27.Mafia

353 22 0
                                    

Mijały tygodnie, a tygodnie zamieniały się w miesiące. Przez trzy miesiące ciężko trenowałam wylewając siódme poty by być najlepsza. Wreszcie po trzech miesiącach mi się udało. Stoję przed lustrem jako inna kobieta, silniejsza i bardziej zdeterminowana w przylegającym gorsecie i eleganckich spodniach, a na ramionach miałam zarzuconą marynarkę. Wyglądałam jak kobieta mafii. Choć przerażała mnie ta myśl to wiedziałam, że dzisiaj oficjalnie do niej wejdzie jako jej członek. Czekałam na to trzy miesiące, a jak teraz stoję przed lustrem jestem niepewna. Niepewna co mnie czeka gdy już na dobre wejdę w ten świat. Świat pełen bólu i cierpienia. 

Popatrzyłam w swoje odbicie ostatni raz i wyszłam z pokoju. Stawiałam ciche kroki jakby bojąc się, że chodząc głośniej ktoś mnie znajdzie. Poczułam ramiona oplatające moją talie, szybko przypomniałam sobie lekcje Alexandra o takich sytuacjach i wyswobodziłam się z uścisku. Gdy stanęłam przodem do napastnika, to zobaczyłam szczęśliwą minę mojego trenera.

- No powiem ci, że nauka nie idzie w las - odezwał się radosnym głosem Alexander. Zaśmiałam się na jego słowa i spojrzałam na niego spod byka.

- Prawie zeszłam na zawał - skłamałam czekając na reakcje bruneta.

- Umiem reanimować. RKO i te sprawy - powiedział jeszcze bardziej zadowolony a ja zaśmiałam się głośnym śmiechem. Tylko on umie doprowadzić mnie do takiego stanu.

Chciałam już coś odpowiadać brunetowi, gdy nagle na schodach pojawił się Olivier w swoim zajebiście dobrze przylegającym garniturze zapewne szytym na miarę. Włosy miał jak zawsze w planowanym nieładzie, a na ustach zakwitł mu łagodny uśmiech.

- Gotowy bracie by wplątać Adeline w nasz świat? - zapytał czarnowłosy swojego brata na co on szeroko się uśmiechnął.

- No niektórzy wpuścili już ją nawet do narządów - powiedział Alexander i posłał Olivierowi cwany uśmiech.

Chłopak jednak się tym nie przejął i swój wzrok utkwił we mnie. Uśmiechnął się i zaczął schodzić ze schodów i obiecuję, że teraz wyglądał jak chodzący bóg seksu i pożądania.

Co do naszej relacji to była... prawidłowa. Przez całe trzy miesiące całowaliśmy się raz i to wyszło z inicjatywy chłopaka. Po tym incydencie żyliśmy normalnie i nie zachowywaliśmy się jak zakochane szczeniaki. Teraz normalnie ze sobą rozmawiamy, choć czuję, że chciałabym popchnąć tę relację o krok dalej, a nawet dwa. Alexander ma niezłą frajdę z komentowania naszej relacji i wcale mu się nie dziwię. Nie mogę się przełamać by poważnie porozmawiać z Olivierem. Nie wiem czego się obawiam, lecz coś w środku zatrzymuje mnie gdy chce pójść do niego i porozmawiać.

- Którym autem jedziemy? - zapytał Alexander stojący obok mnie. Olivier założył płaszcz i na nas spojrzał.

- Mustangiem - odpowiedział szybko i poprawił górę płaszcza. Już po chwili byliśmy w drodze do garażu.

Razem wsiedliśmy do auta, które chyba nigdy nie przestanie mi imponować. Od kiedy pamiętam podobały mi się Mustangi. Zawsze chciałam mieś swojego, lecz to marzenie nigdy się nie spełniło.

Całą drogę przesiedziałam cicho przysłuchując się jedynie rozmowie chłopaków na temat jakiegoś filmu. Niespokojna skubałam sznurek od gorsetu rozmyślając co mnie czeka gdy dojedziemy do siedziby. W mojej głowie plątały się myśli czy na pewna wszyscy mnie zaakceptują i czy w ogóle dam sobie radę. Dopiero gdy dojechaliśmy na miejsce wziął mnie prawdziwy stres. Na miękkich nogach wysiadłam przyglądając się ogromnemu budynkowi w kolorze biało-czarnym. Wielkie okrągłe okna dodawały tajemniczego uroku temu budynkowi.

