5.2

63 10 0
                                    

Jak każdego dnia, w zakładzie pogrzebowym nie było zbyt wielu klientów. Promienie porannego słońca wpadały przez okna, oświetlając unoszący się w powietrzu kurz. Sprzedawca o bursztynowych oczach chodził pośród półek, prawie bez konkretnego celu. Spoglądał na te same trumny, wieńce i urny, które to widział już po tysiąckroć. Lubił monotonię swojej pracy, choć miłe niespodzianki również go cieszyły.

Niezachwiany spokój i cisza panującą w sklepie zniknęła, gdy zza drzwi wejściowych rozbrzmiały głosy sprzeczki. Zhongli zatrzymał się między alejkami i uważnie się przysłuchiwał.

- Nie powinien pan martwić się takimi sprawami! Jeśli już trzeba, mogę to zrobić za pana. - mówił jeden z głosów nerwowo

- Zajmę się tym osobiście. To kwestia bliska mojemu sercu.

Wtedy to frontowe drzwi otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem dzwonka, a do środka weszło dwóch mężczyzn w podobnym wieku. Z przodu szedł ubrany w garnitur mężczyzna o niebieskich włosach i delikatnej twarzy. Wyglądał znajomo. Za nim jednak szedł szybko blondyn ubrany w trochę mniej elegancki strój.

Niebieskowłosy zbliżył się do lady, przy której stanął właśnie Zhongli. Oboje spoglądali na siebie przez moment, dopóki klient sklepu nie zaśmiał się cicho.

- Pan Zhongli! Nie spodziewałem się pana tutaj zobaczyć! - mówił

- Ah! Kamisato Ayato, dawno się nie widzieliśmy. Bardzo miło zobaczyć się po latach.

Brunet uśmiechał się teraz szczerze.

- Pracuje pan teraz w zakładzie pogrzebowym?

- To długa historia. Miejsce pracy może dość smutne, ale bardzo spokojne.

- Tak, tak... zawsze cenił pan sobie spokój.

Zhongli uśmiechnął się raz jeszcze i spojrzał na blondyna obok, który wydawał się czekać na rozwój sytuacji. Po kilku chwilach, Ayato odesłał drugiego mężczyznę do samochodu czekającego przed zakładem. Niebieskowłosy odwrócił się z powrotem w stronę Zhongliego. Na jego twarzy malował się uśmiech.

- Muszę przyznać, że zastanawiałem się, co się z panem stało po tych wszystkich latach. - powiedział - W czasach gdy byłem jeszcze nastolatkiem, pan był już znany z uczęszczania na wszystkie przyjęcia organizowane przez moją rodzinę.

Brunet pokiwał głową i westchnął cicho, podczas wspominania dawnych lat. Nie był on o wiele starszy od Ayato, a jednak to, co mówił, było prawdą.

- Tak, zgadza się. Razem z Guizhong często byliśmy na bankietach i przyjęciach klanu Kamisato.

Po wspomnieniu małżonki sprzedawcy, w pomieszczeniu stało się ciszej.

- Rozumiem dlaczego przestał się pan pojawiać po śmierci pani Guizhong. Choć nie mogę ukryć, że wszystkim brakowało pańskiego towarzystwa. Zawsze był pan duszą towarzystwa.

Zhongli spojrzał gdzieś w blat, po czym zamknął oczy na chwilę.

- Mi również przykro.

Ayato uśmiechnął się lekko i położył dłonie na zimny, drewniany blat.

- W ostatnim czasie urządzamy coraz mniej przyjęć, choć mam w głowie pomysł na jeszcze jedno. Jeśli się odbędzie, na pewno zostanie pan zaproszony.

- Dziękuję. Na pewno się pojawię.

Zhongli jeszcze przez kilka chwil wpatrywał się smutno w blat. Jego dawny przyjaciel obserwował to, dopóki nie zaczął oglądać się za siebie, przewracając oczami po kolejnych regałach. W tym czasie, sprzedawca opamiętał się.

- Wybacz, że nie zapytałem, ale dlaczego postanowiłeś przyjść do zakładu pogrzebowego? - zapytał

Ayato odwrócił się w jego stronę i kiwał lekko głową, mówiąc.

- Jeden z moich wiernych pracowników zmarł. Nie miał rodziny, ani żadnych krewnych, więc postanowiłem, że to ja zajmę się odprawianiem uroczystości pogrzebu.

- To bardzo miłe z twojej strony, by troszczyć się o pracownika nawet po jego śmierci.

- Przynajmniej tyle mogę dla niego zrobić. Więc, mógłby mi pan doradzić?

Zhongli zgodził się od razu i przez następne kilkanaście minut, wraz ze swoim dawnym przyjacielem, wędrował między regałami. Pokazywał mu kolejne trumny, ale też wieńce pogrzebowe. Ayato wydawał się bardzo ufać ocenie sprzedawcy i słuchał uważnie wszystkich jego uwag dotyczących ceny i jakości.

Gdy Ayato opuścił sklep, brunet stanął ponownie za ladą i oczekiwał kolejnych klientów. W międzyczasie, pomieszczenie znów wypełniło się ciszą. Za oknami dostrzec można było różowe płatki drzew wiśni. Przypomniały one Zhongliemu o odbytym spotkaniu w parku, w którym znajdowały się podobne drzewa.

Nie zapominał o tym dziwnym, a zarazem tak przyjemnym spotkaniu w miłym towarzystwie. Początkowo nie spodziewał się takich odczuć, ale powoli się z nimi oswajał.

Wciąż pamiętał o nerwowych spojrzeniach tego młodego mężczyzny... O jego pewności siebie i szczerych uśmiechach...

ᴀʟᴏɴᴇ ᴀᴛ ᴛʜᴇ ᴇᴅɢᴇ ᴏꜰ ᴀ ᴜɴɪᴠᴇʀꜱᴇ | ZhongchiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz