8. Bagażnik

571 24 1
                                    

- Stań sobie tam - blondyn pokazał na mały podeścik ustawiony przed ogromnym lustrem.

- Jacob musisz się troszkę pospieszyć. Olivier już do mnie wypisuję gdzie jesteśmy - odezwał się lekko zirytowanym głosem.

- Ach, ten zazdrośnik - zaśmiał się Jacob. - Na kiedy ma być ta sukienka?

- Na dziś wieczór

- O japierdziu - powiedział podniesionym głosem. - Mało czasu, ale dam radę.

Najpierw blondyn mnie zmierzył i zapisywał wszystkie potrzebne informacje do zrobienia sukienki.

- Jakiś ulubiony kolor? - zapytał chłopak.

- Czerwony - powiedziałam po chwili.

- No, no, widzę, że ktoś chce ukatrupić Oliviera - zaśmiał się tym razem Alexander. - Czerwony to seksowny kolor. Biedny będzie się musiał męczyć cały wieczór.

Również się zaśmiałam.

- No to robimy czerwoną - blondyn znów coś zapisał w zeszycie. - Plecy odkryte czy zakryte? - zapytał.

- Odkryte

- Rozcięcie na nodze?

- Tak.

Po uzyskaniu wszystkich potrzebnych informacji Jacob mógł zacząć szyć moją sukienkę.
Chłopak pokazał mi szkic sukienki. Kiedy go zaakceptowałam mogliśmy wrócić do domu. Czułam jak moje nogi pulsują prosząc o chwilę odpoczynku.
Tak samo jak wcześniej brunet próbował mnie zagadywać co skutecznie mu utrudniałam.
  Poczułam ostre szarpnięcie kierownicą i już po chwili staliśmy na poboczu.

- O co ci kurwa chodzi - wykrzyczał Alexander. - Próbuje być miły. Kurwa nie chcesz widzieć jak wyglądało by twoje życie gdybyśmy się nie zlitowali. Byłabyś nikim. Jesteś dla nas problemem - każde jego słowo raniło mnie jak sztylet. Tak bardzo nie dopuszczałam do siebie prawdy. Ale w końcu wyszła na jaw. Jestem nikim. Kiedyś byłam kimś, aktualnie jestem nikim. Jestem zniszczona, nie da się mnie odratować.

- To czemu mnie porwaliście?! Nie prosiłam się o to! - wykrzyczałam.

- To wypierdalaj!

- Dobrze! - krzyknęłam wychodząc z auta.
Zatrzymaliśmy się na jakimś pustkowiu. Zobaczyłam wejście do jakiegoś lasu. Od razu się tam skierowałam.

- Adeline! - wykrzyknął za mną chłopak.
Zaczęłam iść szybciej.

- Adeline Jones! - krzyknął.
Był co raz bliżej. Zaczęłam biec. Nagle poczułam ręce na moich ramionach.

- Pierdol się! - podniosłam głos próbując się wyrwać.

- Nie szarp się - mruknął.

- Nienawidzę cię - wyszeptałam a głos pod koniec mi się załamał.

- A chciałem być miły - powiedział tajemniczo.
Później poczułam jak na czymś siadam. Dopiero po chwili zrozumiałam, że jestem w bagażniku. Pierdolonym bagażniku.
Chłopak zamknął klapę i po chwili ruszył.

* Alexander *

Owszem wsadziłem Adel do bagażnika. Czy żałuję? No może troszeczkę.

Jechałem do domu myśląc nad reakcją mojego brata. Na pewno dostanę w twarz. Ciekawie będzie.
Podjeżdżając pod dom już widziałem Oliviera w oknie.
Kurwa on nawet się tak o mnie nie martwi.
Zaparkowałem, a Olivier już był obok mnie.

- Gdzie. Jest. Kurwa. Adeline - wycedził a ja widziałem wkurw na jego twarzy.

