1.

25.7K 677 60
                                    

Kolejny dzień,kolejny tydzień,kolejny miesiąc, kolejny rok nauki i stresu. Mój każdy dzień wygląda tak samo -szkoła, dodatkowe zajęcia, dom -i od nowa.Dziś na szczęście piątek -ostatni dzień w szkole. Usłyszałam nurtującą melodyjkę mojego telefonu. Szybko sięgnęłam po skrzeczącą rzecz i spojrzałam na ekran urządzenia. To Alivia, pewnie chce mnie poinformować, że zaraz po mnie przyjdzie.-Hej skarbie, śpisz jeszcze? -zapiszczała przyjaciółka. -Zaraz u ciebie będę!

Tak myślałam.

-Dobra, ale... -nim zdążyłam dokończyć zdanie, usłyszałam sygnał zakończenia połączenia.Wspaniale.Szybkim ruchem wstałam i odsłoniłam rolety. Ujrzałam piękny widok Los Angeles.-Ahh, -westchnęłam. -uwielbiam to miasto. -powiedziałam jakby sama do siebie. Los Angeles jest na prawdę wspaniałym miastem. Najbardziej podziwiałam to, że nigdy nie śpi. Dla takich nastolatków, którzy wkraczają w dorosłość daje duże pole do popisu, jeśli chodzi o imprezy.Zeszłam szybko na dół, przy czym związałam włosy w "artystycznego koczka". Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy była mama stojąc za blatem kuchni i robiąca mi śniadanie. -Hej, kochane! -odwróciła się uśmiechnięta. -Jak się spało? -Powiem ci, że dobrze -odwzajemniłam uśmiech i usiadłam przy stole. Po podanym przez mamę posiłku, znów wydał się głos głupiej melodii mojego telefonu. Na ekranie widniało imię mojej przyjaciółki, która zapewne chciała mnie poinformować o tym, że zaraz będzie.Kliknęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.-Za trzy minuty będę -oznajmiła. -Będziesz chciała coś zjeść? -powiedziałam z pełną buzią. -Nie, dzięki, -zaśmiała się -muszę ci coś powiedzieć, ale to zaraz.Alivia rozłączyła się, a ja dokończyłam śniadanie. Poszłam szybko się ubrać. Przewalając moją ogromną szafę wybrałam czarne spodnie do tego biała koszulka i białe Conversy. Tak, bardzo kreatywny ubiór, ale może być. Ponowienie zeszłam na dół, tym razem zobaczyłam już stojącą w drzwiach Alivie. Jest moją najlepszą przyjaciółką, kocham ją i zawsze mogę na nią liczyć.

-Hej, misiu -przywitałyśmy się buziakiem. -Mamo, idę! -krzyknęłam zza drzwi.Zamknęłam drzwi i skierowałam się ku dziewczynie.-Hej Ali -odpowiedziałam z uśmiechem. -Słuchaj, miałaś mi coś powiedzieć.-Ah, no tak, -zaczęła dziewczyna- słuchaj... kojarzysz tego Shawna? No tego szkolnego "bad boya"?- powiedziała robiąc cudzysłów w powietrzu. -No tak, -potwierdziłam -ale wiesz, ja nie interesuje się nim.Shawn. Shawn Peter Raul Mendes.Typ chłopaczka, który zgrywa typowego "bad boya", który jest obecny na każdej imprezie, a jego tajemniczość zadziwiłaby niejednego. Fakt, był nieziemsko przystojny, jego karmelowe oczy hipnotyzowały każdą dziewczynę, a zawsze rozczochrane włosy dodawały mu osobistego uroku. Oprócz tego był bardzo wysportowany, a jego klatka piersiowa była dobrze zbudowana. Można by powiedzieć, że z wyglądu jest ideałem chłopaka dla każdej nastolatki, ale szczerze to nie interesował mnie zbyt bardzo.-Wiesz... -zaczęła -tak się zastanawiałam, może on tylko udaje, że taki jest?-Jaki? -dodałam rozbawiona. -No wiesz.. -ujęła lekko zawstydzona.-Udaje mówisz? -podniosłam brwi śmiejąc się. -Dobra, lepiej chodźmy, bo się spóźnimy. Szybko zmieniłam temat otwierając drzwi znienawidzonego budynku.Ledwo przekroczyłyśmy je, a już przywitał nas Daniel.Daniel był naszym dobrym kolegą, z którym chętnie spędzałyśmy czas. Jest również kolegą Shawna i czasami nam opowiada "jaki to ten Shawn Mendes jest odważny".-Brook! -przytulił mnie nagle, przez co prawie zeszłam na zawał. -D..Daniel, hej-moja twarz zbladła, iż zza rogu wyszedł Mendes wrogo patrząc na Daniela.Jego wzrok był chłodny i lekko zazdrosny, ale chyba mi się wydawało, ponieważ nigdy wcześniej nie zwracał na mnie uwagi

Brooklyn, masz omamy.-Ej, Brook? Wszystko gra? -złapał mnie za ramie i lekko poklepał. -T-tak.. -odpowiedziałam cicho, ciągle przyglądając się podejrzanemu brunetowi. Jeszcze przed rozpoczęciem lekcji pobiegłam do szafki, otworzyłam ją, a momentalnie ktoś ją zamknął.Ej! -krzyknęłam oburzona. -Co jest?!-Hej Brook! -przywitał się uśmiechnięty brunet. - Masz dziś jakieś plany?

-Y-yyy.. tak, mam, -nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa, no bo hej! - szkolny "bedboj" właśnie stoi przede mną i pyta się mnie, co robię popołudniu - a co?

-Na pewno nie masz, tylko boisz się przyznać- złapał mnie lekko za rękę. Robi mi się gorąco. -Słuchaj Shawn, -rozpoczęłam mój monolog. - Mam plany - nie mam planów, moja sprawa. Nabrałam oddechu, chcąc coś dodać.-Widzisz tamte dziewczyny? -palcem pokazałam grupkę lasek nakładających sobie kolejną warstwę pudru. -Każda z tamtego grona marzy abyś do nich zagadał. Widzisz, patrzą na ciebie-wzruszyłam ramionami. -Nie chce lalek tylko prawdziwej, wspaniałej dziewczyny -oznajmił beznamiętnie spoglądając w moje oczy.Spoglądaliśmy na siebie chwilę, ale nagle przerwał nam dzwonek. -Dobra... -westchnęłam -może innym razem, co? Szybko go spławitam, wyciągając potrzebne mi podręczniki.-Będę czekał -uśmiechnął się i chwile potem go nie było.Zamyślona poszłam na lekcję i rozmyślając nad tym, co powiedział.

--------

ROZDZIAŁ POPRAWIANY PRZEZ xthelonely  👄💓

Reputation Where stories live. Discover now