1.6

115 16 0
                                    

Ekspres do kawy wydał z siebie charakterystyczne chrobotanie i zaczął nalewać napój do dwóch kubków. W tym czasie mężczyzna o miedzianych włosach spoglądał w okno, za którym głośno padał deszcz. Po chwili przypomniał sobie o kawie i podniósł oba kubki, po czym położył je na stole kuchennym i się do niego dosiadł.

- Coś się stało? Wyglądasz dzisiaj na rozkojarzonego. - zapytał blondyn, który towarzyszył mu przy stole

- Nic takiego. Moja rodzina ma dzisiaj przyjść w odwiedzinach, pewnie przemokną w tym deszczu. - wyjaśnił popijając łyk napoju - Kupiłeś ciasto, o które prosiłem?

- Jasne. - powiedział i wyciągnął z siatki leżącej przy stole prostokątny karton

- Bardzo ci dziękuję. Oddam ci z nawiązką, gdy będę miał więcej czasu. Przypomnij mi proszę.

- Nie ma pośpiechu. - zaśmiał się Thoma i napił kawy

Wyglądał, jakby miał coś więcej do powiedzenia, jednak powstrzymywał się przed tym. Nie umknęło to uwadze Tartaglii, który zmierzył towarzysza wzrokiem.

- Jak długo zostajesz w mieście? - zapytał Childe, próbując przerwać narastającą ciszę

- Eh, jeszcze parę dni. Przed końcem tygodnia muszę wrócić do rezydencji. Szczerze, tęsknię trochę za pracą. Tutaj czuję się jakbym miał zbyt dużo wolnego czasu. 

Tartaglia zaśmiał się pod nosem.

- Na pewno tak bardzo tęsknisz akurat za pracą? - pytał sugerując coś - W rezydencji są też inne sprawy, za którymi mógłbyś... tęsknić.

- Tak. Tylko o to chodzi. - urwał szybko Thoma 

- Za dużo myślisz o pracy, powinieneś znaleźć sobie jakieś zajęcie poza nią. 

- I kto to mówi?

Childe zaczerwienił się, uświadamiając sobie, że sam robi to samo. Napił się szybko kawy i odłożył kubek do zlewu planując umyć go później. 

- Będę się zbierał. - powiedział Thoma spoglądając na swój telefon - Musimy się jeszcze spotkać zanim wyjadę. Przepraszam, że tak krótko, ale zapomniałem, że mam dzisiaj jeszcze jedno spotkanie.

- Oh, dość szybko. Nic się nie stało, umówimy się kiedy indziej.

Uśmiechnięty blondyn przytulił swojego przyjaciela na pożegnanie i szybko zabrał się z jego domu. Tartaglia odłożył jego kubek do zlewu i przeszedł do salonu, w którym usiadł na nowej kanapie i z przyzwyczajenia włączył telewizor. Przez kilka minut wpatrywał się w niego bezmyślnie, zanim doszedł do wniosku, że tak jak mówił, nie ma nic do roboty poza swoją pracą. Przypominał sobie rozmowę z Capitano na balkonie. Od tamtego czasu minęło kilka dni, a on wciąż tkwił w tej samej pozycji. Kariera zaślepiła całe jego życie.

Oparł głowę o poduszkę wciąż rozmyślając. Wcześniej samotność i brak zajęć nie przeszkadzała mu tak bardzo. Zamknął oczy i porzucił świat rzeczywisty na rzecz marzeń. Marzeń o lepszym życiu.

...

Kilkanaście minut później, obudził go dopiero dźwięk głośnego pukania do drzwi. Pośpiesznie wstał na nogi i pobiegł do drzwi. Za nimi stały dwie niższe od niego osoby, o podobnym rudym kolorze włosów. Dziewczyna niższa od niego o głowę trzymała w rękach siatkę. 

- Tonia, Teucer... 

- Braciszku! - zawołał chłopiec i podbiegł do Tartaglii, przytulając go przy tym mocno

- Oh, też za wami tęskniłem. Gdzie reszta? Myślałem, że też przyjadą. 

- Teucer! Zostaw już brata. - skarciła go siostra - Niestety reszta rodziny nie dała rady się pojawić, ale kazali cię pozdrowić. Proszę, to dla ciebie.

Dziewczyna wręczyła chłopakowi siatkę, którą trzymała w rękach. Była cięższa, niż się wydawał.

