5.4

75 13 0
                                    

Następny zbyt spokojny dzień pracy w zakładzie pogrzebowym zaczął się kilka godzin wcześniej. Od godziny siódmej rano, w sklepie nie pojawił się żaden klient, co wcale nie dziwiło sprzedawcy, ani jego szefowej, która właśnie siedziała na zapleczu. W czasie, gdy asortyment powoli pokrywał się kolejnymi warstwami kurzu, starszy brunet rozmawiała z młodszą od siebie kobietą o niebieskich włosach. Niestety nie gościła ona w zakładzie, by coś kupić.

- W pobliżu otworzyła się niedawno kocia kawiarnia. Podobno można tam przyjść i napić się kawy z kotami obok. - powiedziała Ganyu entuzjastycznie ze znamiennym drobnym uśmiechem

- To bardzo uroczy koncept. - skomentował Zhongli - Nie byłaś tam jeszcze, jak mniemam?

- Jeszcze nie.

Dziewczyna stała nieśmiale, z rękami za sobą. Jej wzrok wędrował gdzieś po pustej ladzie. W tym czasie, wysoki sprzedawca przysłuchiwał się śpiewu ptaków gdzieś przed budynkiem, oraz spoglądał na drzewa skąpane w blasku słońca.

- Mówiąc już o kotach, co z pana mruczkiem? Czy nadał mu pan wreszcie jakieś imię? - zapytała

Zhongli pokręcił głową.

- Niestety nie. Choć kot ma się bardzo dobrze. Utrzymywanie zwierzaka to dodatkowy wydatek, ale jakoś sobie radzimy. Niczego mu nie brakuje.

Mężczyzna mówił o swoim kocie spokojnie, lecz w jego głosie było słychać pewną dumę.

- Muszę przyznać, - kontynuował - że posiadanie zwierzaka domowego, to świetna sprawa. Zawsze na mnie czeka i cieszy się z drobnych spraw... no i te urocze łapki...

Ganyu zachichotała.

- Nie spodziewałam się, że jest pan kociarzem.

- Kociarzem? To... ah... - Zhongli starał się wykręcić z tej sytuacji, ale poddał się szybko - może masz rację. Trochę ze mnie kociarz...

Dziewczyna zaśmiała się jeszcze raz i tym razem rozluźniła trochę.

- Niech zgadnę, galeria zdjęć w pana telefonie jest pełna zdjęć pana kota. - mówiła

- To... niewykluczone.

Zhongli zaczerwienił się i spojrzał gdzieś w bok, jakby ukrywając się przed oceniającym wzrokiem przyjaciółki. Ciężko było mu przyznać to nawet przed sobą, ale posiadał zbyt wiele zdjęć swojego kota. Zawsze myślał, że woli psy, a teraz poddał się urokowi jakiegoś kocura.

Westchnął ciężko i spojrzał z powrotem w stronę Ganyu. Ona znała już całą prawdę i tylko się uśmiechała. Brunet też uśmiechnął się z lekkim zażenowaniem w swoich oczach.

- Zmieńmy może temat. - zaproponował niezręcznie

- Jasne. - dziewczyna zastanawiała się przed chwilę, zanim spoważniała nagle

Zhongli zauważył to i czekał, aż powie coś. On sam stał się trochę nerwowy, widząc jej zmianę nastroju.

- Xiao opowiadał mi o tej dziwnej organizacji, z którą zakład pogrzebowy zaczął współpracę. - zaczęła

Zhongli westchnął od razu, zmęczony tym tematem. Założył ręce na piersiach i czekał, aż Ganyu będzie kontynuować.

- Cóż... wydaje mi się, że on strasznie się o pana martwi. Wiem, że jest pan dorosły i jest pan w stanie sobie poradzić, ale Xiao...

- Tak. Wiem, jaki jest Xiao. - przerwał jej - Próbowałem mu to wyjaśnić kilkukrotnie. Nie jestem w stanie wpłynąć na decyzję Hu Tao. Nawet, jeśli ta cała współpraca może być niebezpieczna.

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiWhere stories live. Discover now