Reputation

Walcz jesli kochasz

Perspektywa Brooklyn
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się w dobrze znanym mi miejscu.
Mój pokój
Lekko podniosłam głowę i ujrzałam mamę siedząca na krześle.
-Jak się czujesz?-Podeszła do mnie
-Dobrze...gdzie Shawn?-Zaczęłam się rozglądać
Mama milczała.
Uniosłam się i obejrzałam opatrunki które znajdowały się na moich kolanach i rękach.
-Co się stało?
-Skaleczyłaś się-Wytarła chusteczką nos
-Dlaczego płaczesz?-Stawałam się coraz bardziej zaniepokojona
-Skarbie...Wieczorem poszłaś do centrum i wzięłaś jakieś tabletki straciłaś przytomność i upadłaś na rozbite szkło.Pani która akurat przechodziła zobaczyła cie.Wzięła twój telefon i zadzwoniła do pierwszej lepszej osoby.Był nią Shawn.Jechał po ciebie ale...-Mama umilkła
-Ale co...-Zacisnęłam pięść
-Miał wypadek,leży w szpitalu w stanie krytycznym,ma małe szanse na przeżycie.
W tym momencie moje życie obróciło się o 360 stopni.
Nie mogłam się opanować.
Po chwili wstałam z łóżka i ruszyłam na dół.
-Nie możesz tam iść!-Zaczęła krzyczeć z góry
-Teraz to już nic nie ma znaczenia!!-Ubrałam bluzę i wyszłam z domu.
Nie zagojone jeszcze rany znów zaczęły krwawić ale nie zwracałam na to uwagi.

Po dotarciu do szpitala zauważyłam mamę Mendesa wiec podbiegłam do kobiety i mocno przytuliłam.
-Chcesz do niego wejść?-Otarła oczy z łez i wskazała ręką na drzwi.
Lekko pokiwałam głową i podeszłam do nich.
Pchnęłam drzwi i weszłam do pomieszczenia szybko zamykając się w pokoju.
Na łożku leżał on...
Shawn Mendes...
Który uratował moje życie...
A teraz leży w szpitalu...
Nawet nie wiem czy przeżyje...
Podeszłam do chłopaka i położyłam ręce na moje usta.
Byłam przerażona jego stanem.
Rozcięty policzek...Całe ręce w bandażach...podłączony był do respiratora...na nogach miał wiele szwów.
Usiadłam obok niego na krzesełku i złapałam delikatnie jego dłoń.
-Shawn...przepraszam...to przeze mnie tu jesteś...chce abyś wiedział,że bardzo cie kocham.Nie poradzę sobie bez ciebie...zostań tu jeśli kochasz...Wałcz dla mnie