34

1.2K 65 7
                                    

5/6- 618 słów

Może ktoś zgadnie co to była za piosenka?
Przypomnijmy sobie festiwal. Przypomnijmy sobie moje wylane łzy na jego widok czy usłyszenie jego głosu. Może to dziwne, ale pamiętam to z dokładnością co do sekundy co przeżywałam jak śpiewał na scenie dla tysiąca osób, a jednak dedykował to mnie, powiązał ze mną kontakt wzrokowy i widział jak cała jestem zryczana. A jeżeli ktoś się jeszcze nie domyśla.
Tak piosenka Imagination, z którą mamy wiele wspomnień. Czyli festiwal, razem spędzone dni w Warszawie, współpraca od Remika, pisanie normalnie i pisanie na kik'u.

In my dreams you with me, we'll be everything I want us to be, and from there who knows? Maybe this will be the night when we kiss for the first time or this just me and my imagination. We walk we laugh and spend our time. Walking by the ocean side.

C U D O W N I E !

Chciałam powstrzymać łzy, żeby nie zmyć godzinnej pracy nad makijażem, ale no proszę was to było piękne!

Całą piosenkę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. A mi łzy spływały po policzkach.
Śpiewałam z nim i lekko się kołysałam. Pod koniec piosenki. Nic nie widziałam. Nie przez łzy. Przed oczami zrobiło mi się czarno. Nic nie słyszałam. Przestraszyłam się bardzo nie wiedziałam co się dzieje. Ani ze mną, ani w otoczeniu. Ale przecież organizm nie będzie mi zamykał oczu. Pierwsza próba nie udało się. Druga.. wszystko widzę. Jestem w ramionach Artura. Przytulamy się. Co się przed chwilą działo? Sama nie wiem. Nie chce się nawet pytać jak coś było nadzwyczajne sam mi powie.

-Dziękuję.- wyszeptałam bardzo słaba sama nie wiem czemu i po czym.

-Już dobrze?-zapytał przejęty.

-Tak, a czemu pytasz?- dziwna sytuacja.

-Nie nic, wiesz tak orientacyjnie..poznajesz moją rodzinę i no, musiałem się zapytać.- wydukał, coś musi być na rzeczy. Ale jeżeli nie mówi widać, że nic poważnego.

-Dobrze, więc bawmy się dalej.- odpowiedziałam zarzucając ręce na jego szyje, a on umieszczając swoje dłonie na moich biodrach. Zatańczyliśmy jeszcze do paru piosenek i poczułam ogarniające mnie zmęczenie.

-Usiądziemy?- zaproponowałam nic nie sugerując.

-Jasne.- uśmiechnął się trzymając mnie za rękę. Usiedliśmy.

-Jak samopoczucie?- zapytała mama Artura na co ten zrobił dość dziwną minę.

-A bardzo dobrze, dziękuję. Jak u pani?- zapytałam uśmiechając się, ale w środku czułam jak coś mnie kłuję. Nie mam pojęcia, w którym miejscu, ale było to bolesne. Czuje, że moje zdrowie nie jest takie jak zawsze, coś ogarnia mój organizm. Nie usłyszałam nawet odpowiedzi pani Bogny. Ale udawałam, że wszystko w porządku i przytaknęłam z uśmiechem na twarzy. Trochę źle mi z tym, że psuję mu imprezę.

-Artur możemy pogadać?- zapytałam.

-Jasne, chodź.- uznał.

Poszliśmy w stronę wyjścia. Przeszliśmy jedną alejkę dalej i znaleźliśmy się na ławce oświetlonej przez dużą ilość lampek.

-Słuchaj, bo ja czuję, że coś jest ze mną nie tak, jestem bardzo słaba, ale nie chce ci już do końca psuć tej imprezy. Dobra daj mi kluczę i wezmę taxe.- opowiedziałam mu wszystko.

-Nie. Jak już to jadę z Tobą.- odparł od razu.

-Ty zostajesz, zrozum musisz być na tej imprezie.- uznałam.

-Ale ona się już powoli kończy, a nie możesz pojechać sama.- odpowiedział.

-Dlaczego?Jeżeli mam być szczęśliwa to zostań jeszcze tutaj.-odpowiedziałam.

-No już dobrze zostane, ale nie na długo.- odpowiedział gładząc mnie po ręku.
Wzięłam od niego kluczę, pożegnałam się z jego rodziną i wyszłam. Taxi już na mnie czekało. Podałam adres jego domu i po dłuższej chwili byłam na miejscu.

Otworzyłam mieszkanie. Od razu się przebrałam w luźne hamerki i białą bokserkę.
Odetchnęłam głęboko siedząc na kanapie. Doskwierał mi mocny ból głowy, więc postanowiłam pójść po tabletki. Wstałam przeszłam parę kroków i jak wcześniej czarno przed oczami tylko tym razem nic nie czuję, oprócz bólu po upadku na podłogę.

Hejcia😻 Przed ostatni rozdział z maratonu postanowiłam, bardziej się chciałam zaangażować w koniec tego ff, więc chyba trochę to przedłużę. Miłego dnia🙌⭐️

Jeżeli zobaczycie jakiś błąd w rozdziale, napiszcie w komentarzu!

Come back, bae...|| Artur SikorskiWhere stories live. Discover now