CZARNA ZIEMIA

403 41 1
                                    

Taki maratonik wam zrobię  : 

|ISAAC|

Sześć okrągłych, płaskich i białych kamieni. Sześć przerażonych i młodych osób. Sześć rodzajów płynącej krwi, podarowanej w ofierze Czarnej Ziemi.  Moje myśli nieustannie krążyły wokoło tego co nas czekało. Nie bałem się, nie miałem nic do stracenia, chyba że Lucy. Dziewczyny, której nie znam, którą widziałem raz, przypadkiem, na szkolnym korytarzu. Nie wiedziałem o niej praktycznie nic, ale czułem, po prostu czułem, że muszę ją poznać. Porozmawiać sam na sam, przytulić i dać poczucie bezpieczeństwa. Czułem, że ona jest warta ryzyka.

Stałem po środku dziwnego kręgu, pogrążając się coraz bardziej w myślach. Moi przyjaciele ogarniali jakiś schemat, kto gdzie stanie czy coś podobnego, a ja zastanawiałem się tylko, co nas czeka jak tam wejdziemy. Nawet nie wiem czy ona żyje. Przez dziwną wiadomość Lydii już nie wiem ile zostało mi czasu bym mógł uratować tą dziewczynę. 

Zerknąłem w tym całym chaosie na Scott'a, który nie wyglądał na zadowolonego. Idealny plan Stilinski'ego wyglądał na dość znajomy. Wydaje mi się, że już kiedyś to zrobił, bo Scott nie zawahał się, ani nie wycofał. Cóż co prawda został zapięty na ogromny łańcuch, trzymany przez Derek'a. Gdybym był w lepszym nastroju śmiałbym się, ale teraz odczuwam tylko współczucie. Beta spojrzał na mnie, a jego żółte oczy w dalszym ciągu nie zmieniły się w ludzkie. Nie wiem czy to dlatego, że stara się uleczyć, a w prawdziwej formie jest nam lepiej, czy dlatego, że traci kontrole nad sobą. Miałem nadzieje, że to pierwsze.  Odwróciłem wzrok i zacząłem podsłuchiwać tego co mówi grupka znajomych.

- ...  Musi być sześć osób i koniec. Scott idzie! Nie ważne czy ma kontrole czy nie, najwyżej go ogłuszymy.- Zaprotestował Stiles.

- Stary, słyszę cię.- Odezwał się słabo Scott.

Stiles odchrząkną i przyciszył głos.

- Mam w samochodzie Baseball, mógłbym po niego wrócić i...

- Jestem wilkołakiem, usłyszałbym cię z końca tego lasu.- Westchną Scott, a ja uśmiechnąłem się do siebie, słysząc tą komiczną sytuację. Zerknąłem na Stiles'a, wyglądał na speszonego i urażonego, że jego pomysł nie przyjął się tak świetnie.

Lydia przejęła kontrole nad rozmową.

- Słuchajcie to nie przypadek, że jest sześć kamieni. W śnie Lucy było tylko pięć, przyszłość musiała się zmienić i czy tego chcemy czy nie, wszystkie wilkołaki idą z nami. Nawet te niestabilne.

Pokiwałem głową, potwierdzając sam sobie ten fakt. Jednak w całej tej grupie jesteśmy najbardziej przystosowani do tego co mogłoby nas czekać na dole. Trzy wilkołaki, a w tym jeden niestabilny. Lecz nie można go nigdzie indziej zostawić, mógłby zrobić sobie krzywdę lub ludziom do okoła. Wystarczy tylko, że ktoś będzie miał taką zachciankę. 

- Ktoś kto stworzył to przejście manipuluje nami. Dowiedział się od Lucy, że przyjdzie nas więcej.   Mógł sobie zaplanować cokolwiek! -Przekrzyczała wszystkich Allison. 

W tym czasie gdy oni się kłócili, ja przyjrzałem się kamiennemu kręgowi. Wcześniej tego nie dostrzegłem, ale w ziemi wyryte były jakieś znaki, a raczej linie prowadzące od jednego kamienia do drugiego, a na środku narysowany był mniejszy okrąg. 

- Ej ludzie... - Zamachałem ręką by podeszli do mnie. 

Gdy to robili i zaświecili latarkami, większość wciągnęła głośne powietrze, jakby wiedziała o co chodzi, lecz ja stałem jak idiota i czekałem, aż ktoś mi coś wyjaśni. 

- Niech ktoś zadzwoni do Deaton'a.- Wyszeptała Lydia, a Alliosn wybrała numer. Przez chwilę rozmawiała z nim, a w tym czasie ja szukałem sensu tego kręgu. 

- Wyślij mi zdjęcie.- Usłyszałem głośniej głos, szefa Scott'a, co oznacza, że był na głośno mówiącym. Dziewczyna szybko wykonała polecenie, korzystając  z aparatu wbudowanego w telefon. Flesz strasznie zamroczył mi oczy i przez chwilę nic nie widziałem.

Zapadła cisza.

-  Linię oznaczają połączenie między dwoma kamieniami. Wygląda na to, że  tam na dole czeka was osobna walka w trzech różnych "kanałach". - Zaakcentował ostatnie słowo. - Musicie dobrać się odpowiednio parami by przygotować się na to co złe moce zgotowały dla was. Niech każdy z was stanie w parze z wilkołakiem.

Zamarłem, automatycznie spojrzałem na Scott'a wciąż zapiętego w łańcuch.  Zaczynał ciężko oddychać. 

I tu zaczęły się schody. 


Writewithme.com ✅Where stories live. Discover now