11. Hotel

554 24 6
                                    

Po naszej wycieczce byliśmy w dobrych humorach. Całą powrotną drogę przegadaliśmy i prześpiewaliśmy. Było przyjemnie.

Dom, w którym mieszkaliśmy w dalszym ciągu robił na mnie wrażenie. Był ogromny i piękny. Na pierwszy rzut oka było widać, że mieszkali tu bogaci i poważni ludzie.

Alexander zaparkował na przeciwko czerwonego sportowego Ferrari. Byłam ciekawa czy to wszystkie ich auta. Możliwe, że reszta była schowana i trzeba było wcisnąć guzik by się pojawiły. Gdyby tak się stało, naprawdę bym się nie zdziwiła. W tym domu już chyba nic mnie nie zdziwi.

Razem z chłopakiem wyszliśmy z auta kierując się ku wejściu.
W domu powitała nas głucha cisza. Tak jakby nikt tu nie żył.

- Ciekawe - mruknął chłopak podążając do kuchni. Poszłam w jego ślady.
Niestety kuchnia była pustka co skutkowało też brakiem drugiego brata.

Przekręciliśmy głowy gdy usłyszeliśmy dziwne odgłosy wydobywające się z salonu. Zobaczyliśmy tam Oliviera smacznie śpiącego na kanapie, a wokół niego były rozrzucone różne papiery. Biedny zasnął podczas pracy.

- Mam pomysł - wyszeptał brunet wchodząc głębiej do kuchni. Dalej stałam w tym samym miejscu.

Chłopak wrócił po chwili ze szklanką jak się domyślam lodowatej wody.

Chłopak od razu ruszył w stronę brata.

- To na pewno dobry pomysł? - zapytałam będąc niepewna tego pomysłu.

- Oczywiście - odpowiedział.

- Tylko pamiętaj, nie wylej na niego za dużo.

- Adel, nie musisz się martwić - Alexander wywrócił oczami.

Czy ja naprawdę martwiłam się o Oliviera? Nie nawet nie. Nie mogłam.

Alexander zaczął skradać się do brata, aż jednym zwinnym ruchem wylał całą wodę.

Czarnowłosy zerwał się z kanapy, niektóre papiery również oberwały wodą.

- Imbecylu! - krzyknął Olivier.

Alexander jedynie się zaśmiał.
Olivier zaczął gonić brata. Gdy byli blisko mnie, Alexander popchnął mnie lekko na ścianę, a sam poleciał dalej a za nim jego brat.

Plecami boleśnie uderzyłam o ścianę, nagle nie mogłam złapać oddechu. Walczyłam o to by móc zaczerpnąć świeżego powietrza do płuc, ale nie mogłam. Bolała mnie cała klatka piersiowa.
Chłopaki nie mogli mi pomóc dlatego, że obydwaj polecieli na górę. Byłam sama na dole.

Do moich oczu napłynęły łzy, ostatnimi siłami kucnęłam próbując przeczołgać się do okna. Gdy byłam w połowie drogi, zaczęły robić mi się mroczki przed oczami.

- Alexander! - krzyknęłam, a zaraz po tym znów zaczęłam się dusić.

Po chwili poczułam ręce na moich ramionach i jakby ktoś mną potrząsał. A może to tylko halucynacje?

- Olivier otwieraj okna! - usłyszałam donośny głos.

Mogłam brał już co raz głębsze oddechy. Ból w klatce ustąpił. Mroczki przed oczami znikły i mogłam wreszcie określić gdzie jestem.

- Skarbie... - odezwał się Olivier. - Dobrze się czujesz?

Przed chwilą prawie się udusiłam, a ten pyta czy się dobrze czuje.

- Chyba - odpowiedziałam, mój głos w dalszym ciągu był zachrypnięty.

- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam - zaczął jąkać się Alexander.

Nie chciałam by czyli się winny.

- Nic się nie stało - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Przeze mnie prawie się udusiłaś - wyszeptał.

- To był wypadek - próbowałam go uspokoić.

Chłopak nic nie odpowiedział, jedynie pokręcił głową.
Przytulałam go z całej siły.

