12. Śmierć

511 22 2
                                    

Nie wracaliśmy do tej sytuacji, która była w gabinecie. Czemu? Ponieważ Oliver stał się dla każdego oschły. Nie wiem co mu odbiło. Czasami zachowuje się jak dziecko.

Właśnie siedzę w pokoju przeglądając zdjęcia na telefonie. Do pokoju wszedł Alexander.

- Chodź na obiad - powiedział i wyszedł. Czy teraz każdy będzie się zachowywać jak kretyn? Odpowiedź brzmi: tak.

Niechętnie wyszłam z pokoju kierując się w stronę kuchni.
Gdy weszłam do pomieszczenia nie było Oliviera.
Nie myśląc dłużej, usiadłam przy stole.

Po kilku minutach Alexander postawił przede mną talerz z jedzeniem.

- Smacznego - powiedziałam.

Ten chuj mi nawet nie odpowiedział!

Nie wychowany bachor!
No wsumie nie bachor, ale nie wychowany człowiek.

Cały posiłek spędziliśmy w ciszy. Jedyne co dochodziło do naszych uszu to dźwięk chodzącej zmywarki.
Alexander dalej się nie odezwał. No ile można?! Nie ciąży mu ta cisza?!

- Dziękuję - powiedziałam kulturalnie gdy skończyłam już swój posiłek.

Kurwa, no nie. Znów się nie odezwał.

- Kurwa mać! - krzyknęłam czym zwróciłam uwagę chłopaka. - Nie umiesz mówić?! Takie to trudne? Próbuje jakoś zagadać! Jesteś na mnie zły?! Bo nie pamiętam byśmy się pokłócili!

Chłopak przeniósł na mnie swój wzrok.

- No chyba ci się coś pomyliło - wysyczał z taką złością, że aż sama się przestraszyłam. - Pamiętaj kim jesteś. My cię porwaliśmy więc jesteś nasza. Zawsze jak chcesz możesz wrócić do naszej piwnicy i tam siedzieć. Dla mnie to nie robi różnicy. Więc jakbyś mogła się zamknąć i nic nie mówić to by było super - i to były jego ostatnie słowa skierowane do mnie.

Nie uderzył mnie, ale te słowa były bardziej bolesne niż nie jeden plaskacz.

Szybko umyłam swój i jego talerz, a następnie po prostu poszłam do pokoju.
Gdy przechodziłam obok gabinetu, słyszałam tylko podniesione głosy.
Zignorowałam to i weszłam do swojego pokoju.

Leniwie usiadłam na łóżku. Ostatnio Alexander zaczął być bardziej nerwowy i burzliwy.
Kiedyś był dla mnie naprawdę miły.

- Adel... muszę ci coś powiedzieć, i to na pewno nie będzie nic miłego - zaczął Oliver, który wszedł do pokoju. - Dostałem wiadomość, że twoja matka zmarła.

I z tymi słowami mój cały świat runął. Moje serce roztrzaskało się na milion kawałków.
Czy to się naprawdę działo? Czy moja kochana mama odeszła zostawiając mnie tu gdzie jestem?

- Skarbie? - zapytał zmartwiony Oliver.

- Czemu? - zapytałam nawet nie wiedząc o co dokładnie chciałam spytać.

- Co czemu?

- Czemu mnie zostawiła? Co teraz będzie? - zapytałam.

- A co ma być? - Oliver zaczął do mnie podchodzić, lecz gdy on podchodził ja skutecznie się odsuwałam. - Adeline?

- Nie chce tu być - wyszeptałam. - Chcę do mamy - znów zalałam się łzami.

- Skarbie... - znów zaczął podchodzić, lecz tym razem nie udało mi się odsunąć.
Byłam w ramionach Oliviera, które kiedyś tak kochałam.
Czuję do niego żal. Żal o to, że mnie porwał, że nie mogłam być z mamą w ostatnich chwilach jej życia.

- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał słowa bez pokrycia.

Nie będzie już nigdy dobrze.

- Jesteś skurwysynem! Wiesz gdzie teraz mogłam być? Koło mojej mamy i zobaczyć ją raz ostatni! Zabrałeś mi możliwość przytulenia jej!

- Adel... - zaczął, lecz sprawnie mu przerwałam.

- Życzę ci tego samego - wysyczałam.

Jego oczy w ciągu sekundy zmieniły swój odcień. Chłopak wstał pociągając mnie za sobą.
Rękę umiejscowił na mojej szyi.
Zaczął ją dawkowo zaciskać.
Nie mogłam oddychać, o każdy najmniejszy wdech musiałam walczyć. Jak przez mgłę widziałam twarz Oliwiera, która wyraża czystą złość. Zaciskał rękę co raz bardziej, a myślałam, że nie da się bardziej. Zdrętwiało mi całe ciało. Nastawiłam się, że właśnie tak zakończę swój żywot. Skończę uduszona.  Zamknęłam oczy uświadamiając sobie, że ostatnie co zobaczę przed śmiercią to twarz Oliviera, tego samego, który mnie porwał, zniszczył i teraz dusi.

- Olivier! - krzyknął ktoś, lecz nie byłam w stanie rozpoznać kto.

Wszystkie głosy zlewały się ze sobą. Nagle poczułam ulgę. Może śmierć jednak nie jest taka zła. Teraz odczuwam spokój. Przez całe moje życie nie czułam ulgi, która rozpływa się po moim ciele. Mój mózg nie pracuje. Nie muszę już myśleć o tym jak bardzo jestem zniszczona i zagubiona.

Nie czułam ciała. Jedyne co dawało mi pewność, że żyje to podniesione głosy na korytarzu. W pokoju byłam sama. Musiałam poradzić sobie sama.

Przez długi czas leżałam na podłodze, od jej zimna przechodziły mnie dreszcze, ale i to mi nie przeszkadzało.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Nie wiedziałam nawet kto wszedł, gdyż w dalszym ciągu miałam zamknięte oczy.

- Chodź, trzeba się ogarnąć - powiedział do mnie. Teraz gdy przestało choć trochę szumieć mi w uszach, mogłam rozpoznać, że to głos Alexandra.

Nie byłam w stanie nic wydusić. Gardło bolało mnie niemiłosiernie. Czułam dalej zaciskające się palce Oliviera na mojej szyi. Pamiętam jak przez mgłę twarz Oliviera, która wyrażała czystą złość.

Czułam jak chłopak niesie mnie do łazienki. Posadził mnie na muszli klozetowej a sam na chwilę wyszedł.

Ostatnie co poczułam to mokry wacik, który delikatnie obmywał moją twarz i szyję.

Na pewno to moje życie?Where stories live. Discover now