10. Historia

555 24 4
                                    

Gdy wróciliśmy do domu, od razu poszłam się przespać. Czułam się bardzo zmęczona.

Nie wiem ile mogłam przespać, ale gdy się obudziłam czułam się o niebo lepiej. Złe emocje opuściły moją głowę i spokojnie mogłam zejść by coś zjeść. Mój brzuch dawał o sobie znać.
Schodząc ze schodów nuciłam sobie pod nosem. Byłam szczęśliwa i wyspana.

Zeszłam na dół i zobaczyłam Alexandra rozmawiającego przez telefon. Nie myśląc długo wskoczyłam mu na plecy.
Chłopak szybko się rozłączył i przerzucił mnie przez bark, wylądowałam na kanapie.

- Widzę, że ktoś jest w zaskakująco dobrym humorze - powiedział chłopak z uśmiechem.

- Jestem wyspana, ale głodna - poskarżyłam się gdy usłyszałam jak burczy mi w brzuchu.
Chłopak się zaśmiał podając mi rękę.

- W takim razie zapraszam na jedzenie - uśmiechnął się pomagając mi wstać.
Zaczął kierować się do kuchni, dzielnie za nim szłam.

Chłopak przygotował mi naleśniki z miodem.

Rozmawialiśmy jakby nic się nie wydarzyło przykrego. Czułam, że to tylko cisza przed burzą.

- Adel... - zaczął Alexander poważnym głosem, tracąc swój dobry humor. - Chciałbym cię zabrać na spacer i coś pokazać.

Popatrzyłam na niego szczerze zainteresowana co chciał mi pokazać.

- Dobrze - zgodziłam się, bo co innego miałam zrobić?

Na usta chłopaka wpłynął duży uśmiech ulgi. Widać, że to co chciał mi pokazać było dla niego bardzo ważne.

- Zbieraj się - powiedział brunet. - Masz 5 minut.

- Tak jest kapitanie - zasalutowałam.
Chłopak się zaśmiał.
Ucieszona, że poprawiłam mu humor ruszyłam po schodach.
Szybko przebrałam się w wygodne dresy i bluzę z napisem ,,King''
Pamiętam, że dostałam ją kiedyś od Oliviera. Szybko się przejrzałam w lustrze i znów ruszyłam do salonu, gdzie czekał już na mnie chłopak, który również się przebrał.

- Gotowa? - zapytał z uśmiechem. Widać było, że miał dobry humor.
Skinęłam głową.

Ubraliśmy buty i cienkie kurtki. Pogoda dzisiaj nie była zadowalająca.
Wychodząc z domu, skierowaliśmy się do garażu.
Wsiedliśmy do auta wyjeżdżając z posesji.

Jechaliśmy już dziesięć minut, po ostrych zakrętach. Po bokach był las.

- Czy ty chcesz mnie wywieść do lasu? - zapytałam żartem, choć w środku trochę się obawiałam.

- Tak, przywiąże cię do drzewa i dam na pożarcie zwierzętom - roześmiał się chłopak przez co ja też się trochę uspokoiłam.

Jechaliśmy jeszcze z pięć minut, aż w końcu chłopak zaparkował na dziwnym opuszczonym parkingu.

- Jesteśmy - odezwał się dopinając swój pas.

Zrobiłam to samo. Gdy wyszłam z auta zaatakował mnie silny wiatr i piękny widok. Mieliśmy idealny widok na polane, na której bawiły się sarenki. Były takie beztroskie i wyluzowane.

- Przyjechaliśmy tu, gdyż chciał bym ci opowiedzieć pewną historię - Alexander zaczął kierować w stronę ławki, która stała niedaleko.

Siadając na ławce w dalszym ciągu miałam widok na sarenki.

- Tu był kiedyś mój dom - zaczął mówić chłopak. - Dopóki nie przyszli.

- Kto? - zapytałam szczerze zaciekawiona.

- Mafia - wytłumaczył.
Było to tylko jedno słowo, a na moim ciele pojawiły się ciarki.

- Co zrobili? - zapytałam.

- Wytłumaczę ci wszystko, tylko nie możesz mi przerywać - powiedział.

Energicznie skinęłam głową.

- Był tu kiedyś drewniany domek. Wychowałem się w nim tak samo jak Olivier. Zawsze biegaliśmy do lasu w poszukiwaniu patyków i grzybów - powiedział uśmiechając się na te wspomnienia. - Aż w końcu pewnego ranka obudziły nas strzały. Pamiętam, że baliśmy się wyjść z pokoju. Słyszeliśmy co raz głośniejsze kroki. Nie chciałabyś wiedzieć człowieka, który nas zmienił. Ta paskudna blizna na oku, krótko ścięta broda, i te obrzydliwe szare oczy. Gdyby się wtedy nie pojawił wszystko byłoby teraz normalne. Mielibyśmy kochające rodziny. Nigdy tak nie będzie. To on nauczył nas, że uczucia są słabością. Byliśmy mali i nie rozumieliśmy gdy powiedział nam, że wyszkoli nas na przyszłych przywódców. Nasi rodzice pojechali wtedy do sklepu, gdy wrócili zastali rozstrzelanych dziadków i wystraszonych nas. Oni nigdy nie poznali prawdziwej historii. Zabronił nam co kolwiek mówić. Do tej pory myślą, że był to zwyczajny napad terrorystyczny. Po tamtej sytuacji rodzice kazali zlikwidować ten dom. Po tamtej sytuacji już na zawsze staliśmy się inni. Zniszczeni - skończył opowiadać.

Przez dobre kilka minut nie potrafiłam się odezwał. Bo co miałam powiedzieć?

- Jestem w szoku - wydukałam.
Brunet uśmiechnął się smutno.

- Chciałem byś to usłyszała - wytłumaczył.

Siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu chłopak zabrał głos.

- Przepraszam, że ostatnio tak cię potraktowałem - zaczął.

- Nic się nie... - nie zdążyłam skończyć, gdyż przerwał mi chłopak.

- Nie możesz mi tak szybko wybaczyć - podniósł głos. - Zachowałem się podle!

Nic nie mówiąc, przytuliłam go. Czułam, że tego potrzebowaliśmy.

Przytulaliśmy się patrząc na sarny. Nagle przyszła ich mama.
Popatrzyła na mnie i szybko podbiegła do swoich dzieci z ulgą. Ostatni raz spojrzała na nas z wdzięcznością i razem pobiegli w głąb lasu.

- Adel... - odezwał się Alexander. - Dziękuję.

- Za co? - zapytałam zdezorientowana.

- Za to, że dałaś mi drugą szansę - mruknął chłopak.

- Oj Alexander - zaśmiałam się lekko wzmacniając uścisk.
Już wiem czym była definicja szczęścia.

Na pewno to moje życie?Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang