31. Misja

336 21 1
                                    

Nadszedł ten dzień, na który bardzo czekałam. Moja pierwsza misja. Czy się stresowałam? cholernie. Mimo, że byłam przygotowana na każdą ewentualność, to wciąż czułam niepokój. Jedna rzecz pójdzie nie po naszej myśli i wszystko się jebie.

- Adel, zaraz nic ci nie zostanie z tych ubrań - zaśmiał się Alexander gdy kolejny raz podeszłam do lustra by wygładzić ubrania.

- Ciekawe jak ty się zachowywałeś przy swoim pierwszym razie - odwarknęłam, byłam zestresowana, a on mnie denerwuję.

- Byłem wyluzowany, zawsze taki jestem - odpowiedział dumnie, nagle obok pojawił się Olivier.

- Podczas pierwszego razu zwymiotowałeś powtarzając ciągle, że nie dasz rady - powiedział czarnowłosy, podszedł do mnie i skradł szybkiego całusa.

- To było dawno nie nieprawda - mruknął zniesmaczony chłopak kierując się w stronę kuchni.

Popatrzyłam na Olivera, który stał przede mną i nie mogłam uwierzyć. Nasza relacja zmieniła się na lepsze, z dnia na dzień co raz bardziej się otwieraliśmy i rozmawialiśmy gdy coś się działo. Umieliśmy się zrozumieć. Od wizyty Amandy minęły trzy miesiące, a ta wiedźma nawiedziła nas tylko raz i dała spokój, z czego bardzo się cieszyłam. Jego mama tłumaczyła się, że nigdy by nie zrobiła czegoś takiego, gdyby tylko wiedziała, że jestem z jej synem. Wierzyłam jej, zrobiła dla mnie zbyt dużo dobrych rzeczy bym miała jej nie wierzyć. Ojciec chłopaka nawet nie próbował się z nami kontaktować, cieszyłam się z takiego obrotu spraw biorąc pod uwagę nasze pierwsze spotkanie.

- Nie musisz tam jechać jak nie chcesz - odezwał się chłopak wyrywając mnie z zamyślenia.

- Nie, jestem wreszcie gotowa - mruknęłam i znów przejrzałam się w lustrze, poprawiając swój przylegający kombinezon.

- Pięknie wyglądasz - powiedział czarnowłosy kładąc swoje ręce na mojej talli. Chłopak przytulił mnie od tyłu, a ja jak zauroczona patrzyłam w nasze odbicie.

Chłopak po jakimś czasie zaczął delikatnie muskać moją szyje, jakby była z najcenniejszego materiału. Każdy pocałunek składał z pasją i uwielbieniem. Mimo, że jego usta ledwo dotykały moją szyję, to za każdym razem przez moje ciało przechodził prąd.

- Musimy już jechać - krzyknął Alexander z kuchni, a Olivier niechętnie się ode mnie odsunął.

- On to zawsze ma wyczucie czasu - fuknął co skwitowałam cichym śmiechem.

Ostatni raz przejrzałam się dokładnie i wyszłam z łazienki razem z Olivierem, który przepuścił mnie w drzwiach. Dżentelmen się znalazł. Już po chwili znaleźliśmy się na korytarzu, na którym czekał już na nas Alexander.

- Myślałem, że już się nie doczekam - mruknął brunet od razu gdy nas zobaczył. Nie komentując tego skierowałam się do szafki z butami i wyjęłam swoją parę, choć zwiększa część szafki zajmowały tylko moje buty.

Po kilku minutach wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia. Poszliśmy do garażu gdzie wsiedliśmy do Porsche Cayenne i ruszyliśmy w drogę. Muszę przyznać, że nawet przed maturą się tak nie stresowałam. Siedziałam, a swoje ręce umieściłam na kolanach i przez cały czas skubałam materiał czarnego kombinezonu.

- Żyjesz tam z tyłu? - zapytał rozbawiony Alexander, za co został przez brata uderzony w ramię. - Czy ty zawsze musisz mnie bić? - zapytał z wyrzutem brunet.

- Jak zasługujesz to dlaczego nie -odpowiedział czarnowłosy wciąż wzrokiem wbitym w drogę.

Alexander fuknął coś jedynie pod nosem, a w samochodzie znów zapadła cisza, którą przerwało jedynie grające radio. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy do siedziby.

Na pewno to moje życie?Where stories live. Discover now