. — Przełknęła ślinę i spojrzała kontrolnie w tylne lusterko. — Widziałam ich razem na koloniach. To jakaś ekstrawagancka paniusia w jego wieku.
— Przykro mi... Przynajmniej będą do siebie pasować, bo Victor do normalnych nie należy — prychnęła rozbawiona, by rozładować atmosferę. Nie pomogło. — Powinnaś znaleźć sobie kogoś, kto będzie cię dostrzegał. Jak on przez te wszystkie lata mógł się nie domyślić, że się w nim kochasz? Uwielbiam Victora, ale... on jest po prostu bałwanem.
— Największym!
— Ten uśmiech chcę widzieć codziennie! — zawołała Cass, dźgając Tarę ramieniem. — Masz przestać się zadręczać tym głupolem. Oksford jest pełny nowych przystojniaków.
— Daj spokój. Kto by tam chciał grubaskę z krzywymi jedynkami.
— Nie jesteś gruba — odparła, widząc, że zaczyna się stara śpiewka. Może Tara miała kilka zbędnych kilogramów, ale nikt nie nazwałby jej grubą. — Jesteś przytulaśna, unikatowa i piękna.
Nie widziały się z Tarą przez wiele miesięcy i Cass musiała koniecznie opowiedzieć jej o wszystkim, co się działo. Zaczęła od podróży i ataku mamy, a zakończyła na dziwnym cieniu, który coraz częściej zachodził jej drogę.
YOU ARE READING
Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓
FantasyNieświadoma istnienia czegoś znacznie większego niż nasz świat, odkryłam, że moje życie było jednym wielkim kłamstwem... Kiedy nadprzyrodzony prześladowca Cassily zaczął pojawiać się także na jawie, otworzyły się przed nią drzwi Oksfordu i jego taje...