Świąteczna Cz1

1.7K 33 0
                                    


Zayn wrócił z siłowni zmęczony, spocony i głodny. Dziś wigilia a świadomość że spotyka się z rodziną co raz bardziej go przytłaczała. W wieku szesnastu lat dołączył do armii, rok później jechał na swoją pierwszą misję. Sprawdził się tam jak nikt nigdy przed tem. Nie tylko przyjął jedną z trzech kulek posłanych w oficera ale również zastąpił go po śmierci, doprowadzając Anglików do zwysięstwa. Walka była zaciekła, blizna przechodząca przez lewą część warg oraz nowa rana, od czoła po kraniec kości policzkowej. Tyle mogła zobaczyć jego rodzina po siedmiu latach rozłąki. Dwadzieścia trzy lata. Młody i sławny. Wciąż pionący się w górę, nieznający nawet, całej swojej rodziny. Ograniczał się do rodziców, rodzeństwa i dziadków. Pierwsza wigilia jaką przeżyje z całą rodziną oraz ósma wigilia przy jakiej wciąż będzie czekał na wezwanie. Zaczęło się ściemniać. Młody Malik wziął szybki prysznic by nie zabić rodziny smrodem swego potu i krwi. W szkole munduriwej uczyli ich że blizny są oznaką słabości, chyba że te z poświęcenia. Dlatego właśnie Malik nie zakrywał blizn. Ta obok serca , postrzał oficera, ta na ustach, wskoczenie do morza rekinów by ratować jednego ze swoich żołnierzy i ta na oku, obrona kobiety. Ta odwdzięczyła mu się wspólną nocą. I mimo radości że nie jest już prawiczkiem czuł że to nie było to. Ubrał się w zwykły strój, raz chciał poczuć się jak zwykły chłopak a nie żołnierz armii krajowej. Na prawe ucho założył męski kolczyk. Lubił je nosić, czuł się wtedy jak ci wszyscy szaleni chłopacy co noc chodzący do klubów z masą tatuaży i piercingu. W bagarzniku pełno miał prezentów, począwszy od biżuteri z Paryżu dla matki po polską tabakę z Kaszub dla dziadka, wykwintne obrazy i inne pamiątki, czy też podarki z wojen. Ludzie różnie odwdzięczali się za pomoc, pieniądze były częste, miały zapewnić jedzenie, picie i broń oraz lekarza jednak takie tam błyskotki i inne duperele otrzymywali również. Zayna postrzegano jako graficiarza z piercingiem i kilkoma tatuażami. Był przystojny, masa kobiet do niego wzdychała a chłopcy przejmowali jego styl. Czasem w internecie pojawiały się o nim wręcz przerażające informacje i brunet często zastanawiał się skąd ci ludzie to wszystko wiedzą. Wsiadł do Jaguara poddenerwowany. Po tylu misjach, kasy miał jak lodu, zwłaszcza teraz na świěta. Jego jednostka oraz kilka innych często wysyłało mu prezenty, najczęściej kolorowe spreje lub też zezwolenia na malowanie po ścianach pewnych budynków zewnątrz albo wewnątrz muzeów. I to było to co kochał robić. Był artystą, który walczył na wojnach, szpecąc swe ciało i marnując talent. Tak uważała jego rodzina gdy otworzyli mu drzwi po tych siedmiu latach. O jednak nie przejmował się tym, bo wolność i ratowanie życia było dla niego na pierwszym miejscu. Rodzice z skwarzonymi minami oglądali okropną twarz i nie rozumieli czemu tyle nastolatek oraz geji go kocha, był ochodny. Był ochydny puki w oczach jego siostry nie pojawiły się łzy. Ona prawie nigdy nie mówiła o swoim chłopaku, powód był jeden. Po odejściu Zayna rodzice znienawidzili armię a jej chłopak to ten którego uratował w rzece. Brunetka rzuciła się na Zayna płacząc
-urarowałeś go! Tak bardzo ci dziękuję!
-hej spokojnie, to był mój obowiązek
Szepnął widząc salutującego przy stole chłopaka. Wtedy wszystko zrozumiał
-spocznij szeregowcu, to święta a nie wojna
