1.3

121 20 0
                                    

Delikatny wiatr poruszał liśćmi wszystkich drzew i krzewów wokół. Rytmiczny szum wydawał się być muzyką dla stworzeń, które były godne jej słuchać. Zieleń drzew i traw wydawała się być nieskończona w odniesieniu do smutnych budynków. Natura obdarzyła owy krajobraz pięknem, na jakie nie zasługiwał ludzki wzrok, a jednak tą właśnie ścieżką przechadzał się mężczyzna o brązowych włosach.

Jego oczy były zamknięte, wydawał się znać swoją trasę na pamięć. Pomimo tego, iż nie widział cudów, które go otaczały, uśmiechał się. Jego wolno snującą się postać była w idealnej harmonii z otoczeniem.

Pomimo tej sielanki, głęboko w sercu wiedział, że czegoś mu brakuje. Czegoś czego smak znał bardzo dobrze, a jednak utracił to dawno temu. Rana zadana jego duszy nie zagoiła się i wciąż dawała o sobie znać.

- Oh, pan Zhongli! - zawołał nagle delikatny głos z naprzeciwka

Mężczyzna otworzył oczy i zauważył przed sobą niską blondynkę. Znał ją tak samo dobrze, jak wiele osób w mieście.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy widział pan może mojego brata? Mieliśmy się spotkać w tym parku, ale chyba się zgubiliśmy...

- Oh, wybacz mi Lumine, nie widziałem twoje brata.

- Rozumiem, ale i tak dziękuję za pomoc.

Dziewczyna odeszła szybko pytając na swojej drodze jeszcze kilka innych osób.

Zhongli uśmiechnął się raz jeszcze i przypomniał sobie, jak sam zgubił się w tym parku z...

Wrócił na drogę ścieżki i kontynuował swój spacer, próbując nie rozkojarzyć się tym razem. Starał się przestać skupiać na czymkolwiek i całym ciałem cieszyć się otaczającą przyrodą.

- Panie Zhongli! - zawołał kolejny głos

Mężczyzna zaśmiał się cicho i ponownie otworzył oczy. Tego dnia nie dany był mu spokój. Przed nim stała dość młoda dziewczyna o błękitnych włosach, ubrana w niebieską spódnicę i białą koszulę z krótkim rękawem. Tryskała młodzieńczą energią.

- Oh, Ganyu, szukałaś mnie? - zapytał

- Oh, nie, nie. Po prostu miałam przeczucie, że jeśli udam się tutaj na spacer, to prędzej czy później pana znajdę. Nie myliłam się. - zaśmiała się

Dziewczyna odwróciła się w stronę, w którą szedł Zhongli, dając znać, że razem mogą kontynuować przechadzkę.

- Powiedz Ganyu, czy dostałaś pracę, o którą starałaś się jakiś czas temu? - zapytał

- Tak. Chociaż to głównie żmudna papierkowa robota w wielkiej firmie, to jestem zadowolona. Współpracownicy są mili, a wynagrodzenie nie takie złe.

- Powiedz, czy kierowniczką tej firmy wciąż jest pani Ningguang?

- Zgadza się. Wydaje się bardzo miła, choć rozmawiałam z nią jedynie kilka razy. Jest bardzo zapracowana. Skąd ją pan zna?

- Nasze drogi kiedyś się skrzyżowały, jednak to nic wielkiego... - zaśmiał się

Rozmowa ucichła na chwilę. Gdy słowa ustały, dźwięk muzyki granej przez ptaki lecące nad drzewami mógł roznieść się po całym parku.

Dalsza część owego parku wydawała się mroczniejsza od wcześniejszych partii. Widok wysokich budynków znikał za drzewami, a promienie słońca ledwo przebijały się z poza liści. Jedynym widokiem były losowo rozmieszczone konary drzew i pojedynczy ludzie idący ścieżką.

- Panie Zhongli, jak z pana pracą? Słyszałam tylko dobre wieści o Zakładzie Pogrzebowym rodziny Hu, co pan uważa?

- To bardzo spokojne miejsce pracy. Gdy już pojawiają się klienci, to zawsze kupują nasze usługi, choć szefowa...

- Coś z nią nie tak? - przerwała Ganyu

- Nie, po prostu jest... lekkoduchem. Często żartuje sobie, co czasem może wydawać się niektórym... nie na miejscu.

- Rozumiem.

Rozmowa znów się zatrzymała. Krajobraz widziany przez spacerowiczów był spokojny i statyczny, jednak Ganyu wydawała się niespokojna. Przecierała powoli ręce i spoglądała w ziemię. Zhongli, pomimo iż widział jej zachowanie, wolał nie dopytywać. Uważał, że powie coś, gdy będzie gotowa.

Szli dalej tą samą ścieżką, nie mówiąc nic więcej. Na horyzoncie pojawiło się drugie wyjście z parku pod postacią metalowego łuku. Za nim widać było już dość ruchliwą ulicę.

- Wciąż żyje pan sam, prawda? - zapytała nagle Ganyu pospieszona nadchodzącym końcem rozmowy

Zhongli zwolnił lekko, ewidentnie zdziwiony pytaniem. Zaczął rozglądać się po ziemi, jakby przypominając sobie coś, lub szukając odpowiedzi.

- Tak, ciągle sam, dlaczego pytasz?

- Cóż, w ostatnim czasie rozmawiałam z młodym Xiao, który wydawał się być... zaniepokojony. - tłumaczyła

- Zaniepokojony?

- Mówił, że jest pan ostatnio bardziej sentymentalny, co może być trochę...

Zhongli patrzył tępo przed siebie, nie wiedząc co może odpowiedzieć.

Ganyu zatrzymała się szybko i spojrzała w stronę mężczyzny, gdy ten przypadkiem potknął się i prawie upadł.

- Wszystko dobrze?! - zapytała kierując w jego stronę ręce, jakby chciała pomóc

Zhongli poprawił jedynie swój kardigan i nic nie odpowiedział. Jego twarz wydawała się poruszona, jednak wcale nie upadkiem.

- Ganyu, dziękuję za troskę, ale naprawdę wszystko jest dobrze.

- Pan nie rozumie, po prostu minęło już dużo czasu od... - urwała

Przetarła swoje oczy dłonią i westchnęła cicho. Wyglądała na naprawę zmartwioną, co zdziwiło mężczyznę. Nie wyobrażał sobie, dlaczego mogłaby przejmować się jego losem tak bardzo.

Dziewczyna spojrzała nagle przed siebie. Nie zwróciła uwagi na to, że oboje znaleźli się właśnie przed bramą wyjściową.

- Miło było z panem porozmawiać, jeśli będę miała kiedyś czas, to wpadnę na herbatę. - powiedziała

Zhongli uśmiechnął się.

- Oczywiście, zapraszam.

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiWhere stories live. Discover now