3.3

69 12 0
                                    

Tego dnia spokój, który zazwyczaj witał w zakładzie pogrzebowym, zniknął bez śladu. Pomimo tego, że wygląd całego budynku był taki sam jak zawsze, to wysoki brunet za ladą spoglądał przed siebie z trwogą. Strach budziły również nagłe trzaski wewnątrz ścian budynku, powstałe przez dudniący wiatr. Mężczyzna starał się utrzymywać powagę, jednak nagła wiadomość od Xiao, którą niedawno otrzymał, wprawiała go w niepokój.

Dlaczego Xiao chciał tak pilnie z nim porozmawiać? Czy znów miał problemy w szkole? Czy potrzebował jego pomocy?

Miał tak wiele pytań, ale w tym czasie pozostało mu tylko oczekiwanie, aż jego młody przyjaciel przyjdzie do zakładu.

Po jakimś czasie Xiao wreszcie zjawił się w zakładzie pogrzebowym. Wszedł do budynku niewzruszenie. Na jego twarzy nie było żadnej emocji, dopóki nie dotarł do mężczyzny przy ladzie i nie uśmiechnął się. Zhongli uniósł swoje brwi na kilka chwil.

- Dzień dobry, Xiao. O czym chciałeś ze mną porozmawiać? Proszę, nie każ mi czekać...

Xiao dostrzegł niepokój na twarzy Zhongliego i wzdrygnął się lekko.

- Oh, chyba bardzo się przejąłeś... chodziło mi o tę podejrzaną organizację, z którą zakład pogrzebowy nawiązał współpracę. - wyjaśnił

Starszy brunet pokiwał głową wciąż równie przejęty, co przed chwilą. Tym razem jednak w jego wzroku pojawił się drobny brak powagi, jakby nie do końca dowierzał.

- Tak? Co w związku z tą organizacją? - dopytywał

- Śledziłem jednego z ich członków. Tego rudego mężczyznę, który czasem tu wpada...

Zhongli uniósł jedną brew i wydał z siebie lekki pomruk. Nie był pewien, czy chciał więcej słuchać na ten temat.

- Siedziba ich organizacji prawdopodobnie znajduje się w jednym z luksusowych hoteli w środku miasta. Pytałem osoby w pobliżu i kilka dni go obserwowałem. Pewnego dnia też w tej sprawie zjawiła się policja.

Xiao opowiadał o tej sprawie z dużym entuzjazmem. Mówił szybko i naprawdę chciał być wysłuchany, jednak Zhongli nie chciał dyskutować. Brunet westchnął i przymknął oczy, przez chwilę wsłuchując się w skrzypanie ścian.

- Xiao, nie powinieneś mieszać się w tę sprawę. To naprawdę niebezpieczne...

- Rozumiem, dlatego chciałem się o tym przekonać... nie powinniście współpracować z tą mafią.

Zhongli pokręcił głową.

- To nie moja decyzja, Xiao. Poza tym, ta współpraca to jedyne, co utrzymuje ten zakład.

Atmosfera szybko zaostrzyła się, gdy młody chłopak zacisnął zęby. Nie miał zamiaru się poddawać.

- Jak możesz?! Ta mafia jest niebezpieczna. Może to nawet sekta.

Zhongli westchnął, tym razem bardziej poirytowany, lecz wciąż zachowując opanowanie.

- To nie jest moja decyzja. - mówił stanowczo

- Ale zgadzasz się na to, na pracę dla kryminalistów. To nie jest legalne!

- Xiao, proszę cię... przestań...

- Nie! Nie przestanę dopóki mnie nie posłuchasz!

- Xiao... - ciągnął dalej

- Przestań z nimi współpracować!

Chłopak nagłym ruchem uderzył pięścią w blat, obserwując Zhongliego oczami pełnymi agresji. Przez chwilę zawahał się.

- Xiao! - krzyknął nagle brunet, który sam wystraszył się swojej reakcji

Młody chłopak cofnął się nagle, gdy usłyszał podniesiony głos przyjaciela. Na ułamek sekundy jego oczy błysnęły strachem, a wszystkiemu akompaniowały krzyki wiatru na zewnątrz. Zacisnął zęby jeszcze raz.

- Martwiłem się o ciebie. - warknął

Natychmiast wybiegł ze sklepu, nie czekając na odpowiedź. W tym czasie brunet wyciągnął rękę w stronę drzwi, jakby chciał je zatrzymać. Szybko zaczął żałować swojej nagłej reakcji. Powinien się nie odzywać... powinien ugryź się w język...

Przez kilka chwil stał wpatrzony w drzwi wyjściowe czekając na powrót przyjaciela, ale się nie doczekał. Nie był to pierwszy raz, gdy Xiao wybiegał w emocjach ze sklepu. Tym razem jednak Zhongli winił siebie, zamiast hormonów nastolatka.

Zamknął oczy i zacisnął swoje dłonie. Niewyjaśnione zimno zaczęło powoli go oplatać. Nie czuł go od długiego czasu. Podobne uczucie pojawiło się, gdy zdał sobie sprawę z tworzenia niekomfortowej atmosfery przy Ajaxie. Nieczęsto zdarzało mu się w ten sposób ranić innych...

Starał się odepchnąć od siebie te myśli, tłumacząc sobie, że nie jest nieomylny. Teraz chciał tylko porozmawiać z Xiao i przeprosić.

- Wszystko dobrze? Słyszałam trzask? - zapytał nagle kobiecy głos gdzieś za mężczyzną

- Oh, Hu Tao. Przepraszam, to tylko Xiao.

Dziewczyna podeszła bliżej lady ze zmartwionym wyrazem twarzy.

- Widziałam przez okno, jak biegł gdzieś. Znowu przeżywa swoje nastoletnie humory?

- Nie... - westchnął - może trochę. Tym razem to trochę moja wina. Powinienem go przeprosić.

Wiatr zawiał nagle poruszając przy okazji lekko całym budynkiem. Ściany zaskrzypiały mrocznie. Hu Tao spojrzała w sufit, jakby sprawdzając, czy wszystko z nim w porządku.

- Panie Zhongli, nie może się pan tak przejmować Xiao. Jest prawie dorosły...

- Nie. Nie rozumiesz... - mężczyzna westchnął jeszcze raz - nie chcę stracić jego zaufania. Tym razem też... miał trochę racji.

- W czym?

Brunet zawahał się przez chwilę, wsłuchując się w kolejne dźwięki wydawane przez budynek.

- Xiao obawia się o tę organizację, z którą współpracujemy. Naprawdę zbyt się tym przejął, ale ma rację... to nie do końca moralne, anie bezpieczne.

Hu Tao nie odpowiadała nic przez chwilę, a potem wzruszyła ramionami bezsilnie.

- Też mi się to podoba, ale nie mam innego wyboru... rozumie pan moją sytuację, prawda?

- Rozumiem.

Zhongli westchnął ponownie. Xiao z jakiegoś powodu zależało na tej sprawie, choć nie powinien się w to mieszać. Mężczyzna miał mieszane odczucia. Bał się o bezpieczeństwo młodzieńca... podobnie co on.

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiWhere stories live. Discover now