Część 21

1.3K 39 0
                                    

Obudziłem się. Moje oczy raziło światło i biel. Biały sufit i ściany i meble. Wszystko białe. Czy to szpital?
-hej Zayn, niestety przez najbliższy tydzień się nie pobawimy, masz dużo bandaży i ran otwartych, mogłeś się wykrwawić. Na szcześćie Lou studiował doktorat. Nie pozwoliłbym ci umrzeć chłopczyku
Przypomniały mi się słowa Harrego, on próbuje zniszczyć dominatów oraz jego, że nie wierzy że jestem też uległym. Chyba wiem jak sprawić by żałował. Ale równie dobrze może wtedy zadać mi jeszcze więcej bólu. Cholera, trudny wybur, dziś chyba nie zaryzykuje. Wróciliśmy do domu, usiadłem na kanapie i zacząłem sprawdzać coś na telefonie. Liam w tym czasie odpalił laptopa. Wkradłem się do jego myśli a potem do ciała, obserwując co robi. Oglądał moje zdjęcia z młodości. Bardzo się zminiłem. Na zdjęciach mam ulizaną grzywkę, jak jakiś lizus, Boże za co, mój sześciopak? Ledwo widoczny, ciemna cera ioczy, to się nie zmieniło, no może po za skrzydłami. Właśnie skrzydła, mam nadzieje że ich nie skrzywdził. Wracam do swojego ciała i idę do łazienki. Zakluczam się. Moje czarne niczym nocne niebo skrzydła wydostają się z tatuażu rozrywając opatrunki. Rozkładam je
-lucyferze
Szlocham widząc powyrywane skrzydła mase strupów i krwi, blizny a gdzieniegdzie mięso lub kości. Widok jest okropny. Z kieszeni zpodni wyciągam zapalniczke. Mały ogień, za dużo mi nie daje, kilka blizn znika ale tylko tyle. Gaz w zapalniczce kończy się a moje skrzydła nie wyglądają lepiej. Nie wiem co mam zrobić. Zbyt słaby by użyć mocy, moge tylko szukać ognia. Chowam skrzydła, zmieniam je w tatuaż, zawijam nowe opatrunki i ubieram się. Zakrwawione bandaże oraz zapalniczka lądują w koszu na śmieci a ja wracam do salonu. Liama jednak już tam nie ma. Z jego sypialni ulatnia się smakowity zapach a po chwili słysze wołanie dominata
-zayn?!
Idę w tamtą stronę. Na biurku leżą dwa tależe czegoś dobrego, jednak kiedy przekraczam próg pokoju Li zamyka mnie w swych silnych ramionach. Wtulam się jeszcze bardziej czując od niego ciepło. Szybko i niepostrzeżenie zabieram mu zapalniczke i puszczam chłopaka
-przepraszam Zayn, nie chciałem cię aż tak uszkodzić, mam nadzieję że nie byłeś na siłowni, ruch w takim stanie nie jest ci wskazany
-zmieniałem opatrunki
-w porządku, jedz Zayn potem sprawdzę jak wyglądają te rany dobrze
-yhym
Przytakuje zaczynając już jeść pyszny obiad. Liam po jakimś czasie odnosi do zlewu nasze puste tależe. Ściągam koszulke i kładę się na brzuchu na satynowej pościeli. Li rozwija bandaże i słysze jak głośno wciąga powietrze na widok ran. Tak wiem, byłoby mi miło gdybyś dał mi troche ognia! Ale nie, przecież on nie wie że jestem Lucyferem. No może jeszcze nie , ale w połowie z pewnością. Chłodna maść trafia na moje rany. Jest to przyjemny chłud, troche szczypie ale potem jest mi lepiej. Leże w bezruchu jakieś pół godziny. Wtedy maść zasycha i Liam powinien założyć bandaże. Właśnie, powinien.
-pamiętaj żeby się nie ruszać
-ale Li
-albo cię zwiąże
Z trudem przełknąłem śline, przecież mówił że dziś nie chce się ze mną bawić, Boże czy to moja ostatnia chwila życia? Po chwili czuje język Liama przy otwartej ranie na łopatce. Wciska tam język, jest to dziwne uczucie jak z tą maścią tylko szczypie jeszcze bardziej ale też przynosi ukojenie. W pewnym momencie moje spodnie i bokserki znikają. Liam pięści moje pośladki swoimi dużymi dłońmi i całuje każdą najmniejszą ranke. Puki co nie miałem problemu z nie ruszaniem się, ale teraz, ile można leżeć? Jeszcze zrozumiałbym gdybym spał ale tak to... Słodki Jezu... Język Li niespodziewanie wbija się w moją dziurkę. Chcę wygiąć plecy z przyjemności ale dominat wyczuwając to dociska moje ciało do pościeli. Szybko dochodze gdy język starszego pieprzy mnie bez skrupułów. Właściwie nawet nie wiem ile lat mają moi porywacze. Dopiero teraz brunet zawija mi bandaże i ubiera spowrotem bielizne. Mimo tego że jest jeszcze jasno czuje jak ten kładzie się obok, obejmuje mnie i zasypia. Ide w ślad za nim. Przykładając policzek do rozgrzanego torsu mężczyzny, nie wiem nawet kiedy zasypiam.

Mały Zayn już zasnął
Zabić diabła
Pójdzie gładko
Gładko łatwo
Wracaj do domu
Diable z podziemi
Ogień już za tobą tęskni
Tęskni płacze
Dusze krzyczą
Panie chaosu
Gdzie jesteś
Karać dusze powinieneś
Nie szukaj ciała
To nie ta wiara
Boga nie pokonasz
Aniołów cała zgraja
Zabieraj swe moce
Skrzydła i rogi
Swój ogon, złe oczy
Nie chcemy tu ciebie
Karać dusze ci się chciało
Nie szukaj więc ciała
Jesteś bezsilny
Bo aniołów na ziemi jest pełno
Widze jak cie boli
Jak miecz moje słowa
Jeszcze chwila jeszcze moment
A wypędzimy z ciebie potwora

-zayn, obudź się
-tak Liam?
-bandaże przesiąkły
-ym... Ja zrobie to sam, musze do łazienki
-dobrze, zaraz po tem możesz iść do Nialla

Znowu nie zdążyłam
Przeklenty ten Liam
Jutro znów spróbuje
Tylko wiara mnie ratuje

you are mine Zarry/Ziam/Ziall/ZouisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz