18. Wyjazd

446 23 3
                                    

Zdenerwowana próbuje dopiąć to cholerstwo, ale się nie da. Czyje, że jeszcze chwila a walizka pęknie i pokrzyżuje moje plany.

Warknęłam klnąc siarczyście, a obok mnie pojawił się Luke.

- Skarbie, daj ja to zrobię - dotknął mojej ręki bym się odsunęła, co po chwili zrobiłam.

Chłopak docisnął walizkę i zapiął zamek. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

- Jakim cudem ty to zamknąłeś? - zapytałam mając otwartą buzię ze zdziwienia.

- Wystarczyło tylko trochę siły kotek - uśmiechnął się i objął mnie w talii.

Uniosłam głowę by spojrzeć w jego oczy, dla których przepadłam.

Ja i Luke to jest świeża sprawa. Po bankiecie napisałam do niego i jakoś to popchnęłam dalej. Luke bardzo się starał i każdego wieczoru był moim prywatnym towarzystwem. Lubiłam spędzać wieczory z Lukiem pod kocem pijąc herbatę i oglądając jakiś denne romansidła. Mimo naszych prac, staraliśmy się jak najwięcej spędzać razem czasu.

- Na pewno nie chcesz jechać ze mną? - zapytałam mając nadzieję, że jednak zmieni zdanie.

- Kochanie, mówiłem ci już - mówi spokojnie, lecz było słychać, że zaczął się denerwować.

Trochę się przestraszyłam, bo te reakcje pojawiały co raz częściej. Zastanawiałam się czy takie sytuacje będą się powtarzać. Szczerze miałam nadzieję, że nie. Och, jak bardzo się myliłam.

- Dobrze, przepraszam - mruknęłam jedynie i spuściłam wzrok.

Poczułam palce na moim podbródku i już po chwili napotkałam wzrok blondyna.

- Skarbie, wiesz, że nie chciałem - mruknął przepraszająco, choć nie czułam żeby naprawdę tego żałował.

Uniosłam do góry głowę, a jego palce puściły mój podbródek.

Wyminęłam go i ruszyłam do łazienki by poprawić makijaż i sprawdzić czy wszytko spakowałam. Przez cały czas czułam na sobie czujny wzrok.

- Kochanie... - zaczął chłopak podchodząc bliżej dotykając mojego policzka. - Naprawdę nie chciałem cię zranić. Wiesz, że bardzo chce z tobą jechać, ale mam ważne spotkania, na które muszę się wstawić osobiście.

Mruknęłam coś w odpowiedzi i wyszłam z łazienki idąc w stronę kuchni.

- Adeline - zawołał i słyszałam kroki, które podążały za mną nie odstępując na krok.

Podeszłam do blatu nalewając wodę do kubka, który kupił mi Luke. Pierdole, na każdym kroku jest coś od niego. Gdy w głowie uroiła mi się wizja jak wszystkie jego rzeczy lądują w śmietniku, poczułam uścisk na ramieniu.

- Adel... - zaczął i musnął ustami moją szyję.

- Luke... - mruknęłam.

Chłopak nie przejął się moimi słowami i dalej zajmował się moją szyją. Zaczął robić większe i mniejsze malinki, podgryzał i lizał. Gdy chciałam się oddać przyjemności, zaczął dzwonić mój telefon. Oderwałam się od blondyna i popędziłam w stronę dźwięku próbując ukryć rumieńce na policzkach.

- Adeline Jones słucham - mruknęłam odbierając połączenie.

- Adeli, co tak poważnie - zaśmiał się chłopak po drugiej stronie.

- Marcello, dzwonisz do mnie, więc musisz mieć jakiś interes - odpowiedziałam uśmiechając się, że to właśnie on do mnie dzwonił.

- Słyszałem, że wyjeżdżasz... Więc pomyślałem, że mogę przejąć na chwilę firmę - mruknął.

Na pewno to moje życie?Место, где живут истории. Откройте их для себя