26. Uczucia

372 24 5
                                    

Gdyby ktoś usłyszał naszą rozmowę z Oliverem, mógłby powiedzieć, że jestem masochistką. Nikt nie rozdrapywał by dawnych ran, ale czy na pewno były to zabliźnione rany? może i źle robiłam zgadzając się na przywrócenie treningów. Skłamałabym mówiąc, że nie brakowało mi tych treningów. Mimo, że nie było ich wybitnie dużo, to zdążyłam się do nich przyzwyczaić. Bałam się jak mogą teraz wyglądać spotkania z Alexandrem, który będzie moim trenerem.

- Naprawdę? - zapytał z dziwnym błyskiem w oczach na co ja jedynie skinęłam głową.  - W takim razie ze mną będziesz chodziła na strzelnicę, a ćwiczenia bardziej wysiłkowe będziesz miała z Alexandrem.

Siedziałam na łóżku w dalszym ciągu zastanawiając się czy podjęłam dobrą decyzje. Po chwili Oliver wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi. Gdy miał już naciskać na klamkę, odwrócił się w moją stronę z zadziornym uśmieszkiem.

- Możesz częściej w takim stroju chodzić po pokoju, chętnie też przyjdę na pokaz - otworzyłam szeroko oczy i już byłam gotowa coś odpowiedzieć, ale chłopak już wyszedł z mojego pokoju. Patrzyłam jak zaczarowana na drzwi przez, które właśnie wyszedł Olivier. Sukinsyn.

Gdy wróciłam do świata żywych szybko wstałam i otworzyłam drzwi, lecz nie było już chłopaka. Cofnęłam się do pokoju i powoli usiadłam na łóżku. Ciekawe co tu mam niby robić. Pomyślałam, a mój wzrok powędrował w stronę garderoby i poczułam wewnętrzna potrzebę pójścia tam. Nie wiem dlaczego. Coś podpowiadało mi, że warto tam zajrzeć. Na miękkich nogach podeszłam do garderoby włączając światło a mój wzrok padł na bluzę, której wcześniej nie zauważyłam. Była to czarna bluza z białymi napisami i znakami. Gdy chciałam rozszyfrować ciąg literek i dać temu spokój, w mojej głowie urodziła się niepokojąca myśl. Czy to bluza Oliviera? powoli podeszłam i złapałam za materiał, który swoją drogą był bardzo miły i wyglądał na drogi. Nagle w moje nozdrza uderzył mocny zapach męskich perfum. Wtedy byłam już pewna. To była bluza Oliviera i jego perfumy. Długo przyglądałam się przedmiotowi i także długo wąchałam ten piękny zapach. Choć nie wiem jak ta bluza się tu znalazła, czułam dziwną ekscytacje i szczęście. Zmarszczyłam brwi gdy zdałam sobie sprawę, że szczerze się jak idiotka do kawałka nic nieznaczącego materiału nic nieznaczącej bluzy. Niemal podskoczyłam wystraszona gdy usłyszałam ciche pukanie w drzwi.

- Adel? - usłyszałam głos, od razu się spięłam gdy rozpoznałam, że to Alexander. 

Szybko puściłam bluzę i skierowałam się do wyjścia z garderoby, gdy to zrobiłam od razu zderzyłam się z czujnym wzrokiem chłopaka.

- Przyszedłem wziąć na trening - powiedział gdy posłałam mu pytające spojrzenie. Skinęłam głową lekko zdziwiona, już nie był dla mnie chamski?

Skierowałam się do jednej z szaf, na której leżał komplet sportowych ubrań. Chwyciłam go i weszłam do łazienki gdzie szybko się przebrałam. Dzisiaj kurwa wszystko szybko robię.

- Gotowa? - zapytał chłopak gdy wróciłam do pokoju. Skinęłam lekko głową i już po chwili byliśmy w drodze na salę. Jak dobrze pamiętam była tam rurka do pole dance i miałam cichą nadzieje, że dalej się tam znajdowała. Tęskniłam za tym sportem jak za niczym innym. Od najmłodszych lat wyrażałam swoje uczucia przez taniec. Każdy był pod wrażeniem moich umiejętności, a ja nie widziałam w tym nic nadzwyczajnego. Dla mnie to była norma.

- Słuchasz mnie? - dopiero głos Aleksandra, który niemal krzyknął mi do ucha wyrwał mnie z zamyślenia.

- Przepraszam, mógłbyś powtórzyć? - zapytałam robiąc maślane oczka. Ostatnią rzeczą jakiej mi było trzeba to kłótnia z Aleksandrem Nikt-Mi-Nie-Podskoczy.

Chłopak westchnął lekko rozdrażniony, ale jakoś mało mnie to obeszło. Spędziliśmy  ze sobą na razie kilka minut a jemu już nerwy puszczały. Zapowiada się bardzo ciekawie.

