Jak każdego dnia, w zakładzie pogrzebowym nie było zbyt wielu klientów. Promienie porannego słońca wpadały przez okna, oświetlając unoszący się w powietrzu kurz. Sprzedawca o bursztynowych oczach chodził pośród półek, prawie bez konkretnego celu. Spoglądał na te same trumny, wieńce i urny, które to widział już po tysiąckroć. Lubił monotonię swojej pracy, choć miłe niespodzianki również go cieszyły.
Niezachwiany spokój i cisza panującą w sklepie zniknęła, gdy zza drzwi wejściowych rozbrzmiały głosy sprzeczki. Zhongli zatrzymał się między alejkami i uważnie się przysłuchiwał.
- Nie powinien pan martwić się takimi sprawami! Jeśli już trzeba, mogę to zrobić za pana. - mówił jeden z głosów nerwowo
- Zajmę się tym osobiście. To kwestia bliska mojemu sercu.
Wtedy to frontowe drzwi otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem dzwonka, a do środka weszło dwóch mężczyzn w podobnym wieku. Z przodu szedł ubrany w garnitur mężczyzna o niebieskich włosach i delikatnej twarzy. Wyglądał znajomo. Za nim jednak szedł szybko blondyn ubrany w trochę mniej elegancki strój.
Niebieskowłosy zbliżył się do lady, przy której stanął właśnie Zhongli. Oboje spoglądali na siebie przez moment, dopóki klient sklepu nie zaśmiał się cicho.
- Pan Zhongli! Nie spodziewałem się pana tutaj zobaczyć! - mówił
- Ah! Kamisato Ayato, dawno się nie widzieliśmy. Bardzo miło zobaczyć się po latach.
Brunet uśmiechał się teraz szczerze.
- Pracuje pan teraz w zakładzie pogrzebowym?
- To długa historia. Miejsce pracy może dość smutne, ale bardzo spokojne.
- Tak, tak... zawsze cenił pan sobie spokój.
Zhongli uśmiechnął się raz jeszcze i spojrzał na blondyna obok, który wydawał się czekać na rozwój sytuacji. Po kilku chwilach, Ayato odesłał drugiego mężczyznę do samochodu czekającego przed zakładem. Niebieskowłosy odwrócił się z powrotem w stronę Zhongliego. Na jego twarzy malował się uśmiech.
- Muszę przyznać, że zastanawiałem się, co się z panem stało po tych wszystkich latach. - powiedział - W czasach gdy byłem jeszcze nastolatkiem, pan był już znany z uczęszczania na wszystkie przyjęcia organizowane przez moją rodzinę.
Brunet pokiwał głową i westchnął cicho, podczas wspominania dawnych lat. Nie był on o wiele starszy od Ayato, a jednak to, co mówił, było prawdą.
- Tak, zgadza się. Razem z Guizhong często byliśmy na bankietach i przyjęciach klanu Kamisato.
Po wspomnieniu małżonki sprzedawcy, w pomieszczeniu stało się ciszej.
- Rozumiem dlaczego przestał się pan pojawiać po śmierci pani Guizhong. Choć nie mogę ukryć, że wszystkim brakowało pańskiego towarzystwa. Zawsze był pan duszą towarzystwa.
Zhongli spojrzał gdzieś w blat, po czym zamknął oczy na chwilę.
- Mi również przykro.
Ayato uśmiechnął się lekko i położył dłonie na zimny, drewniany blat.
- W ostatnim czasie urządzamy coraz mniej przyjęć, choć mam w głowie pomysł na jeszcze jedno. Jeśli się odbędzie, na pewno zostanie pan zaproszony.
- Dziękuję. Na pewno się pojawię.
Zhongli jeszcze przez kilka chwil wpatrywał się smutno w blat. Jego dawny przyjaciel obserwował to, dopóki nie zaczął oglądać się za siebie, przewracając oczami po kolejnych regałach. W tym czasie, sprzedawca opamiętał się.
- Wybacz, że nie zapytałem, ale dlaczego postanowiłeś przyjść do zakładu pogrzebowego? - zapytał
Ayato odwrócił się w jego stronę i kiwał lekko głową, mówiąc.
- Jeden z moich wiernych pracowników zmarł. Nie miał rodziny, ani żadnych krewnych, więc postanowiłem, że to ja zajmę się odprawianiem uroczystości pogrzebu.
- To bardzo miłe z twojej strony, by troszczyć się o pracownika nawet po jego śmierci.
- Przynajmniej tyle mogę dla niego zrobić. Więc, mógłby mi pan doradzić?
Zhongli zgodził się od razu i przez następne kilkanaście minut, wraz ze swoim dawnym przyjacielem, wędrował między regałami. Pokazywał mu kolejne trumny, ale też wieńce pogrzebowe. Ayato wydawał się bardzo ufać ocenie sprzedawcy i słuchał uważnie wszystkich jego uwag dotyczących ceny i jakości.
Gdy Ayato opuścił sklep, brunet stanął ponownie za ladą i oczekiwał kolejnych klientów. W międzyczasie, pomieszczenie znów wypełniło się ciszą. Za oknami dostrzec można było różowe płatki drzew wiśni. Przypomniały one Zhongliemu o odbytym spotkaniu w parku, w którym znajdowały się podobne drzewa.
Nie zapominał o tym dziwnym, a zarazem tak przyjemnym spotkaniu w miłym towarzystwie. Początkowo nie spodziewał się takich odczuć, ale powoli się z nimi oswajał.
Wciąż pamiętał o nerwowych spojrzeniach tego młodego mężczyzny... O jego pewności siebie i szczerych uśmiechach...
CZYTASZ
ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | Zhongchi
FanfictionZhongchi Modern AU ☆ Melancholijny sprzedawca w podupadającym sklepie, nie potrafiący poradzić sobie z samotnością, oraz młody chłopak będący częścią przestępczej organizacji, który przechodzi kryzys sensu swojego życia.