22

1.2K 70 7
                                    


Stałyśmy pod sceną, czekając na rozpoczęcie się koncertu. Wkoło było ciemno, a jedyne światło jakie można było dostrzec to włączone lampy telefonów. Wszędzie słychać było krzyki i piski fanów, jedne tuż obok nas inne z oddali. Krzyczeli jego imię, piszczeli, płakali. To było niesamowite, a przeciez nawet się nie zaczęło. Jego nawet jeszcze na scenie nie było, a fani już pokazywali to, jak bardzo cieszą się na ten występ. 

Nie mogłam uwierzyć w to, że tu jestem, że mój chłopak, chłopak którego widuję codziennie w dresach, w wyciągniętej koszulce... Że za chwilę stanie tu przede mną, jako idol tych wszystkich zgromadzonych ludzi. Mój Justin, moja miłość, moje życie, stanie przede mną w zupełnie innej odsłonie. Sama zaczęłam piszczeć jak oszalała, kiedy usłyszałam jego głos, puszczony z głośników. Podobno właśnie w ten sposób otwierał każdy koncert. Przed każdym występem puszczana była przemowa, wprowadzająca fanów w dalszą część koncertu. 

Po chwili na scenie zaczęło włączać się światło, a z podłogi wyjechała szklana klatka, w której znajdował się mój Justin. Kolana ugięły się pode mną gdy wydobył kilka pierwszych dźwięków. To było niesamowite, nie do opisania. Spojrzałam na siostrę, która z utęsknieniem wypatrywała Boba. Wróciłam wzrokiem na scenę, nad którą wisiała już szklana klatka z Justinem w środku. Chłopak wykonywał dobrze znaną mi piosenkę 'Mark My Wrods', pisząc słowa mazakiem po szkle. 

Kiedy piosenka skończyła się, a klatka z powrotem wjechała pod scenę, poczułam dziwną pustkę. Chciałam jak najszybciej zobaczyć go i usłyszeć jeszcze raz. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, co czują fani po zakończonym koncercie, kiedy ja po jednej piosence nie mogłam się ogarnąć. Ja przynajmniej po koncercie spotkam się z nim, przytulę pocałuję, a oni? Oni będą musieli oblizać się smakiem i wrócić do swoich domów. 

Po chwili światła na scenie rozświetliły się jeszcze bardziej, a kolejna zapadnia zaczęła się podnosić. Jak można się domyśleć, Justin wyjechał nią na scenę. Pojawili się również tancerze, którzy z dokładnością odtwarzali ruchy, ćwiczone podczas prób. Usłyszałam głośny pisk siostry i już wiedziałam czym on jest spowodowany. Tuż obok Justina pojawił się Bob, który tańczył teraz jak petarda. Nie dziwię się, że był na pierwszym planie. On po prostu urodził się tancerzem, a kroki które wykonywał były tak płynne i dopracowane, że aż trudno było w to uwierzyć. Justin znów zaczął śpiewać, w międzyczasie wykonując układ taneczny. 

Po skończonej piosence, chłopak przywitał się z fanami

- Hello Boston! – krzyknął, a tłum odpowiedział tym samym. 

Justin podziękował za przybycie, powiedział że cieszy się że może dla nich występować i zaprosił do wspólnej zabawy. Patrzyłam na niego jak sroka w obraz, nie mogąc oderwać oczu od mojego mężczyzny. Był idealny w każdym calu, a ja miałam go tylko dla siebie. 

Po kilku skocznych piosenkach, Justin poprosił tłum, żeby nieco się wyciszył, złapał gitarę w rękę a następnie powiedział słowa, które na zawsze już zostaną głęboko wyryte w moim sercu. Były one skierowane do mnie...

- Kochani, proszę o chwilę skupienia – tłum krzyknął, ale Justin sprytnie uciszył go, przykładając palec do ust 

- Jest to dla mnie wyjątkowy wieczór, ze względu na osobę która tu ze mną jest. Kate, wprawdzie cię nie widzę, ale wiem że jesteś tu i chcę zadedykować ci tą piosenkę. – zamarłam na te słowa, czekając na ciąg dalszy 

-„ I won't let go. I'll be your lifeline tonight" – powiedział - "Everynight" – dodał, a moje serce zabiło trzy razy szybciej. 

To były najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek od niego usłyszałam. Słowa które dawały mi pewność, że zawsze przy mnie będzie. Że choćby nie wiem co, on będzie trwał przy moim boku. 

Słuchałam w skupieniu piosenki którą wykonywał, bujając się lekko na boki. Była cudowna, niesamowita i idealna. To będzie już zawsze moja piosenka. Siedział tam i z czułością w głosie wyśpiewywał każdy wers. Jego palce zahaczały o struny, nadając słowom przyjemną dla ucha melodię. 

Kiedy skończył, tłum nagrodził go oklaskami, a ja westchnęłam ciężko, żałując że to koniec piosenki.

- Chciałabym mieć takiego chłopaka. Kate, jesteś szczęściarą – powiedziała Ana, przytulając się do mojego boku. 

Wiem, że jestem. Pewnie, że jestem... No w końcu nie każdy może mieć za chłopaka Justina Biebera. 

W połowie wykonywania jednej z piosenek, coś się stało. Justin przerwał śpiewanie, odwrócił się tyłem do publiczności i pochylił ku podłodze. Zauważyłam, że wymiotuje, a następnie zbiega ze sceny. Nie czekając długo, pobiegłam za kulisy, sprawdzić czy z nim wszystko okej.

- Justin! – krzyknęłam, widząc chłopaka siedzącego na schodkach. 

Podniósł wzrok na mnie, a ja zauważyłam jak cholernie blady jest. Podeszłam do niego, przyłożyłam dłoń do czoła chcąc sprawdzić czy może nie ma gorączki. Nie miał...

- Co się stało?

- Nie wiem – wzruszył ramionami – Nie dobrze mi się zrobiło – powiedział. 

Usiadłam obok niego i sięgając po wodę która stała obok nas, podałam mu ją 

- Boże, ale wstyd – powiedział kręcąc głową na boki

- Co ty mówisz w ogóle. Takie rzeczy się zdarzają, nie przejmuj się – powiedziałam, widząc to jaki jest zakłopotany. 

Usłyszałam że zapowiedziana została przerwa techniczna, więc Justin miał jakieś piętnaście minut na odpoczynek. 

- Mówiłam, że ten kurczak był niedobry – powiedziałam patrząc na niego. Chłopak nie powiedział nic, kiwnął tylko głową i wstając na nogi, wyciągnął do mnie dłoń i poprowadził mnie do swojej garderoby.

- Swoją drogą – odezwałam się gdy byliśmy już na miejscu. Justin przepłukał usta wodą, po czym włożył do buzi listek gumy miętowej – Dziękuję za piosenkę – powiedziałam podchodząc bliżej

- Nie ma za co – odpowiedział, wpijając się w moje usta – To jest właśnie to, co myślę – dodał.

Odpoczęliśmy chwilę, po czym Justin wrócił na scenę przepraszając fanów za to co się stało. Wykonał jeszcze kilka piosenek i koncert się zakończył. Było mi przykro, bo wiedziałam, że przed nami została tylko noc i Justin będzie musiał jechać dalej.

Wróciliśmy do pokoju hotelowego, wcześniej odwiedzając kierownictwo hotelu i informując ich o złym samopoczuciu po zjedzeniu kurczaka w ich restauracji. Kierownik przeprosił, zapewniając nas że to więcej się nie powtórzy i dając rabat na opłatę za pobyt. Wzięliśmy wspólną kąpiel, po czym położyliśmy się do łóżka. Wiedziałam, że Justin musi się wyspać, więc o jakichkolwiek igraszkach nie było nawet mowy. Poza tym, w dalszym ciągu nie czułam się najlepiej

- Kate – zwrócił się do mnie chłopak, kiedy leżeliśmy przytuleni do siebie. – Jedź ze mną – dodał, na co uniosłam głowę, spoglądając w jego oczy

- Jesteś pewien, że nie będę przeszkadzać? – spytałam, czując jak na mojej twarzy pojawia się mocna czerwień. Nie wiem czemu tak zareagowałam, ale chyba po prostu nie chciałam być dla niego ciężarem. Nie chciałam, żeby proponował mi to tylko dlatego żebym czuła się dobrze, chciałam żeby on chciał tego równie bardzo jak ja.

- Co ty mówisz – powiedział, odgarniając kosmyk włosów który zaplątał się na mojej twarzy – Wszyscy inni ale nie ty. Ty nigdy nie przeszkadzasz... W zasadzie obawiam się, że mogę nie wytrzymać bez ciebie kolejnych dwóch dni i boję się że z tego powodu mogę przerwać trasę – powiedział uśmiechając się lekko, na co i ja się uśmiechnęłam

- Dobrze pojadę, ale jeśli tylko będziesz miał mnie dosyć, to mi powiesz, okej?

- Taa, a teraz dobranoc – powiedział, całując moje czoło. 

Jak zwykle nawet nie zdążyłam odpowiedzieć bo on już zasnął. Pocałowałam jego usta i kładąc głowę z powrotem na jego klatkę piersiową, zamknęłam oczy próbując zasnąć.


Justin Bieber - Sekret... |J.B|Where stories live. Discover now