Ramie w ramie we trójkę weszliśmy przez duże drzwi do środka. W środku było schludnie i minimalistycznie. Przeszliśmy na długi korytarz, na którym było dużo drzwi i innych przejść.

- Najlepiej jakbyśmy załatwili Adeline przewodnika bo łatwo się tu zgubić - zaśmiał się po mojej prawej brunet. Ja jedynie popatrzyłam na niego jak na idiotę i uniosłam brwi do góry. Czarnowłosy jedynie westchnął przewracając oczami i ruszył przodem.

Gdy szłam z Alexandrem z tyłu mogłam bezwstydnie przypatrywać się sylwetce Oliviera, która budziłam respekt. Jego idealnie szerokie ramiona i dobrze zbudowane ciało było widoczne nawet pod tym płaszczem. Nagle czarnowłosy się zatrzymał, przez co niemal weszłam w niego z zamyślenia.

- Gotowa? - zapytał patrząc na mnie przez ramię trzymając rękę na klamce drzwi przed którymi staliśmy.

Wzięłam jeden duży uspokajający wdech i pokiwałam głową. Już po chwili znajdowaliśmy się w pomieszczeniu, w którym była masa ludzi. Jedni patrzyli na mój biust, a drudzy patrzyli na moją twarz szczerze zaciekawieni. Nie zwracając uwagi na nikogo usiadłam przy stole zaraz obok Oliviera. Znajdowaliśmy się w pomieszczeniu, w którym był ogromny stół, przy którym każdy zajął miejsce, a w kącie był mini barek.

- Wszyscy są? - zapytał Oliver skanując każdego wzrokiem.

- Tak, szefie - odpowiedział formalnie jakiś chłopak z całej tej gromady. Muszę przyznać, że był nawet przystojny.

- Dobrze, więc możemy zaczynać - powiedział czarnowłosy poprawiając się na krześle. - zwołałem zebranie nie bez powodu. Od dzisiaj z nasze szeregi wstąpi nowa osoba i będzie nią kobieta, możecie kwestionować moje zdania, lecz mam to głęboko w poważaniu i tak jak zawsze wiem co robię. Adeline jest nowa, więc będzie trzeba ją systematycznie wdrażać ją w naszą organizację.

- Adeline... piękne imię - powiedział chłopak, a ja go od razu rozpoznałam. Marcello siedział i patrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Uśmiechnęłam się zaskoczona, a u chłopaka  oczach pojawiły się szczęśliwe iskierki.

- Marcello - odezwał się Alexander. - skoro jesteś taki chętny to ty będziesz pomagał Adeline w jej pierwszych dniach tutaj.

Na jego słowa Marcello uśmiechnął się jeszcze bardziej kiwając głową. 

Wszystkie rozmowy trwały jeszcze godziny, przy okazji omawiając nową dostawę narkotyków i otworzenie nowego klubu gdzieś w centrum miasta.

Gdy już wychodziłam z pomieszczenia poczułam mocny ból głowy od dzisiejszego natłoku wszystkich rzeczy.

- Teraz będziemy pracować razem - odezwał się nagle głos za mną na co przestraszona wzdrygnęłam się i niemal od razu odwróciłam. Marcello opierał się o ścianę z cwanym uśmieszkiem.

- Teraz wiem skąd masz tyle kasy - podjęłam potyczkę słowną wraz z chłopakiem.

- W pewnym stopniu tak - zgodził się Marcello, a jego uśmiech się powiększył.

Zaśmiałam, a już po chwili obok mnie pojawili się bracia White. Posłałam w ich stronę promienny uśmiech, który odwzajemnili.

- Marcello przeglądniesz wszystkie papiery, które masz na biurku? - zapytał miło Olivier przybliżając się do mnie i objął ręką moją talię. A moje policzki oblał rumieniec.

- Tak, szefie - odpowiedział grzecznie chłopak. Czarnowłosy skinął głową.

- Idziemy? - Olivier spytał się patrząc prosto w moje oczy.

- Tak - odpowiedziałam szybko i już po chwili byliśmy na parkingu wsiadając do auta.

Od teraz moje życie miało się zmienić.

Na pewno to moje życie?Where stories live. Discover now