- To twoja ulubiona zupa z owoców morza. Pewnie nie masz czasu na gotowanie, więc przywiozłam trochę... - wyjaśniła

Ajax uchylił lekko siatkę, w której leżał garnek i poczuł przypominający mu o rodzinnych stronach zapach zupy.

- Oh, Tonia, naprawdę nie trzeba było, ale dziękuję bardzo. Wejdźcie do salonu, zrobię trochę herbaty. 

Po kilku minutach, gdy herbata była już gotowa, Childe zasiadł ze swoim rodzeństwem na kanapie w salonie. Od kiedy zaczął pracę dla Tsaritsy, musiał przeprowadzić się daleko od rodziny. Wydawało mu się, że zżył się z nimi bardziej po swoim wyjeździe, kiedy tak trudno było im się spotkać.

- Powiedzcie, co w domu? Czy wszyscy są zdrowi? Słyszałem, że ojciec trochę chorował...

- Racja, na szczęście wszystko już dobrze. Lekarze mówili, że to tylko przeziębienie... - wyjaśniła Tonia

Ajax pokiwał głową i spojrzał leniwie w stronę telewizora, który z ciekawością oglądał Teucer.

- Gdybyście potrzebowali pomocy, powiedzcie mi od razu. Wiecie, że zawsze możecie na mnie liczyć.

Tonia odwróciła się w stronę starszego brata. Jej niebieskie oczy były pełne miłości.

- I tak wystarczająco nam pomagasz. Nie poradzilibyśmy sobie bez pieniędzy, które nam przysyłasz...

- Przynajmniej tyle mogę dla was zrobić. Na wszystko wam starcza? - pytał z troską

- Tak, tak. Naprawdę jest dobrze.

Childe odetchnął z ulgą i ułożył się wygodniej na kanapie. Biorąc łyk herbaty spoglądał w stronę okna. Pomimo padającego deszczu, zza chmur wyłaniało się słońce, które oświetlało całą dość spokojną okolicę. Czuł się lepiej, wiedząc, że jego rodzinie nie grozi niebezpieczeństwo.

- Braciszku? Wszystko dobrze? Jesteś trochę... małomówny. - zaczęła Tonia

- Strasznie sztywny! - dodał Teucer ledwo siedząc w miejscu

- Mam dużo na głowie.

- Pamiętasz jak chodziliśmy razem na ryby?! - zawołał Teucer - Tak świetnie się bawiliśmy przy jeziorze za domem. Przyjedziesz do nas jeszcze?

- Postaram się, jak tylko mogę. Mam dużo pracy ostatnio, ale jak znajdę czas to od razu was odwiedzę. Myślę, że ojciec też by się ucieszył.

Ajax uśmiechnął się na wspomnienie wspólnego łowienia, ale też na myśl o odwiedzinach. Naprawdę tego chciał.

- Chyba naprawdę masz dużo pracy. - mówiła Tonia - W ogóle nie masz czasu sprzątać w domu.

Tartaglia poczuł ciepło przypływające do jego twarzy, gdy zaczął rozglądać się po salonie. Gdzieniegdzie leżały jego własne ubrania, lub puste szklanki i kubki. Tak dużo czasu spędził w tym środowisku, że przestał na nie zwracać uwagi. Podrapał się tylko zakłopotanie po głowie.

- No i masz plamę na koszulce. - dodała

- Plamę?!

Spojrzał na swoją kompletnie białą koszulkę i dopiero po kilku chwilach dostrzegł kilkucentymetrową plamę w brązowym odcieniu na jego boku. Poczuł ciepło zbierające się na jego twarzy.

Chłopak zaśmiał się nerwowo i próbował zasłonić plamę swoją ręką, usadawiając się inaczej na kanapie.

- Ehhh, gdyby to mama widziała. - skwitowała z politowaniem siostra

Teucer zaśmiał się.

- Proszę, nie mów jej o tym. To dlatego, że jestem trochę zabiegany. - próbował tłumaczyć się mężczyzna

- Spokojnie.

Ajax odetchnął z ulgą.

- Swoją drogą, jak się tutaj dostaliście? Chyba nie jechaliście tak daleko sami, prawda?

- Siostra przyjechała z nami.

- Oh? Też jest w mieście...? - chłopak zrobił chwilową pauzę - Nie chciała przyjść...?

Tonia spojrzała w podłogę i napiła się herbaty. Nic nie odpowiedziała, jednak jej brat znał już odpowiedź. Rozumiał, że nie wszyscy uważali jego życiowe wybory za dobre i nie miał im tego za złe.

- No dobrze, - zaczął - macie może ochotę na ciasto?

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz