W zasadzie w autokarze panowała idealna cisza, co spowodowało że momentalnie moje powieki zrobiły się cięższe. Ostatnio w ogóle byłam bardziej zmęczona i osłabiona i albo po prostu niedługo rozłoży mnie choroba, albo... 

Cholera, przecież już powinnam dostać okres, a jego jak nie było tak nie ma. Mam nadzieję, że nie spóźnia się z tego powodu o którym myślę. To nie jest najlepszy moment na zostanie matką.

 Czując jak moja głowa opada, wtuliłam się mocniej do Justina i wyciagając nogi przed siebie, zasnęłam z miłością mojego życia obok siebie. Niedługo jednak mogłam nacieszyć się odpoczynkiem, ponieważ mój żołądek znów dał się we znaki. Modląc się żeby nie porzygać się w autobusie, zaczełam szybko budzić Justina

- Justin – potrząsnęłam jego ramieniem, na co momentalnie na moje szczeście otworzył szeroko oczy

- Co jest? – spytał zaspany

- Niedobrze mi – powiedziałam, czując jak z tego wszystkiego, łzy cisnął mi się do oczu. 

Justin momentalnie zareagował, prosząc kierowcę żeby się zatrzymał. Mężczyzna nie za bardzo chciał to zrobić, ponieważ nie bardzo miał gdzie, ale Justin tak się uparł, że po chwili stanęliśmy na poboczu. Wyskoczyłam szybko z autokaru, czując jak wszystko podchodzi mi do gardła a następnie, zwróciłam całą zawartość żołądka. Justin wyszedł zaraz po mnie i łapiąc moje rozpuszczone włosy, próbował zrobić coś by nie leciały mi na twarz. Początkowo chciałam go odsunąć od siebie, bo było mi wstyd, że musi widzieć mnie w takim stanie, ale już po chwili byłam mu wdzięczna że nie zostawił mnie samej sobie. 

Kiedy skończyłam wypłukałam usta wodą, którą przyniósł mi chłopak, wsadziłam do ust gumę miętową i przytulając się do ciepłego ciała Justina, wypuściłam z ust cichy szloch.

- Ej, ej... Co jest? – spytał zdziwiony moją reakcją. 

Nie odezwałam się, pokiwałam tylko głową na boki, dając znać że nie chcę mi się teraz gadać 

- Chyba musisz iść do lekarza. Od wczoraj wymiotujesz, to może być zatrucie – powiedział, głaszcząc delikatnie moją głowę. 

Kilka razy nabrałam do płuc powietrza, a kiedy się już uspokoiłam, weszliśmy do środka. Kilka par oczu skierowane było na nas, zastanawiając się pewnie co się takiego stało. Nawet moja siostra, wydawała się być przejęta całą sytuacją. Zrobiło mi się głupio, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że wszyscy widzieli to jak płaczę.

- Kate, wszystko dobrze? – spytała Ana

- Tak, wszystko okej – odpowiedziałam, pociągając nosem. 

Justin wpuścił mnie na siedzenie od strony szyby i zajmując miejsce obok mnie, przytulił do swojego boku, całując czubek mojej gowy

- Jestem beznadziejna – jęknęłam, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi – Jeszcze dobrze nie wyjechaliśmy, a ja już sprawiam ci kłopoty – dodałam, znów wypuszczając kilka łez.

- Przestań tak mówić. ciesze się że mi towarzyszysz i wcale nie sprawiasz mi kłopotów. – zapewnił, ale ja jakoś w to nie do końca wierzyłam – Przecież każdy może się pochorować, to jest zupełnie normalne – dodał. 

Nie wiem co się ze mną dzieje, ale jedno wiem na pewno. Nie jest to nic dobrego. Stałam się ckliwa, non stop mnie mdli, nie mam okresu... Naprawdę myślę, że to może być coś więcej niż tylko zatrucie pokarmowe. Jeśli tylko moje podejrzenia się sprawdzą, to się chyba zabiję. Przecież Justin się wścieknie na wieść, że zostanie ojcem. Dopiero co wznowił karierę, a już ją będzie musiał przerwać. No może nie tak już, ale niedługo. Bo przecież w czasie ciąży będzie musiał mi pomóc, będzie musiał przy mnie być. Nie dam rady sama. 

A co będzie jeśli to wszystko okaże się prawdą i Justin mnie zostawi? Nie chcę żeby mnie zostawiał, nie przeżyję tego. Nie chcę być samotną matką.