Uśmiechnąłem się podchodząc do bagażnika.
Od razu gdy otworzyłem go poczułem wyrzuty sumienia.
Adeline leżała zwinięta w kłębek, nogi i ręce jej się trzęsły. Była jak mała wystraszona dziewczynka.
Gdy podniosła głowę moje serce się złamało.
Jej twarz była cała mokra. Co oznaczało, że płakała.

- Skarbie... - zacząłem.
Dziewczyna spięła się słysząc mój głos.

- Nie sukinsynie! - krzyknął Olivier. - Jak można tak potraktować Adel?! Co ci zrobiła, że zrównałeś ją z błotem?! Gdzie się podział ten troskliwy Alexander?! - skończył krzyczeć, już po chwili czułem pieczenie policzka.
Jednym, zwinnym i bezbolesnym ruchem wziął na ręce Adeline.
Dziewczyna wczepiła się w niego jak małpka. Jakby był jej bezpieczną przystanią.

* Adeline *

Było mi zimno. Tak kurewsko zimno.

Gdy byliśmy już w pokoju, czarnowłosy położył mnie na łóżku szczelnie przykrywając kołdrą.

- Odpocznij skarbie. Zaraz przyniosę ci herbatę na rozgrzanie - powiedział, a do mnie wróciły wszystkie słowa Alexandra.

- Nie musisz udawać - odpowiedziałam zamykając oczy.

- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.

- Wiem, że jestem tylko problemem - wyszeptałam.

- Czy mój ukochany braciszek ci tak powiedział? - zapytał a w jego głosie można było usłyszeć złość.
Milczałam. Czarnowłosy zrozumiał mój przekaz. Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Bałam się co może zrobić. Bałam się, że wpadnie w szał i ucierpi na tym brunet.

Po kilku minutach przyszedł czarnowłosy.

- Kochanie nie jesteś dla nas problemem. Mój brat nie chciał tego powiedzieć, ale to ci sam się wytłumaczy. Jeśli czujesz się na siłach to zacznij się przygotowywać do kolacji. Dostałem wiadomość, że Jacob jest ma już zrobioną sukienkę - wytłumaczył chłopak i od razu zniknął za drzwiami.

Zeszłam z łóżka i podreptałam do łazienki. Chłopak ostatni raz wszedł do pokoju by na półce położyć kubek herbaty. Powiadomił, że będzie do dziesięciu minut. Umyłam twarz i nałożyłam krem.
Gdy sukienkę miałam już w pokoju zabrałam się za robienie makijażu. Postawiłam na mocniejszy makijaż, który zakończyłam kreską. Założyłam czerwoną sukienkę, która leżała ładnie zapakowana na moim łóżku.
Ubrałam ją, ułożyłam włosy i wreszcie mogła podejść do lustra. Czerwona sukienka idealnie układała się na moim ciele. Włosy ładnie spadały na moje plecy.
Gdy tak się przeglądałam ktoś zapukał do drzwi.

- Adel... O kurwa - zawołał Olivier od razu gdy mnie zobaczył.
Uśmiechnęłam się przebiegle. Moja kreacja skutecznie działa na wyobraźnię chłopaka.

- Olivier - odezwałam się chcąc by oderwał, w końcu ode mnie wzrok.

- Tak, tak, jedziemy - odpowiedział speszony wychodząc z pokoju. Ostatni raz spojrzałam w lustro i mogłam wyjść z pokoju.
Schodziłam ze schodów powoli i ostrożnie. Kilka razy potknęłam się po drodze. Od tych szpilek bolały mnie już nogi.

- Adel... - zaczął Alexander gdy zeszłam już na sam dół.

- Później - odpowiedziałam wymijająco.

Razem wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do auta. Miałam możliwość siedzenia z przodu, lecz nie chciałam być blisko bruneta. W samochodzie na samym początku panowała cisza.

Na pewno to moje życie?Where stories live. Discover now