ZŁY | ISAAC

353 30 10
                                    

Byłem tak blisko od pocałowania Lucy i czułem, że moje ciało tego pragnie.  Z resztą widząc ją wygiętą pod takim kątem, stwierdziłem, że też tego chciała. Podobało mi się to w jaki sposób zerkała na mnie z nad wpół przymkniętych oczu. Wydawała mi się taka drobna i delikatna.  Chwyciłem ją za prawy policzek i przejechałem lekko kciukiem. Pokonując resztę dzielących nas centymetrów, zawahałem się przed jej ustami, czekając na jakikolwiek jej ruch. W głowie pulsowała mi jedna myśl "zrób to", a usta same lekko się rozwarły. Czułem ciepło jej oddechu na policzkach, oddychała za szybko. Przysłuchałem się jej biciu serca, które łomotało w taki sposób, jakby zaraz chciało wyrwać się z jej kształtnej piersi i uciec.Mijały sekundy, a może minuty czy godzinny, a ja zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem. Już chciałem się odsunąć, gdy nagle ona połączyła nasze usta.

Doznania były ogromne, jej usta wilgotne, ciepłe i tak przyjemnie miękkie, że nie mogłem się opanować. Wpiłem się w nie, pogłębiając pocałunek. Czułem jak gorąco uderza mnie , a moje własne serce przyśpieszyło do tempa bicia serca Lucy.  Było zupełnie inaczej gdy  ją całowałem. Nie tak jak z każdą inną dziewczyną.  W tym pocałunku rządziły uczucia, które wylewały się ze mnie prosto do niej.  Miałem nadzieje, że to poczuła i jak na zawołanie Lucy przyciągnęła mnie bliżej siebie, a ja usłuchałem niemal wpadając na jej krzesło.  Dzikość we mnie narastała, potrzebowałem więcej, chciałem więcej jej pocałunków. Mógłbym tak klęczeć i nie odrywać się już nigdy od jej lekko różowych, pełnych ust.  To było wspaniałe uczucie, którego nigdy przedtem nie odczuwałem. Ona nie była jakąś tam dziewczyną. Cholera, lubiłem ją. Wolną rękę wplątałem we włosy Lucy, a ona westchnęła. Zesztywniałem. Wszystkie moje komórki ciała ostrzegały bym tego nie robił,  ale nie wytrzymałem. Ten dźwięk mnie tak cholernie podniecił...

Podniosłem Lucy z krzesła, a ona jakby czytała mi w myślach, oplotła mnie  nogami w pasie, a ręce usadowiła na karku. Poczułem jej uśmiech podczas kolejnych, nieziemskich pocałunków.  Cholera, co ja robiłem? Nie powinienem do tego dopuścić, ale... Nie mogłem się opanować. Pragnąłem tego, pragnąłem jej.

-Em...- nagle usłyszałem czyjś  głos za pleców Lu. Odsunąłem się od jej twarzy , ale na niezbyt dużą odległość i spojrzałem w kierunku źródła dźwięku. - Ja wiem, że miedzy wami od zawsze była chemia, ale nie mogłem już dłużej wytrzymać, bo nie śpię już tak z dziesięć minut, a widząc rozwój wydarzeń nie chciałem się wtrącać i...

Stiles siedział opierając się o miękkie poduszki na swoim łóżku szpitalnym. Jego wcześniej blada twarz nabrała już koloru, ale sińce pod oczami nie znikły.  Siniaki na policzkach lekko zbladły, a rozcięta warga wyglądała już lepiej. Lucy zeskoczyła ze mnie gwałtownie. Jej policzki był ekstremalnie różowe, co jeszcze bardziej mnie podnieciło. 

- Stiles! - Dziewczyna podeszła do niego z zamiarem uściskania go, a on wyciągnął ku niej obie ręce, zezwalając na gest.-  Tak się bałam o ciebie!

- Własnie widziałem- odparł.- To co między wami jest? 

Lucy z zakłopotaniem wymazanym na twarzy, puściła przyjaciela i odgarnęła włosy za ucho. Albo mi się wydawało albo jej policzki były jeszcze bardziej czerwone. Uśmiechnąłem się pod nosem dumny, że w taki sposób dziewczyna reaguje na mnie. Przybrałem niedbałą pozę, opierając się o ścianę na przeciwko łóżka Stiles'a.

-  Między nami zupełnie nic nie ma. - Jej głos był stanowczy, choć wyczuwałem lekkie drgania.- zupełnie nic.

Auć, zabolało. Moje serce na ułamek sekundy zamarło i ponownie zaczęło bić, wciągnąłem gwałtownie powietrze. Stiles i Lucy spojrzeli na mnie w tym samym czasie, a ja natychmiast przybrałem maskę największego dupka, udając, że nic mnie to nie ruszyło. Dlaczego Lucy  to powiedziała? Ewidentnie było coś między nami przed minutą!  Wkurzyłem się i skrzyżowałem ramiona na piersi. Wkurzyłem to zbyt łagodne słowo. Ja byłem wkurwiony. Po co zaprzeczać skoro właśnie całowała mnie namiętnie na oczach Stiles'a?

- Okej...- Chłopak spoglądał zdezorientowany to na mnie, a to na Lu. - Chciałem się tylko dowiedzieć...Czy któreś z was mogło by mi wyjaśnić, co ja robię w szpitalu? 

Zdenerwowany całą sytuacją, stwierdziłem, że wyjdę z sali szpitalnej i zostawię całą odpowiedzialność na barkach Lucy. Nie chciałem mu tłumaczyć, że prawie go zabiłem. Mimo, że to nie byłam ja, a raczej moja nieopanowana wersja tego drugiego mnie, wciąż czułem się winny.  

Skierowałem się do automatu ze słodyczami, wytężając słuch by podsłuchać rozmowę tych dwojga.

- Więc? -  zapytał Stiles.

-Co?

- Co między wami jest? - Głos Stiles'a był spokojny w porównaniu do głosu Lucy.

Nastała krótka pauza. 

- Nic między nami nie ma i wątpię, żeby było. - Odparła po chwili.

- A ten pokaz waszych buzujących hormonów? 

- Myślę, że to były tylko hormony. Nic więcej. Isaac jest wilkołakiem, Stiles... On nie jest dobrym...

Rąbnąłem pięścią o ścianę, zostawiając w niej ogromną dziurę. Na moment przestałem słuchać, złość buzowała we mnie zagłuszając jakiekolwiek odgłosy.

-...Miewa te... ciągłe zmiany nastroju. Wydaje mi się, że.... nie chce...

Cholerne szumienie krwi w moich uszach zagłuszyło część rozmowy. Moje serce niewiarygodnie szybko biło, a ja nie kontrolowałem tego co się ze mną dzieje. 

- Przecież go lubisz. - Usłyszałem Stiles'a.

- Nie wiem czy go lubię.  Nie znam go. 

-Uratował ci życie, jest naprawdę dobrym typem faceta. 

- Jestem wdzięczna, że mnie uratował, naprawdę, ale to nie zmienia faktu, że nie chce być ani całować się z facetem, któr...

Wrzasnąłem dając ujście wszystkim swoim negatywnym emocjom. Nie chce mnie bo jestem wilkołakiem?  Bo raz w miesiącu nie panuje nad sobą? Bo jestem potworem?  Czy Lucy Black to miała na myśli?  Wściekły uciekłem z tamtego miejsca kierując się do windy. Musiałem się wydostać na świeże powietrze chociaż na chwilę.



Writewithme.com ✅Where stories live. Discover now