7.4

59 12 0
                                    

Noc tego dnia była wyjątkowo krótka, choć wciąż nie najkrótsza. Księżyc przebywał całe niebo coraz szybciej, a gdy zauważył go Ajax, ledwo unosił się nad horyzontem. Poranek zbliżał się nieubłaganie. Za oknami zobaczyć można było sznury samochodów na ulicy, jak i grupy ludzi idących do pracy, bądź wracających z nocnych zabaw. Childe dużo rozmyślał na temat skrajności jakie były widoczne choćby za jednym oknem. Jak wiele więcej różnic siedziało obok siebie w wielkim mieści, nie zastanawiając się nad swoją wzajemną obecnością? W tym jednak momencie, mężczyzna nie mógł skupić się na obrazie za szybą, gdy jego umysł wciąż zatruwał jeden temat.

Od kilku dni chodził znużony codziennymi zajęciami. Nie odnajdywał w sobie już tej samej energii do wykonywania swojej pracy. Kolejne misje, bójki i strzelaniny nie budziły już jego zainteresowania. Wszystko stało się jedynie przykrym obowiązkiem, który wykonywał na potrzeby całej organizacji i zarobku.

Westchnął pod nosem, stojąc przed szerokim oknem i przysłuchując się rozmowom innych współpracowników. Zdawali kolejne raporty ze swoich dokonań i informowali o nieinteresujących sprawach swoich profesji. Ajax uważał, że krajobraz za szybą jest o wiele bardziej interesujący w obliczu historii pozostałych uczestników spotkania. Sam dziwił się temu, jak wiele goryczy w stosunku do nich trzyma w sobie. W szczególności do jednego bankiera.

Do jego uszu doszły nagle nieokreślone dźwięk. Były coraz głośniejsze i powoli przypominały syreny policyjne. Obrócił się w stronę pozostałych towarzyszy, którzy przestali mówić i byli równie skołowani, co on sam. Serce Ajaxa zabiło szybciej i z powrotem zwrócił się ku oknu, jednak zobaczył już tylko oślepiające niebieskie światło, które rozświetlało całą okolicę.

Jeden, dwa, trzy. Starał się policzyć samochody przed hotelem, ale dźwięki syren nie pozwalały mu się skupić. Przed budynkiem zaczęli gromadzić się ludzie, wszyscy w niezrozumiałym popłochu.

- To policja! Widzę sześć samochodów i jeszcze kilka w drodze! - wołała Sandrone, patrząc przez swoje kamery

- Ewakuujemy się! Nie ma czasu! - krzyknął Pierro - Wszyscy oddalcie się tak bardzo, jak tylko możecie!

Childe szybko zrozumiał powagę sytuacji. Chwycił za swój szary płaszcz i zapiął wszystkie guziki, czego zazwyczaj nie robił. W kilka sekund pomieszczenie główne opustoszało. Chłopak biegł przez korytarz, nie zastanawiając się nad innymi. Tym razem nie mógł sobie pozwolić na żadne błędy. Już wyobrażał sobie główny hol wypełniony po brzegi ludźmi w mundurach, gotowych by złapać go za wszelką cenę. Ta wizja pompowała adrenalinę w jego żyłach, choć bał się jak nigdy wcześniej.

Schodząc schodami, nie minął żadnego z gości hotelu. Znał cały rozkład budynku na pamięć i tym razem nie miał zamiaru wpaść prosto w łapy policji. Biegł przez kilka korytarzy na pierwszym piętrze, które mogły wyglądać na labirynt dla niezaznajomionych. Wszedł szybko do jednej z sal, w której odbywały się imprezy dla dużej liczby osób. Jego kroki na śliskiej posadzce odbijały się echem. W pomieszczeniu było tylko kilka stołów i krzeseł, a poza tym, drzwi prowadzące do kuchni. Wszedł do środka uważnie. Kuchnia była biała i sterylnie czysta, choć nie znajdowała się w niej ani jedna osoba. Doszedł do wniosku, że przyjazd policji prawdopodobnie był wcześniej zaplanowany, a goście hotelu ewakuowani.

Starał się uspokoić i wziął kilka wdechów. Powolnym krokiem przeszedł przez całą kuchnię i stanął przed metalowymi drzwiami na jej końcu. Było to jedno z wielu wejść do hotelu, to przeznaczone było dla dostaw z jedzeniem. Z uśmiechem chwycił za klamkę i pociągnął z całej siły, oczekując oporu ze strony tak ciężkich drzwi. Pociągnął raz. Drugi raz. Trzeci.

Gorączkowo przełknął ślinę i starał się otworzyć drzwi, które ani nie drgnęły. Szybko wpadł w panikę i nie wiedział co począć. Oparł się o ciężki i zimny stół na środku pomieszczenia i przetarł swoją twarz, mokrą od potu.

- Cholera... będzie dobrze. Uspokój się, Childe. - mówił do siebie

Przez kilka chwil przypominał sobie plan budynku i wszystkie możliwe wyjścia. Najbliższe z nich znajdowało się aż kilka minut drogi dalej. Nie mógł sobie na to pozwolić, gdy w hotelu pewnie roiło się już od policji. Zanim jednak coś postanowił, drzwi do kuchni otworzyły się z hukiem.

- Ha!

Childe odwrócił się i zobaczył czerwonowłosego policjanta celującego do niego z broni. Na jego twarzy malował się przebiegły uśmiech.

- My się chyba już znamy, prawda? Pan Ajax, pseudonim... Tartaglia.

- Nie mam pojęcia, o kim pan mówi.

Chłopak odpowiedział spokojnie, choć w jego ciele buzował strach. Był kompletnie bezbronny wobec celującego do niego policjanta. Starał się znaleźć drogę ucieczki za wszelką cenę.

Policjant zbliżał się powoli, gdy Ajax odsuwał się. Stali po dwóch stronach wielkiego metalowego stołu, otoczeni przyrządami kuchennymi i niedużą przestrzenią do poruszania się.

- Muszę przyznać, że nie spodziewałem się spotkać tutaj akurat pana. Może i lepiej, po tym jak kłamał mi pan w żywe oczy ostatnim razem.

- Kłamałem? Może to pan się mylił... - Childe mówił

Starał się zyskać jak najwięcej czasu, nie myśląc nawet o swoich słowach. Chciał zbliżyć się do wyjścia, jednak jego oponent wciąż blokował mu drogę. Za jego plecami było jedynie kilka garnków, których nie zdążyłby nawet dosięgnąć przed strzałem. Ściskał swoje zęby w frustracji, widząc coraz mniej opcji.

- No dalej, poddaj się wreszcie. Ręce w górę i twarzą do ściany. Jeśli się poddasz, to może dostaniesz krótszy wyrok. Nic nie kombinuj i będzie dobrze. - mówił niskim i dudniącym głosem policjant

- Nie strzelisz do mnie.

- Czyżby? Nawet nie wiesz jak wiele straciłem przez te waszą śmieszną mafię. Rób co mówię!

W oczach funkcjonariusza był jakiś szaleńczy błysk. Childe zaczął wątpić w swoje własne słowa. Miał mniej czasu na podjęcie decyzji.

- No dalej! Tracisz tylko mój i swój czas. - ponaglał

Ajax nie widział już innego wyjścia, poza jednym i wyjątkowo ryzykownym. Przymknął swoje oczy i wziął głęboki wdech. Przez kilka sekund intensywnie wpatrywał się w oczy policjanta, po czym szybko i bez zastanowienia spojrzał w stronę wyjścia. Funkcjonariusz nabrał się i sam na ułamek sekundy spojrzał w stronę otwartych drzwi. Tyle wystarczyło młodzieńcowi, by zanurkować pod metalowy stół. W kuchni rozległ się huk wystrzeliwanego pocisku i niecenzuralne określenia rzucane przez policjanta. Childe wyłonił się tuż przed nogami mężczyzny. Kolejny wystrzał, chybiony. Pistolet wypadł z jego ręki, gdy sam stracił grunt pod nogami i upadł na zimną podłogę.

Ponowne powstanie zajęło mu jedynie kilka sekund, wystarczająco, by młody przestępca uciekł z kuchni. Policjant przeklął pod nosem i pobiegł przed siebie tak szybko, jak tylko potrafił. W wielkiej sali rozległ się dźwięk rozbijanego okna, a chwilę potem, funkcjonariusz zobaczył postać o rudych włosach wyskakującą z budynku. Mężczyzna podbiegł do rozbitego okna. Zacisnął zęby i warknął coś do siebie, gdy widział jak młodzieniec biegł już po dachu budynku obok. Odpuścił.

Ajax oddalał się od hotelu w zastraszającym tempie. Ból jego ciała został zagłuszony przez adrenalinę. Przez kilka minut skakał między parapetami i dachami niskich budynków, aż zatrzymał się na jednym z nich i wreszcie usiadł, opierając się o niską ściankę. Dyszał ciężko i czuł, że prędko nie będzie mógł wstać. Patrzył przez dobre kilka minut w puste, pomarańczowe niebo i starał się nie jęczeć z bólu każdej z jego kończyn. Poczuł wibracje w swojej kieszeni i zdziwił się tym, że jego telefon nie wypadł gdzieś po drodze. Zobaczył wiadomość z nieznanego numeru.

"Zmiana miejsca, czekać na informacje"

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiDonde viven las historias. Descúbrelo ahora