HORMONOGRAM |SCOTT|

470 33 30
                                    

Wiem, wiem martwiliście się o Stiles'a.

Wiem, wiem świnia ze mnie, że  Isaac oszalał i go o zranił poważnie.

Ale dostaliście STYDIE !

Chwilową bo Stiles.... no..

Z okazji 2 K postanowiłam zrobić nową okładkę i dodałam obsadę. Lu jest niespodzianką :3

Tak propo dostałam pytanie :

Ile będzie trwać WWM (writewithme.com)?

- Jeszcze trochę się pomartwicie. Do końca tego "sezonu" zostało jeszcze trochę spraw do rozwiązania.

Dobra bo przedłużam, zaczynajmy !

___________________

|Scott|

Siedziałem, a może stałem, gdzieś gdzie zupełnie nie powinienem być. Lało. Cholera lało tak mocno, że wystawiając przed siebie rękę, nie widziałem jej. Isaac stał obok mnie, położył swoją dłoń na moim ramieniu. Miałem fart, że tak padło, przynajmniej Allison nie widziała moich łez. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Stoję nad świeżo rozkopanym dołem, będącym znakiem śmierci. Tak, własnie tym dla mnie był, śmiercią. To to pochowam swojego przyjaciela. Spojrzałem po osobach stojących wokoło mnie. Lydia, z głową pochyloną tak niską, że prawie dotykała ziemi. Nadal jest w szoku po tym wszystkim co się stało w ostatnich dniach. Minęły dwa dni odkąd uratowaliśmy Lucy. Odkąd to Stiles ją uratował.... Dwa dni odkąd...

Alison splotła nasze dłonie i uśmiechnęła się nie wyraźnie. Pragnąłem oddać uśmiech, ale nie umiałem.

Spojrzałem przed swoje nogi. Martwe ciało mojego ukochanego psa, spoczywało przede mną, do połowy zakryte czarną płachtą. Nie wiemy jak zginą, ale Deaton sądzi, że to nie była przyczyna naturalna. Musiały mieć w tym udział stworzenia, które spotkaliśmy w podziemiach. Chciały wejść do mojego domu, tego mogłem być pewny. Więc wyznaczyliśmy warty.

Pilnowaliśmy Szeryfa Stilinski'ego, moją mamę, Lucy i Stiles'a, który nadal był w szpitalu pogrążony w błogim śnie. Praktycznie dwadzieścia cztery godziny, poświęcaliśmy na zmiany wart, albo na szkołę, której nie mogliśmy zawalić.

Układ był bardzo prosty. Derek zmieniał się z Isaac'kiem, pilnując taty Stiles'a. Lucy spała u Alison gdzie była najbezpieczniejsza. Stiles'a pilnowalismy na zmianę. Ja sprzęgłem wszystkich jak tylko mogłem.

Nie spałem, nie jadłem. Po prostu nie miałem na to czasu. Zbyt bardzo bałem się o bezpieczeństwo tych których kocham. Starałem się  pilnować Lydii, kiedy nie widziała. Siedziałem na dachu jej domu i starałem się nie zasypiać. Raz mi się niestety zdarzyło, aż spadłem z dachu.

Wyglądałem okropnie, wielkie sińce pod oczami, brak energii i ciągłe zmęczenie. Wszystko mnie bolało.

Po pogrzebie mojego psa, pojechaliśmy do mnie by się naradzić. Mojej mamy i tak nie było w domu, więc mogliśmy spokojnie mówić o rzeczach nadprzyrodzonych. Derek w tym czasie pojechał do Stiles'a, choć nie był zadowolony.

- Jakie mamy opcje? - Zapytała Lucy siadając obok Isaac'a, a on spojrzał na nią z uczuciem. Facet wymiękał przy niej, ale ona trzymała go na dystans.

Allison wtajemniczyła Lucy w cały świat spraw nadnaturalnyco,  o dziwo wcale się nie wystraszyła, ani nie uciekała z płaczem. Nie awanturowała się ze wszystkimi, tylko przyjęła to ze stoickim spokojem. Szanowałem ją za to ogromnie.

- Myślę, że nie wiele ich nam zostało. - Allison oparła się o moje ramię i musnęła palcami kolano. Zupełnie przypadkowy odruch, ale poczułem dreszcze na ciele od jej dotyku. Zerknąłem na nią i uśmiechnąłem się pierwszy raz od dwóch dni.

- Bez Stiles'a i jego pomysłów, nie wiele mamy szans na cokolwiek. -Odezwała się Lydia, siedząca najdalej nas. Spoglądała co chwila na okno jakby w nadziei, że ktoś przez nie wejdzie i im pomoże.

Niestety tak się nie stało. Musieliśmy coś wymyślić inaczej będziemy tkwić w martwym punkcie, tak długo puki ktoś nie padnie z wycieńczenia.

- Na początek dobrze by było ustalić kim są zamaskowane postacie. - Odezwał się Isaac, a ja natychmiast zacząłem przypominać sobie jakiekolwiek szczegóły spotkania z nim.

Czarna długa peleryna, maska i święcące oczy. Poruszał się tak jakby latał...

- Wyglądał jak duch. Unosił się w powietrzu, rozpływał się i pojawiał znikąd. - Odezwałem się cicho, nadal zamyślony.

Lucy wstała powoli, uważając na swoją nogę w gipsie i zaczęła okrążać stolik do kawy.

- Wydaje mi się, że nie możemy podjąć decyzji bez wszystkich. Na pewno Alfa by się przydał i Stiles...- Na chwilę urwała swoją wypowiedź.- Uważam, że do tego czasu, trzeba ustalić harmonogram wart.

Pokiwałem głową, zgadzając się z Lu. Tak samo uczyniła reszta.

Godzinę później kończyliśmy harmonogram, który przewidywaliśmy do końca tego tygodnia. Mieliśmy jednak nadzieje, że nie będziemy musieli go używać dłużej niż dwa dni. Wszystko zależało od śpiączki Stiles'a.

Dziś był wtorek.

Cholera, dziś był wtorek!

Minęły dwa dni od wypadku Stiles'a czyli dwa dni od momentu gdy ostrzegał mnie, że będzie pełnia.

-Dziś jest pełnia.- Szepnąłem parząc na Isaac'a.

Cały harmonogram poszedł się pieprzyć.

_________________

Wystraszyliście się, że Stiles zginie?

Błagam was ! Zbyt bardzo go lubię!

To taki dobry duch, towarzyski i zawsze szczery. Uwielbiam go!

A Scott? Jaki wam się wydaje? Bo mi kojarzy się z dobrym duchem drużynowym.

Writewithme.com ✅Where stories live. Discover now