Obudź się | Lucy| Stiles

509 49 11
                                    

Obudź się, obudź się, obudź się, tylko te słowa chodziły po mojej głowie, nie chcąc jej opuścić.  Wiedziałam, że nie byłam na jawie, cały czas musialam być nieprzytomna choć w najsłabszej fazie snu. Rejestrowałam wszystkie dźwięki i zapachy do okoła, ale nie mogłam się obudzić.  Czułam tylko jak narastała we mnie panika, a mój oddech z każdą sekundą przyśpieszał. Bałam się, że nie nic mnie nie obudzi, że ja sama się nie obudzę.  Jedyne co widziałam to czarne jak noc, pomieszczenie, a gdy wyciągałam przed siebie  rękę, nie widziałam jej. Mój umysł płatał mi figle, to nie mogła być rzeczywistość.
Lecz po chwili zapomniałam o tym, że jestem we śnie. O tym że to ja nim steruje. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani kim dokładnie jestem. Nazywam się Lucy, ale Lucy jak? Miałam nazwisko?  

W mojej głowie słyszałam cichy głos, który podpowiadał mi " To nie jest prawda, to nie jest rzeczywistość, obudź się!"

A jeśli nią była? 

Nie, nie możliwe. Gdyby nie było tak ciemno spojrzałabym na swoje palce u rąk. We śnie zawsze ma się ich więcej, a teraz nawet tego nie mogłam rozpoznać. Postanowiłam tymczasowo wstrzymać się z paniką i ruszyłam po omacku na przód. Szłam tak wolno, że ślimaki na pewno by mnie wyprzedziły, ale nic nie poradzę. Mój mózg ostrzegał mnie przed możliwymi pułapkami w podłodze, nie chciałabym do żadnej wpaść. 

Cofnęłam się myślami do dnia, gdy po raz ostatni widziałam Lydie i Allison. Lydia? Allison?  to były moje przyjaciółki? Czy może przypadkowe osoby, które mój mózg zapamiętał. Jak one wyglądały i dlaczego gdy starałam się to sobie przypomnieć, miałam cholerną pustkę w głowie? Kiedy po raz ostatni byłam sobą, albo po prostu byłam? Czy ja w ogóle byłam? Teraz miałam wrażenie, jakby moje ciało nie istniało, a mój duch wędrował po ciemnym świecie. Nie pasował mi mój niebyt bo ogromnie się bałam, śmierci i tego co następuje po niej, a byłam od zawsze święcie przekonana, że był to niebyt. Wieczna świadomość umysłu, ale brak ciała. To jak tortura, nie mogąc być człowiekiem i wykonywać tych wszystkich znanych czynności, spotykać ludzi i rozmawiać z nimi. Właściwie skąd wiedziałam to wszystko? Wiedziałam coś o śmierci, a nie umiałam przywołać wspomnień o wcześniejszych dziewczynach ?

 Czy ja umarłam?

Nie możliwe. Wydaje mi się, że musiałabym gdzieś trafić, albo chociaż widzieć światło, o którym tak chętnie mówią umierający ludzie. To światło od Niego, najczystsze, najpiękniejsze i prosto z nieba. Nie widziałam go, ale to może oznaczać, że jestem w piekle albo jeszcze żyje, choć mój czas pewnie był krótki. 

Piekło...

Inaczej je sobie wyobrażałam, ale podobno piekło przyjmuje taką formę, której najbardziej się boimy. Jednych przeraża  ogień i rogaty stwór siedzący na tronie, mieszając w garnku, ludzi utopionych we wrzącej wodzie. Innych natomiast przeraża, tak jak mnie, wieczny stan niebytu.  

Tylko dlaczego trafiłam do piekła? 

Zastanawiając się nad tym pytaniem, potknęłam się o jakiś wystający z ziemi przedmiot. Ukucnęłam i zaczęłam go gorączkowo macać, by określić czym jest. Był twardy i wyczuwałam głębokie szramy, przypominające wzroki. Przyłożyłam rękę do nosa, w celu wyczucia jakiegokolwiek zapachu od przedmiotu. Pachniało...drzewem.  Skąd wiedziałam co to drzewo i dlaczego umiałam je sobie wyobrazić? Czułam ukłucie frustracji, z powodu zaniku pamięci. 

W piekle rosną drzewa? 

To musiał być korzeń, więc zaczęłam wspinać się rękoma wzdłuż niego by odszukać pień. Musiał być strasznie długi bo dopiero po chwili wyczułam resztę drzewa. Zapewne było bardzo wysokie, bo gdy wyciągałam ręce już nad samą głowę, nadal czułam szorstkie drewno pod palcami. 

Writewithme.com ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz