28. Pościg

405 25 11
                                    

Mimo, że wdrożenie się we wszystkie sprawy mafii było dość pracochłonne to cieszę się, że tak potoczyło się moje życie. Większą połowę mojego czasu zajmują treningi i pojedyncze sprawy, które należą do moich obowiązków. Jestem wdzięczna chłopakom, że nie wrzucili mnie na głęboką wodę tylko dali czas by się przyzwyczaić.

Właśnie siedzę przy biurku wypełniając różne papiery związane z klubami i dłużnikami. Nawet nie wiedziałam, że Olivier ma tyle dłużników. Ciekawe co się z nimi stanie. Zatracona w pracy nawet nie zauważyłam gdy do pokoju wszedł Alexander.

- Przyszedłem zaproponować wspólny wypad, wchodzisz w to? - zapytał od razu, a w jego oczach tańczyły wesołe iskierki.

- To zależy gdzie i ile nam zejdzie - postanowiłam grać niedostępną by chłopak musiał się trochę pomęczyć.

- Najdłużej godzina, moja pani - odpowiedział Alexander i teatralnie się ukłonił. Chłopak wystawił do mnie rękę, którą przyjęła. Alexander podciągnął mnie do góry i obrócił wokół własnej osi.

Kochałam go jak przyjaciela i wiedziałam, że on czuł to samo. Nie ważne co by miało się stać nigdy nie poczujemy do siebie czegoś więcej. Jesteśmy przyjaciółmi.

Puściłam bruneta i weszłam do garderoby by się przebrać. Przez długi czas się powstrzymywałam, lecz już nie zamierzałam. Niepewnie wzięłam w ręce bluzę, a następnie założyłam ją przez głowę. Powinnam czuć się dziwnie mając na sobie bluzę Oliviera, a czułam się... bezpiecznie. Czułam się jakby ta bluza dawała mi poczucie bezpieczeństwa mimo, że to jest materiał jakiejś bluzy. Dobrałam do tego jasne spodnie z dziurami i mały naszyjnik ze znakiem nieskończoności. Gotowa wreszcie wyszłam lekko zestresowana, gdyż nie wiedziałam jaka będzie reakcja Alexandra na tę bluzę. Od razu gdy wyszłam to brunet na mnie spojrzał, i spojrzał na mój ubiór, lecz jego mina nie wyrażała kompletnie nic. Posłał mi lekki uśmiech, a ja byłam zdziwiona. Miałam na sobie bluzę jego brata, a jego to nie obeszło? skierowaliśmy się w stronę drzwi, gdy usłyszałam cichy szept przy swoim uchu.

- Do twarzy ci w niej - wyszeptał, a moje policzki oblał rumieniec.

Nic nie mówiąc skierowałam się na parter gdzie zaczęłam zakładać swoje buty.

- Wybieracie się gdzieś? - odezwał się głos z głębi korytarza. Wystraszona drgnęłam i spojrzałam w tamtą stronę. Napotkałam piękne zielone oczy Oliviera.

- Tak, przejechać się - odpowiedział dumnie Alexander, który znalazł się za moimi plecami.

Oczy Oliviera zmieniły się w przeciągu sekundy, jego mięśnie się spięły i wyglądał jakby miał zaraz kogoś zamordować. Patrzył na mnie tak... surowo. Jego oczy nie przypominały nic. Pustka. Gdy miałam już się odezwać by jakoś wyjaśnić tę sytuację, Olivier obdarzył mnie ostatnim spojrzeniem i odszedł. Wyszedł nawet nie dając mi tego wytłumaczyć. Aktualnie nie wiedziałam czy jestem wściekła bardziej na Olivera czy na Alexandra.

Powoli odwróciłam się w stronę bruneta, który stał i uśmiechał się szeroko, kurwa bawi go to?

- Serio?! - rzuciłam gniewnie. - Nie mogłeś powiedzieć tego łagodniej?!

Uśmiech chłopaka powiększył się jeszcze bardziej i jedynie wzruszył ramionami kierując się do wyjścia. Oburzona wyprostowałam się i pognałam za chłopakiem. Gdy przekroczyłam próg zobaczyłam, że Alexander znajduję się już przy aucie. Niemal biegiem pognałam w tamtą stronę.

- Zanim zaczniesz mnie wyzywać to wsiądź do samochodu - powiedział. Skąd skubany wiedział, że mam ochotę go obrazić?

Posłusznie wsiadłam na prawe siedzenie czekając na chłopaka, który poszedł porozmawiać z ochroniarzem. Po kilku minutach zobaczyłam Alexandra, który zmierzał w stronę samochodu, w którym siedziałam.

Na pewno to moje życie?Where stories live. Discover now