16. Bankiet

508 23 1
                                    

Od razu gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się Marcello uśmiechnięty od ucha do ucha.

- A ty co się szczerzysz? - zapytałam udając podirytowaną.

- Dzisiaj wyrwę jakąś seksi dupę - obiecał.

- To po co ja ci tam jestem? - zapytałam patrząc na niego jak na debila.

Od zawsze było wiadome, że Marcello był jest i będzie największym podrywaczem. On wyruchałby wszystko co się rusza. Kiedy skończyłam piętnaście lat zaczął chodzić ze mną na imprezy, na których byłam jedynie jego pionkiem. Zawsze podrywał laski, szedł z nimi nie wiadomo gdzie zostawiając mnie samą. Kiedyś o mało ktoś mnie nie zgwałcił. Gdy Marcello się o tym dowiedział przez miesiąc był u mnie, spał i opiekował się mną tak jakby chciał wymazać swój błąd, i choć nie powinnam, bardzo szybko mu wybaczyłam.

- Żeby laski były zazdrosne - odpowiedział jakby to była najprostsza rzecz na świecie. - Przecież na początku muszę udawać, że jestem niedostępny i odrzucam zaloty.

Popatrzyłam na niego z dziwnym uczuciem. Znowu chciał mnie zostawić.

- Marcello... - zaczęłam a mój głos lekko zadrżał, w mojej głowie znów odtworzyły się wspomnienia z tamtego dnia.

- Ej! Kochanie! - zawołał. - Przecież cię nie zostawię. Żałuję tego co się stało i naprawdę cię przepraszam. Oczywiste jest to, że dziś zaliczę, ale nie spuszczę z ciebie oka ani na sekundę - zapewnił. - będziesz przez cały czas chroniona.

Podeszłam do niego i przytuliłam jak za dawnych czasów. Choć Marcello był skurwysynem i każdy o tym wiedział, pokazywał czasami człowieczeństwo. Najbardziej martwił się o mnie, co nie raz sprawiało, że czułam się lepsza.

- Możemy już iść? - zapytał gdy się od siebie oderwaliśmy.

Skinęłam głową i skierowaliśmy się w stronę drzwi.

Marcello prezentował się naprawdę dobrze. Garnitur, który był krojony na miarę, idealnie prezentuje się z czarnymi spodniami.

- Już się napatrzyłaś na swojego przystojnego kuzyna? - zaśmiał się chłopak stając kilka centymetrów ode mnie.

- Mógłbyś mi powiedzieć kiedy ci tak ego wzrosło? - zapytałam zamykając drzwi na klucz.

- Ja wiem, że gdybyśmy nie byli rodziną to od razu byś się za mnie wzięła - mówiąc poruszył brwiami.

Zaśmiałam się wręczając chłopakowi klucze by je schował.
W końcu mogliśmy ruszyć do samochodu.
Od razu gdy wyszliśmy z klatki zobaczyłam najnowsze Audi.
Otworzyłam szeroko buzię.

- Czasami zastanawiam się czy ty przypadkiem nie handlujesz jakimś gównem czy coś - zastanawiałam się na głos.

Chłopak za mną jedynie zaśmiał się perliście.

- Jakbyś umiała robić interesy tak samo jak ja, też byś teraz woziła się takimi furami - Marcello uśmiechnął się dumnie.

- Kiedyś ci to wspomnę jak będziesz chciał żebym ci zaprojektowała ubrania - odgryzłam się obrażona.

- Żarty żartami, ale muszę przyznać, że naprawdę jestem z ciebie dumny - powiedział obejmując mnie ramieniem.

Szybko wyciągnęłam telefon wchodząc w kalendarz.

- Co ty robisz? - zapytał zdziwiony zerkając na mój telefon.

- Zapisuje, że dzisiaj powiedziałeś mi, że jesteś ze mnie dumny, a to się często nie zdarza - odpowiedziałam chytrze szukając dzisiejszej daty.

Na pewno to moje życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz