3. Treningi

854 29 13
                                    

Co źle zrobiłam by zasłużyć sobie na takie życie. No dobra, jak miałam osiem lat to ukradłam cukierka ze sklepu, ale to było tylko raz.
Usłyszałam zbliżające się kroki, a od razu po nich dźwięk otwieranych drzwi.

- Oo, jak fajnie, że wstałaś - uśmiechnął się Olivier. - Dzisiaj będzie dla mnie bardzo ekscytujący dzień... - chciał dalej mówić, lecz przerwał mu Alexander, który właśnie wszedł do pomieszczenia.

- Zbierać się. Czeka nas bardzo ciężki dzień - powiedział donośnym głosem.
Mnie codziennie czeka ciężki dzień. Minęły dwa tygodnie od kiedy jestem w niewoli. Od dwóch tygodni przez cały dzień dostaje tylko obiad, który składa się z dwóch kanapek z serem i szynką. Zaczęły już być widoczne rzebra, a kości policzkowe się zapadły. Wyglądam jak obraz nędzy i rozpaczy, tak się też właśnie czuje. Czuję się jakby ktoś mi odebrał życie.

- Nie uważasz, że najpierw musi coś zjeść? Widzisz jak ona wygląda? Myślę, że ciężko jest jej ustać na nogach - odezwał się Olivier do swojego brata.
Miał rację. Ciężko jest ustać na prostych nogach, o chodzeniu nawet nie wspomnę. Przez te wszystkie dni spałam, albo po prostu siedziałam na łóżku zapatrzona w jeden punkt. Wiele razy byłam bita, poniżana i maltretowana. Już nie mam przyszłości, jest tylko przeszłość i teraźniejszość. Dla mnie już nie ma przyszłości. Jestem zniszczona psychicznie, nie mam szacunku do siebie, swojego ciała i do osób, które sprawiły, że właśnie się tak czuję. Chciałbym położyć się w bezpiecznym miękkim łóżku, a zamiast tego mam materac z widocznymi sprężynami.

- Ej! nie myśl o kucykach tylko wstawaj - powiedział Alexander.
Tylko jak mam to zrobić? Jak mam się podnieść kiedy nawet podniesienie ręki jest dla mnie dużym wysiłkiem.

- Nie dam rady - powiedziałam szeptem. Cudem jest to, że mnie usłyszeli.

- No jak z dzieckiem. Jedną z najprostszych rzeczy, które robi człowiek to chodzenie.

- Ale nie głodzony człowiek - odezwałam się głośniej.
Chłopak popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Ciesz się, że w ogóle dostałaś jedzenie.

Ten człowiek jest niesamowity.

- Jesteś chujem - odpowiedziałam, a po chwili poczułam pieczenie policzka.

- Widzę, że się nie nauczyłaś szacunku do nas. Uwierz mi, że szybko ci mogę przypomnieć zasady panujące tu- widziałam, że był wściekły.

- Nigdy nie będę mieć do was szacunku. Zawsze dla mnie będziecie bezwartościowi. Nie wiem jak można kochać takich jak wy.

- Trafisz do burdelu. Obiecuję ci to - zagroził. Nagle drzwi się otworzyły.

- Panie White, jest pan potrzebny - odezwał się mężczyzna pokaźnego wieku. Miał siwe włosy i tego samego koloru brodę.
White? Teraz znam nazwiska moich porywaczy. Olivier White i Alexander White. Uśmiechnęłam się przebiegle co zwróciło uwagę chłopaków.
Popatrzyli na mnie ostrzegawczo.
I tak nic nie zrobię. Niby jakie było prawdopodobieństwo, że ucieknę, że uwolnie się i będę normalnie żyć.

- Dobrze już idę. Adeline jak wrócę masz być gotowa - powiedział Olivier. - Alexander idź przygotuj potrzebne rzeczy.

Aleksander kiwnął głową i wyszedł wraz ze swoim bratem.
Jedyne co trzymało mnie przy życiu to nadzieja, że kiedyś się to skończy. Jestem ciekawa jedynie kiedy.
_____________
  Leżałam rozmyślając co planują moi porywacze.
Oni są chorzy na łeb.

- Wstawaj - odezwał się nagle chłopak. Wzdrygnęłam się. Nawet nie usłyszałam kiedy ktoś wszedł do środka. - Nosz kurwa, wstawaj nie mam czasu - powiedział zirytowanym głosem.

- Umiesz czekać? - zapytałam patrząc na Oliviera.