- Mówiłem, że dzisiaj zajmiemy się raczej pracą siłową, więc lepiej się dobrze rozgrzej - Aleksander uśmiechnął się chytrze, a ja już wiedziałam, że nie obejdzie się bez jutrzejszych zakwasów.

-----------

- No dalej! nie wymiękaj! - znów ten wkurwiający głos, który krzyczy by jakkolwiek mnie zmotywować.

- Nie mogę! - również odkrzyknęłam, a sztanga zaczęła opadać mi na klatkę piersiową. Nagle poczułam ręce, które zabierają ode mnie ciężar w postaci sztangi, a ja mogę upuścić ręce, które przez dłuższy czas pracowały góra-dół. 

Wymęczona leżałam z zamkniętymi oczami licząc do dziesięciu by uspokoić się przed chęcią zamordowania najbliższej osoby, która by stała. Jaki kretyn wymyślił kurwa podciąganie sztangi na pierwszy trening po tak długiej przerwie. Gdy ja sobie odpoczywałam leżąc na ławeczce i w myślach przeklinając Alexandra, to do moich uszu dotarł radosny śmiech. Otworzyłam z niedowierzaniem oczy, a nade mną stał Alexander śmiał się, perfidnie patrzył na mnie i tym swoim paskudnym wzrokiem patrzył na mnie wykurwiście zadowolony.

- Jaki jest powód twej radości - warknęłam i nie przychylnym wzrokiem zmierzyłam tego idiotę.

- Leżysz na tej ławeczce niczym nieboszczyk - odparł i wszedł w drugą fazę śmiechu. Wydzierał się w niebo głosy. To było połączenie kurwa wszystkiego, od śmiechu do krzyczenia jakby go ze skóry obdzierali, choć nie byłby to wcale taki zły pomysł. Byłam pewna, że w całym domu słyszeli ten krzyk pelikana.

Próbując wstać z ławeczki źle postawiłam nogę i gdy miałam już się spotkać z ziemią uratowały mnie oplatające wokół mojej talli ramiona. Szybko zostałam postawiona do pionu i mogłam spojrzeć na mojego wybawiciela.

- Ty mądry jesteś kretynie?! - krzyknął czarnowłosy i z niebywałą lekkością przyciągnął mnie do siebie oglądając mnie z każdej strony.

- Przecież nic jej się nie stało - zaczął się bronić brunet. Olivier od razu posłał mu lodowate spojrzenie

- Robiłeś jej sztangę? - zapytał Olivier spoglądając na miejscu, na którym jeszcze przed chwilą leżałam niemal umierając.

Brunet spojrzał na swojego brata z widoczną skruchą. Czyżby dopiero teraz się obawiał swojego brata? Oj, jak mi przykro.

- Chciałem zobaczyć jak sobie poradzi - mruknął. Jestem bardzo ciekawa skąd w nim taka szybka zmiana zachowania.

Czarnowłosy pokręcił z rezygnacją głową i jeszcze raz zmierzył mnie całą wzrokiem, jakby upewniając się, że na pewno stoję obok niego cała i zdrowa.

- Adel, masz siłę by iść na strzelnicę? - zapytał chłopak stojący tuż obok mnie. Skinęłam głową a następnie zawiesiłam swój wzrok na Alexandrze, który stał dalej i patrzył na mnie jakby dopiero teraz dotarło do niego jak się zachował.

Wtedy stało się coś na co nie byłam psychicznie gotowa. Alexander ruszył w moją stronę i jednym zwinnym ruchem uwięził mnie w niedźwiedzim uścisku. Czy Alexander właśnie mnie przytulił? Okej, to było w chuj dziwne. Z lekkim zawahaniem również go objęłam, na co jeszcze mocniej mnie przytulił. Czułam jak niemal miażdżył mi żebra.

- Przepraszam... - wyszeptał tak żebym tylko ja słyszała. Nie wiem czemu, ale moje serce pod wpływem jego dotyku i słów zabiło mocniej.

- W sumie ten trening nawet mi się podobał - odpowiedziałam by chłopak czuł się lepiej. Chociaż nie byłam zła za taki wycisk to wiedziałam, że jutro jak się obudzę to nie będzie kolorowo.

Olivier gdzieś z boku patrzył na scenę rozgrywającą się na jego oczach i byłam pewna, że nie mógł uwierzyć w to tak samo jak ja. Nie byłam wstanie powiedzieć ile tak staliśmy, lecz jedyne co wiem to, że nie był to tylko krótki i mało znaczący uścisk.

Ta jedna sytuacja pokazała nam bardzo dużo i pokazała również wszystkie nasze emocje, które kryliśmy gdzieś w głębi siebie. Dopiero później poznaliśmy jakie były to uczucia.

Na pewno to moje życie?Where stories live. Discover now