8.2 "A line in any final song"

72 11 0
                                    

Chodniki pokrywały przemoczone i pogniecione liście drzew, które spadły już wiele dni temu. Wszystkie drzewa stały w tym czasie prawie kompletnie nagie, nie chowając już swoich gałęzi. W całej cichej dzielnicy odbijały się echem kroki młodego mężczyzny ubranego w czerń. Przemykał pospiesznie przez kolejne alejki, aż bez zastanowienia wszedł do jednego z przyulicznych sklepików. Kiwnął głową do wszystkich pracowników i równie szybkim krokiem przebiegł do drzwi ukrytych na zapleczu, obok których stał wysoki i groźnie wyglądający mężczyzna.

- Przynoszę wiadomość. - powiedział ten pierwszy, a potem przeszedł przez drzwi

Stresował się przed zobaczeniem wszystkich wysoko postawionych pracowników i z całych sił starał się o to, by nie załamał się mu głos. Pomieszczenie było dość małe z wieloma osobami wewnątrz. Większość z nich była ubrana w czerń i mówiła coś poważnym tonem głosu.

- Uh... przepraszam! Donoszę wiadomość od... - spojrzał na trzymany przez niego list i zaczerwienił się - od... smoka, dla... wieloryba? To chyba pomyłka, przepraszam! 

- To jakiś żart? 

- Czy ktoś w ogóle zna tego chłopca?!

W pomieszczeniu pojawiały się głosy pełne agresji i nieukrywanego sprzeciwu. Młodzieniec poczuł jego nogi uginające się z przerażenia.

Wtedy z małego tłumu wystąpił mężczyzna o rudych włosach i poważnym wyrazem twarzy. Wyszarpał list z ręki chłopaka i otworzył go bez zastanowienia. W czasie, gdy oglądał jego zawartość, jego usta powoli unosiły się w uśmiechu, a nieprzyjazna fasada opadała.

Najdroższy Wielorybie,
Pewnie zastanawiasz się, dlaczego postanowiłem napisać do ciebie ten list? Prawda jednak jest dość prosta, uważam ten środek komunikacji za bardzo romantyczny. Swoje myśli mogę przelać na papier, a ty otrzymasz je wszystkie w takim stanie, w jakim je pozostawiłem. Nie da się ukryć, jestem staromodny, codziennie zdaję sobie z tego sprawę coraz bardziej.
Szczególnie od kiedy zacząłem pracę w szkole, zrozumiałem jak wiele życia mnie omija i jak wiele sekretów jeszcze skrywa ten świat. Zawsze uważałem się za starego duchem, choć w ostatnim czasie, dzięki tobie, mam wrażenie, że młodnieję. Bycie nauczycielem wcale nie jest łatwe, choć przyjaciele pomagają mi w odnalezieniu się wśród młodzieży. Młody Xiao często kręci głową, gdy próbuję swoich sił w zrozumieniu jego żargonu, choć wciąż się nie poddaję. Chyba nie jest już zdenerwowany przez moje "złe decyzje".
Jak wiesz, opuszczenie miasta przez twoją organizację poskutkowało problemami finansowymi w Zakładzie Pogrzebowym Rodziny Hu, jednak Hu Tao znalazła nowych inwestorów i zatrzymała proces utraty dziedzictwa jej rodziny. Do dziś nie jestem w stanie zrozumieć, w jaki sposób tego dokonała, choć zawsze miała głowę do interesów. Nie musisz się już o nią martwić.
Chciałbym też wspomnieć o tym, że skończyłem dogłębne porządki w twoim, choć teraz naszym domu i zająłem się nowymi zajęciami. Początkowo chciałem dołączyć do listu kawałek ciasta, które upiekłem, jednak nie chciałbym zrobić ci krzywdy. Jeszcze długa przede mną droga. 
Przed nami jeszcze długa droga. Mam już dość odliczania dni do twojego powrotu każdego tygodnia, choć mam nadzieję, że niedługo twoje wyjazdy nie będą konieczne. Tęsknię.
Na zawsze twój,
Smok

P.S dołączam zdjęcie, ponieważ ostatnim razem narzekałeś na ból oczu z ciągłego wpatrywania się w moją podobiznę w twoim telefonie.

Mężczyzna sięgnął do rozerwanej koperty jeszcze raz i wyciągnął niewielkie zdjęcie przedstawiające bruneta o bursztynowych oczach, trzymającego na rękach puchatego kota. Patrzył na nie przez chwilę, przed włożeniem go do kieszenie swojej koszuli. Trzymał dłoń na swoim sercu jeszcze przez chwilę.

- Przepraszam, ale... kim jest "Smok"? - zapytał młody doręczyciel 

Rudy mężczyzna zaśmiał się cicho, a jego policzki zarumieniły.

- Najważniejszą osobą w moim życiu...

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiWhere stories live. Discover now