Nie wiem ile mogliśmy się przytulać, ale było przyjemnie.

- Nie chce wam przerywać tej słodkiej chwili, ale musimy się zbierać - odezwał się Olivier.

Przeniosłam na niego zdziwione spojrzenie.

- Uważasz, że to na pewno dobry pomysł? - zapytał Alexander.

Czarnowłosy tylko skinął głową.
W dalszym ciągu nic nie rozumiałam.

- Dzisiaj skarbie zobaczysz nasze legalne interesy - wytłumaczył.

Zapowiada się ciekawie.
___________
  Właśnie siedzimy w aucie jadąc do hotelu.

Dowiedziałam się, że chłopaki oprócz mafijnych spraw, posiadali też linie prestiżowych hoteli. Nie powiem, imponujące.

Jedziemy już z dwadzieścia minut.

- Długo jeszcze? - zapytałam znudzona jazdą.

- Nie - mruknął już lekko zirytowany Alexander.

Nie dziwię mu się. Już kilka razy spytałam o to samo.

Po dosłownie pięciu minutach byliśmy już pod hotelem.
Zaparkowaliśmy na podziemnym parkingu.
Wyszliśmy z samochodu i zaczęliśmy kierować się do wejścia.

Hol był ozdobiony w filary, kanapy i recepcję.

- Szefie, jutro są spotkania - odezwała się zza ladą.
Jej bluzka ledwo co zakrywała piersi. Widać było, że jest pusta.

- Dobrze, wiem - odpowiedział Olivier przelotnie na nią spoglądając.

Kobieta jedynie mruknęła coś pod nosem.

Uradowana podążyłam za chłopakami dalej. Czułam na sobie jej czujny wzrok.
Skierowaliśmy się do windy w celu wjechania na samą górę. Przez całą drogę milczeliśmy co mogło być niekomfortowe.
Dotarliśmy, w końcu na samą górę.
Weszliśmy do pokoju. Wszystko było tu takie jasne i modne.

- Adeline usiądź, a Martina zaraz przyniesie nam kawę - odezwał się Olivier.

Nacisnął jakieś guziczki i wydał polecenie.

Nagle do bruneta zadzwonił telefon, który pilnie musiał odebrać, więc wyszedł z pomieszczenia.
Po pięciu minutach wszedł spowrotem prosząc o pomoc swojego brata.
Oboje wyszli z gabinetu.
Wreszcie mogłam się bardziej przyjrzeć dekoracją.

Po kilku minutach drzwi się otworzyły, a przez nie weszła ta dziunia z recepcji. Szczelnie zamknęła za sobą drzwi.

- Wreszcie jesteśmy same - uśmiechnęła się tajemniczo.

- Czego... - nie zdążyłam nawet nic powiedzieć.
Jej ręka z głośnym plaśnięciem uderzyła o mój policzek.
Dziwka mnie spoliczkowała.

- Posłuchaj mnie, bo nie zamierzam się powtarzać - zaczęła. - Masz się odpierdolić od Oliviera. Wsumie i tak zaraz się tobą znudzi i wróci do mnie. To ja byłam przy nim gdy było źle. To ja go zadowalałam i uwierz mi, że jeszcze nie raz zadowolę. Jesteś tylko jego tymczasową zabawką. A to ja będę jego jedyną - wysyczała, a ja byłam w szoku.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy drzwi znów się otworzyły, ale tym razem weszli chłopaki.

- Martina? - zapytał Olivier.

Dziewczyna nieznacznie się wyprostowała i ostatni raz posłała mi swój chytry uśmieszek.
Przechodząc obok Olivier bezwstydnie przeciągnęła ręką po jego brzuchu.
Olivier nawet nie zareagował.
Kompletnie nie zareagował.
Nie przeszkadzało mu to.
Alexander patrzył na mnie ze współczuciem. Tak jakby wyczuł smutek w moich oczach. Szybko odwróciłam wzrok.

To ja go zadowalałam i uwierz mi, że jeszcze nie raz zadowolę.

Jesteś tylko jego tymczasową zabawką.

I niestety miałam się o tym szybko przekonać.

Na pewno to moje życie?Where stories live. Discover now