Co źle zrobiłam by zasłużyć sobie na takie życie. No dobra, jak miałam osiem lat to ukradłam cukierka ze sklepu, ale to było tylko raz.
Usłyszałam zbliżające się kroki, a od razu po nich dźwięk otwieranych drzwi.- Oo, jak fajnie, że wstałaś - uśmiechnął się Olivier. - Dzisiaj będzie dla mnie bardzo ekscytujący dzień... - chciał dalej mówić, lecz przerwał mu Alexander, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
- Zbierać się. Czeka nas bardzo ciężki dzień - powiedział donośnym głosem.
Mnie codziennie czeka ciężki dzień. Minęły dwa tygodnie od kiedy jestem w niewoli. Od dwóch tygodni przez cały dzień dostaje tylko obiad, który składa się z dwóch kanapek z serem i szynką. Zaczęły już być widoczne rzebra, a kości policzkowe się zapadły. Wyglądam jak obraz nędzy i rozpaczy, tak się też właśnie czuje. Czuję się jakby ktoś mi odebrał życie.- Nie uważasz, że najpierw musi coś zjeść? Widzisz jak ona wygląda? Myślę, że ciężko jest jej ustać na nogach - odezwał się Olivier do swojego brata.
Miał rację. Ciężko jest ustać na prostych nogach, o chodzeniu nawet nie wspomnę. Przez te wszystkie dni spałam, albo po prostu siedziałam na łóżku zapatrzona w jeden punkt. Wiele razy byłam bita, poniżana i maltretowana. Już nie mam przyszłości, jest tylko przeszłość i teraźniejszość. Dla mnie już nie ma przyszłości. Jestem zniszczona psychicznie, nie mam szacunku do siebie, swojego ciała i do osób, które sprawiły, że właśnie się tak czuję. Chciałbym położyć się w bezpiecznym miękkim łóżku, a zamiast tego mam materac z widocznymi sprężynami.- Ej! nie myśl o kucykach tylko wstawaj - powiedział Alexander.
Tylko jak mam to zrobić? Jak mam się podnieść kiedy nawet podniesienie ręki jest dla mnie dużym wysiłkiem.- Nie dam rady - powiedziałam szeptem. Cudem jest to, że mnie usłyszeli.
- No jak z dzieckiem. Jedną z najprostszych rzeczy, które robi człowiek to chodzenie.
- Ale nie głodzony człowiek - odezwałam się głośniej.
Chłopak popatrzył na mnie z niedowierzaniem.- Ciesz się, że w ogóle dostałaś jedzenie.
Ten człowiek jest niesamowity.
- Jesteś chujem - odpowiedziałam, a po chwili poczułam pieczenie policzka.
- Widzę, że się nie nauczyłaś szacunku do nas. Uwierz mi, że szybko ci mogę przypomnieć zasady panujące tu- widziałam, że był wściekły.
- Nigdy nie będę mieć do was szacunku. Zawsze dla mnie będziecie bezwartościowi. Nie wiem jak można kochać takich jak wy.
- Trafisz do burdelu. Obiecuję ci to - zagroził. Nagle drzwi się otworzyły.
- Panie White, jest pan potrzebny - odezwał się mężczyzna pokaźnego wieku. Miał siwe włosy i tego samego koloru brodę.
White? Teraz znam nazwiska moich porywaczy. Olivier White i Alexander White. Uśmiechnęłam się przebiegle co zwróciło uwagę chłopaków.
Popatrzyli na mnie ostrzegawczo.
I tak nic nie zrobię. Niby jakie było prawdopodobieństwo, że ucieknę, że uwolnie się i będę normalnie żyć.- Dobrze już idę. Adeline jak wrócę masz być gotowa - powiedział Olivier. - Alexander idź przygotuj potrzebne rzeczy.
Aleksander kiwnął głową i wyszedł wraz ze swoim bratem.
Jedyne co trzymało mnie przy życiu to nadzieja, że kiedyś się to skończy. Jestem ciekawa jedynie kiedy.
_____________
Leżałam rozmyślając co planują moi porywacze.
Oni są chorzy na łeb.- Wstawaj - odezwał się nagle chłopak. Wzdrygnęłam się. Nawet nie usłyszałam kiedy ktoś wszedł do środka. - Nosz kurwa, wstawaj nie mam czasu - powiedział zirytowanym głosem.
- Umiesz czekać? - zapytałam patrząc na Oliviera.
- Jebnę ci zaraz.
- Dobra, dobra, już wstaje.
Wstałam na drżących nogach obawiając się co zaplanowali chłopaki. Jaki jest procent na to, że będzie to coś fajnego?
- Wyjdziemy z tego pokoju. Masz nie uciekać bo uwierz mi skończy się to dla ciebie marnie. W domu są kamery, więc będziemy wiedzieli gdzie się ukrywasz.
Kiwnęłam jedynie głową. Nawet nie myślałam o ucieczce. Nie miałabym szansy. Oni znają każdy kąt tego domu, ja nie.
- Wsumie mogę ci powiedzieć co cię dziś czeka i przez najbliższe kilka miesięcy - zaczął chłopak. - Będziemy cię szkolić na przywódcę naszej mafii - powiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy.
- Słucham?! - krzyknęłam zdziwiona. Chłopak popatrzył rozbawiony. No i co go kurwa cieszy?
- Oczywiście nie będziesz sama rządzić. Będziesz razem z nami. W jednym rzędzie razem z nami. Spostrzegliśmy u ciebie charakter, który idealnie nada się do mafii. Zamiast do burdelu, będziesz w mafii.
Przyswajam wszystkie informacje jakie teraz dostałam. Ja i mafia?
- Nie wiemy czy możemy ci zaufać, ale lubimy ryzyko - Olivier uśmiechnął się lekko.
- Ja nie chce...- zaczęłam się jąkać. Pierwszy raz pokazałam, że gości we mnie strach. - Naprawdę nie chce.
Chłopak spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Zauważył moje przerażenie i trzęsące się ręce.
Pewnym krokiem podszedł do mnie a ja już czekałam na ból policzka. Chłopak zobaczył moją reakcję, widziałam u niego skruchę i poczucie winy? Napewno nie. Olivier przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, a ja od razu zadrżałam.- Słońce, musisz być silna. Dasz radę wierzę w ciebie. Nie poddawaj się - mówisz szeptem a mi wydawało się, że w tych słowach chciał powiedzieć żebym się nie poddawała też psychicznie. Już za późno. Nigdy nie zapomnę tego co mi tu robili. - Obiecuję, że się poprawie. Tylko proszę, nie poddawaj się. Załatwię dobrą psycholożkę. Zrobię wszystko tylko się nie poddawaj.
Przez moje serce przebiegło uczucie ciepła. Czy on mnie przytula i przeprasza? Nie sądziłam, że dożyje takich czasów.
- Idziemy? - zapytałam odsuwając się od chłopaka.
Olivier zagryzł wargę zamyślony. Po chwili skinął głową i zaczęliśmy kierować się w nieznanym kierunku.
Weszliśmy do strzelnicy. Pierwsze co przykuło moją uwagę to stolik, na którym były uporządkowane bronie.- Słuchać mnie teraz i się nie odzywać - przemówił nagle Alexander, którego nawet nie zauważyłam. - Bronie są niebezpieczne. Możesz zrobić krzywdę nam i sobie. Dzisiaj nauczysz się strzelać z początkującej. Załóż słuchawki i zaraz dam ci broń - jego głos brzmiał potężnie i władczo, więc nawet nie pomyślałam żeby się sprzeciwić.
Podeszłam do słuchawek i sprawnym ruchem je założyłam.
Chłopak podał mi broń. Była dosyć ciężka.- Widzisz tamtą tarczę? - zapytał na co skinęłam głową. - Masz dziesięć strzałów. Potem zobaczymy jak sobie poradzisz. Spróbuj strzelać jak najcelniej.
Kiedy zaczęłam strzelać czułam się strasznie. W mojej głowie pojawiła się wizja, w której zamiast do tarczy to strzelam do żywego człowieka. Nie chce mieć takiego życia. Starałam się strzelać jak najlepiej mimo nadchodzącego ataku paniki. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy, których nie byłam w stanie powstrzymać. Chłopaki nie słyszeli moich szlochów przez panujący hałas w pokoju spowodowany strzelającą bronią.
Oddając ostatni strzał poczułam ulgę. Ściągnęłam słuchawki zanosząc się niekontrolowanym szlochem.- Adel, kochanie... - zaczął Alexander zaskakując mnie troską w głosie. Nagle pojawiła się mroczki przed oczami i piszczenie w uszach. Potem zamknęłam spragnione snu oczy.
Czułam się błogo. Chciałam by tak już na zawsze zostało.
YOU ARE READING
Na pewno to moje życie?
Teen FictionAdeline Jones żyje sobie spokojnie. Lecz w końcu nadchodzi dzień sądny. Dziewczyna zostaje porwana przez dwóch tajemniczych i seksownych chłopaków. Dziewczyna nie może pokazać, że się boi. Lecz co się stanie gdy Olivier z Alexandrem zobaczą w młodej...