Rozejrzał się po ludziach siedzących przy stole. Nie wiedział że ma tak rozbudowaną rodzinę. Masa ludzi patrzyła na niego i płaczącą ze szczęścia siostrę
-zayn ta blizna- dotknęła jego ust- to wtedy prawda?
-jedna z trzech, z których jestem dumny
Mruknął cicho siadając obok siostry i jakiegoś chłopaka. Brązowe loki, zielone oczy i młodszy o jakieś dwa lata.
-dumny? Dumny? Zayn nigdy nikogo nie znajdziesz z tak oszpecioną twarzą, zresztą czy ty masz kolczyk? Jakbyś był pedałem!
Wydarł się ojciec. Szerefowym coś ruszyło, chciał zastrzelić starszego Malika ale widząc spokój swefo sierżanta zrezygnował. Młodszy malik wziął kromkę chleba i formułkę którą powtarzał w każdą wigilie ze skłuconymi osobami posłał ojcu
-każdy z nas jest inny, charakterem i budową ciała, ilość blizn i ran psychicznych różni nas od siebie, ale każdy kogoś stracił, dlatego kiedy przyjdzie nam walczyć dalej przysięgam że skoczę pod kule za bratem swoim choćby i skłuconym
Rozerwał kawałek chleba i połowę dał ojcu ten jednak wytrącił chleb z ręki Zayna i odszedł na drugi koniec stołu. Młody Malik przyklękł przy chlebie, podniusł go i pocałował po czym opuścił dom rodzinny. Usiadł na masce Jaguara i zjadł chleb opierając się o szybe samochodu, patrząc w gwiazdy po jego policzku poleciała łza. Stracił dwójkę najlepszych przyjaciół. Liam Payne, facet oddał życie za Zayna kiedy obaj byli szeregowymi, mieli po szesnaście lat. Drugi, Niall Horan, skoczył w płonący dom by wyciągnąć Malika, obaj byli oficerami, sytuacja sprzed roku. I on na prawdę nie miał siły by tracić teraz kogoś jeszcze, tymbardziej ojca. Jego szeregowy podszedł do niego z chlebem
-chodźbym miał jutro umrzeć, niech zgode naszym duszą przyniesie ten chleb
-niech przyniesie zgode i równość
Kilejna formułka, Malik uśmiechnął się pod nosem i zjadł kolejną połowę chleba. Otworzył bagarznik i wyciągnął prezenty.
-masz, weź jei im rozdaj, ja będę już wracał
-to nie wigilia żołnierska a z rodziną, niezażegnany konflikt nie oznacza że powinieneś sobie iść
-to jest mój ojciec, siła wyższa, nie chce mnie, nie zobaczy mnie
Młody chłopak wrócił do domu kiedy Zayn znów zapłakał. Od zawsze był nie chciany. Zapalił papierosa i wyciągnął spreje. Na ścianie budynku napisał tylko życzenia od złamanego serca i wsiadł do samochodu.
-jest piękny...
-co?
-obraz, jest wspaniały
-zayn Malik
-harry Styles
Odparł chłopak i wgramolił się na kolana żołnierza. Brunet zdziwiony spojrzał na chłopaka. Harry siedział centralnie na jego kroczu, ręce kładąc na jego barkach. Zbliżył głowę i spojrzał na usta sierżanta. Zayn nadal nie rozumiawszy sytuacji pozowił młodszemu się pocałować. I cholera, to było to czego szukał. Był gejem. Od samej myśli o seksie z Harrym zarumienił się po uszy. Harry odczpił się zadowolony i pewny siebie od niespokojnego Zayna.
-jemioła
Powiedział z uśmiechem zielonooki unosząc nad ich głowy zieloną gałązkę i poruszając biodrami. Malik nigdy nie znał tak przyjemnego uczucia i zaczął mruczeć łapiąc biodra Stylesa i dociskając je do swoich.
-jedziesz ze mną, siadaj obok i zapnij pasy, łamię przepisy
-no tak, mundurowi, nie znacie granicy
-Hazz, równie dobrze mogę cię wziąć na tyłach mojego Jaguara
-nie, nie, myślę że sypialnia to lepszy pomysł
Uśmiechnął się przepraszająco i zapiął pasy. Ruszyli. Ręce Harrego zaraz znalazły się przy rozporku Zayna w którego głowie huczało że będzie to długa podróż...

you are mine Zarry/Ziam/Ziall/ZouisWhere stories live. Discover now