- Jebnę ci zaraz.

- Dobra, dobra, już wstaje.

Wstałam na drżących nogach obawiając się co zaplanowali chłopaki. Jaki jest procent na to, że będzie to coś fajnego?

- Wyjdziemy z tego pokoju. Masz nie uciekać bo uwierz mi skończy się to dla ciebie marnie. W domu są kamery, więc będziemy wiedzieli gdzie się ukrywasz.

Kiwnęłam jedynie głową. Nawet nie myślałam o ucieczce. Nie miałabym szansy. Oni znają każdy kąt tego domu, ja nie.

- Wsumie mogę ci powiedzieć co cię dziś czeka i przez najbliższe kilka miesięcy - zaczął chłopak. - Będziemy cię szkolić na przywódcę naszej mafii - powiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy.

- Słucham?! - krzyknęłam zdziwiona. Chłopak popatrzył rozbawiony. No i co go kurwa cieszy?

- Oczywiście nie będziesz sama rządzić. Będziesz razem z nami. W jednym rzędzie razem z nami. Spostrzegliśmy u ciebie charakter, który idealnie nada się do mafii. Zamiast do burdelu, będziesz w mafii.

Przyswajam wszystkie informacje jakie teraz dostałam. Ja i mafia?

- Nie wiemy czy możemy ci zaufać, ale lubimy ryzyko - Olivier uśmiechnął się lekko.

- Ja nie chce...- zaczęłam się jąkać. Pierwszy raz pokazałam, że gości we mnie strach. - Naprawdę nie chce.

Chłopak spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Zauważył moje przerażenie i trzęsące się ręce.
Pewnym krokiem podszedł do mnie a ja już czekałam na ból policzka. Chłopak zobaczył moją reakcję, widziałam u niego skruchę i poczucie winy? Napewno nie. Olivier przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, a ja od razu zadrżałam.

- Słońce, musisz być silna. Dasz radę wierzę w ciebie. Nie poddawaj się - mówisz szeptem a mi wydawało się, że w tych słowach chciał powiedzieć żebym się nie poddawała też psychicznie. Już za późno. Nigdy nie zapomnę tego co mi tu robili. - Obiecuję, że się poprawie. Tylko proszę, nie poddawaj się. Załatwię dobrą psycholożkę. Zrobię wszystko tylko się nie poddawaj.

Przez moje serce przebiegło uczucie ciepła. Czy on mnie przytula i przeprasza? Nie sądziłam, że dożyje takich czasów.

- Idziemy? - zapytałam odsuwając się od chłopaka.
Olivier zagryzł wargę zamyślony. Po chwili skinął głową i zaczęliśmy kierować się w nieznanym kierunku.
  Weszliśmy do strzelnicy. Pierwsze co przykuło moją uwagę to stolik, na którym były uporządkowane bronie.

- Słuchać mnie teraz i się nie odzywać - przemówił nagle Alexander, którego nawet nie zauważyłam. - Bronie są niebezpieczne. Możesz zrobić krzywdę nam i sobie. Dzisiaj nauczysz się strzelać z początkującej. Załóż słuchawki i zaraz dam ci broń - jego głos brzmiał potężnie i władczo, więc nawet nie pomyślałam żeby się sprzeciwić.
Podeszłam do słuchawek i sprawnym ruchem je założyłam.
Chłopak podał mi broń. Była dosyć ciężka.

- Widzisz tamtą tarczę? - zapytał na co skinęłam głową. - Masz dziesięć strzałów. Potem zobaczymy jak sobie poradzisz. Spróbuj strzelać jak najcelniej.
   Kiedy zaczęłam strzelać czułam się strasznie. W mojej głowie pojawiła się wizja, w której zamiast do tarczy to strzelam do żywego człowieka. Nie chce mieć takiego życia. Starałam się strzelać jak najlepiej mimo nadchodzącego ataku paniki. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy, których nie byłam w stanie powstrzymać. Chłopaki nie słyszeli moich szlochów przez panujący hałas w pokoju spowodowany strzelającą bronią.
  Oddając ostatni strzał poczułam ulgę. Ściągnęłam słuchawki zanosząc się niekontrolowanym szlochem.

- Adel, kochanie... - zaczął Alexander zaskakując mnie troską w głosie. Nagle pojawiła się mroczki przed oczami i piszczenie w uszach. Potem zamknęłam spragnione snu oczy.
Czułam się błogo. Chciałam by tak już na zawsze zostało.

Na pewno to moje życie?Where stories live. Discover now