Dojechaliśmy na pierwszy postój, w celu zrobienia sobie małej przerwy i zjedzenia jakiegoś obiadu. Całą ekipą wyszliśmy z autobusów i udaliśmy się do wcześniej zamówionej knajpy. Cała sala miała być zarezerwowana na nasz przyjazd. Gospodarze tego miejsca doskonale wiedzieli że odwiedzi ich prawie pięćdziesięcioosobowa grupa. Wyszliśmy z Justinem z autokaru, trzymając się za ręce, ale ktoś zawołał chłopaka więc musiał iść.

- Kate – Ana podbiegła do mnie, widząc że idę sama – Powiesz mi co się dzieje? – spytała przyglądając mi się uważnie. 

Popatrzyłam na siostrę i momentalnie zalałam się łzami. Nie wiedziałam co jej powiedzieć. W sumie to jeszcze nie miałam jej nic ważnego do powiedzenia, mogłam jedynie powiedzieć jej o tym co przypuszczam

- Właściwie to nie wiem - wzruszyłam ramionami – Od dwóch dni prawie bez przerwy wymiotuję, jest mi słabo, rozklejam się na każdym kroku no i powinnam mieć już okres, a go nie mam – skończyłam pociągając nosem. 

Ana wpatrywała się we mnie z otwartą buzią, nie wiedząc chyba co ma powiedzieć

- Czy... Czy ty podejrzewasz to o czym myślę? - spytała cicho, żeby nikt przypadkiem nas nie usłyszał

- Tak, chyba tak – odpowiedziałam. 

Przytuliła mnie do siebie, kładąc dłoń na moich plecach i pocierając je lekko w geście pocieszenia

- To cudownie... Jeśli tylko to się potwierdzi, to będzie cudownie. Zostaniesz mamą – mówiła, wyraźnie zadowolona

- A co jeśli Justinowi się ta wiadomość nie spodoba? Co jeśli mnie zostawi i zostanę sama, z dzieckiem?- pytałam. 

Ana odsunęła mnie od siebie, zaglądając mi w oczy

- Co ty za głupoty opowiadasz, co? Justin cię kocha i nigdy cię nie zostawi. Głupia jesteś że jeszcze tego nie wiesz – powiedziała. 

Nie odezwałam się. Siostra pomogła mi się trochę ogarnąć, po czym poszłyśmy w kierunku restauracji do czekającej na nas ekipy. Znalazłam miejsce obok Justina, a Ana zajęła miejsce naprzeciwko mnie, obok Boba.

- Lepiej się czujesz? – spytał zatroskany Justin. 

Kiwnęłam głową, posyłając mu wymuszony uśmiech. Chłopak chciał dodać coś jeszcze, ale na moje szczęście do stolika podszedł kelner i poprosił o złożenie zamówień. Nie wiedziałam co wybrać, bałam się że jak cokolwiek przełknę to znów będzie mi niedobrze. Poprosiłam Justina żeby wybrał coś za mnie. Justin nie wahając się, wybrał dla mnie półkrwistego steka, którego tak uwielbiam, zestaw surówek i małą porcję frytek. Szczerze powiedziawszy czułam cholerny głód, więc po cichu modliłam się o to, żeby później nie było jakichś komplikacji. Po kilkunastu minutach oczekiwania, kelner przyniósł zamówione przez nas dania. Wsadziłam kęs mięsa do ust i znów poczułam się nie najlepiej. Mięso mi śmierdziało, a smak też dawał wiele do życzenia. Postanowiłam odpuścić sobie stek, a wziąć się za frytki i surówki. 

No, to przynajmniej dało się jeść

- Czemu nie jesz mięsa? – spytał Justin.

- Nie wiem, jest niedobre – odpowiedziałam zrezygnowana, wzruszając przy tym ramionami. Justin odkroił kawałek mojego steka, nabił go na widelec, po czym włożył sobie do ust. Obserwowałam chłopaka czekając na jego reakcję. Miałam nadzieję, że będzie miał podobne zdanie do mojego, ale tak się nie stało

- Jest bardzo dobry. Nie rozumiem co ci w nim nie smakuje – powiedział, a ja poczułam się głupio. 

Momentalnie moje policzki się zaczerwieniły. Nie czekając długo i nie mówiąc nic, odsunęłam krzesło i odeszłam od stolika, kierując się w stronę łazienki. Widziałam tylko jak Justin przygląda mi się zdziwiony. 

-----------------------------------------------------------------------------

Hej kochani :) Jak się podoba rozdział? Na kolejny zapraszam już jutro :)

Justin Bieber - Sekret... |J.B|Where stories live. Discover now