6.1 "Sail on, Sail on..."

71 15 1
                                    

Zhongli wysiadł z niebieskiego autobusu, który szybko odjechał z miejsca, pozostawiając mężczyznę samego na chodniku. Poranek był rześki, a na niebie kłębiły się pojedyncze chmury. Wszystko układało się świetnie od ostatniej rozmowy z Ajaxem, a ich następne spotkanie zostało już umówione. Brunet rozpiął swój płaszcz, gdy zbliżał się do drewnianego budynku zakładu pogrzebowego. Przy wejściu stała nerwowo niska postać, wyczekując sprzedawcy.

Postać, która okazała się być niskim nastolatkiem o kolorowych włosach, ściskała zęby w niezrozumiałej złości.

- Zhongli! - zawołał Xiao, zbliżając się do dorosłego

- Xiao? Co tutaj robisz? Jest bardzo wcześnie, nie powinieneś iść do szkoły? - mówił zmartwiony

- Nie zmieniaj tematu!

Zhongli zmarszczył swoje brwi.

- Jakiego tematu?

- Spotkałeś się z tym mężczyzną z mafii! Czy ty w ogóle nie martwisz się o swoje bezpieczeństwo?!

Brunet zbliżył się do chłopaka i położył ręce na jego ramiona. Patrzył w dół na niego spokojnie. Ostatnim razem to podziałało, by go uspokoić.

- Xiao, wiem co robię. Cieszy mnie to, że tak bardzo się o mnie martwisz, ale jestem dorosły i odpowiedzialny za swoje decyzje.

Chłopak odsunął się od Zhongliego i spiorunował go wzrokiem.

- Jak mam być spokojny, gdy ty narażasz swoje życie?!

Zhongli przez chwilę nic nie odpowiadał. Nie wiedział co więcej powiedzieć, by opanować sytuację. Poczuł narastające emocje i ciepło w swoim ciele, które walczyło z chłodem powietrza wokół. Promienie słońca były niewystarczające, by je ogrzać.

- Xiao, dlaczego tak bardzo się tym przejmujesz? - zapytał wreszcie

Cisza zdawała się przeszywać ich oboje we wciąż rosnącym napięciu.

- Bo... martwię się... nie rozumiesz mnie. - szeptał

Oczy młodzieńca zaszkliły się, gdy wciąż ściskał zęby. Spoglądał w ziemię, dysząc cicho.

- Jesteś dla mnie ważny... dlaczego choć raz w życiu nie możesz mnie posłuchać...?

Zhongli westchnął cicho i spojrzał w ziemię pełną krótko przyciętej trawy. Nie wiedział co mógłby jeszcze dodać, gdy Xiao kurczowo trzymał się swojego zdania. Żadne z nich nie posiadało dowodów na to, że Ajax pracuje dla mafii. To wszystko były jedynie domysły, może i trafne.

Spojrzał na chłopaka, który zdawał się teraz na skraju łez. Jeszcze raz zbliżył się do niego i położył dłoń na jego ramieniu. Starał się uśmiechać.

- To jest bardzo skomplikowana sytuacja. Nawet ja do końca nie rozumiem, dlaczego się spotkaliśmy. Zapewniam cię, że nie jestem w niebezpieczeństwie.

Słowa mężczyzny były spokojne, choć nie były całą prawdą. Jego zaufanie do Ajaxa zostało już nadwyrężone, jednak Xiao nie powinien teraz o tym wiedzieć. Brunet spoglądał czule na chłopaka, głaszcząc jego ramię.

- Ty... - zaczął Xiao - ty jesteś dla mnie jak ojciec. Tak bardzo nie chcę cię stracić...

Zhongli nie odpowiedział, jedynie zatrzymał swoją rękę, a jego usta mimowolnie otworzyły się. Nie spodziewał się takiego wyznania od swojego młodszego przyjaciela, którego dotychczas starał się traktować jak równego sobie. Różnica wieku musiała sprawić, że Xiao zobaczył w mężczyźnie autorytet, co wcale go nie zasmuciło. Brunet poczuł jak jego serce zabiło szybciej. Chłopak nie był skłonny do wyrażania swoich uczuć, a tego typu wyznanie zaszczyciło Zhongliego. 

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiKde žijí příběhy. Začni objevovat