Rozdział 39: Tajny Plan

Start from the beginning
                                    

— On, jak zwykle wszystko załatwi czarującym uśmiechem. Wykładowcy go uwielbiają i jedzie na najwyższych ocenach — prychnęła poirytowana. — Pan idealny...

Cass westchnęła na te słowa, wiedząc, że Tara frustruje się na samo wspomnienie o platonicznym obiekcie swoich westchnień. Od niechcenia spojrzała na książkę o malarstwie wczesnochrześcijańskim. Nie miała zupełnie głowy, by zająć się esejem. Nakreśliła tylko kilka zdań, które i tak nie miały zupełnie sensu. Ze zrezygnowaniem opadła na blat stolika i oparła głowę na ramieniu. Wtedy na kanapę obok wskoczył Victor i zawołał zawadiacko:

— Siemaneczko, dziewczęta!

Spojrzały na jego pociągłą twarz, którą wykrzywiał wesoły uśmiech. Za dwie sekundy pojawiła się też Mel i w taki sam sposób wskoczyła na kanapę.

— Jak wam mija dzień? — zapytał, nie kryjąc podekscytowania.

— A co widzisz?

Victor chwilę skakał wzrokiem po ich twarzach. Zerknął na stos książek i zeszytów, po czym skwitował:

— Widzę dwie wspaniałe dziewczęta, które nie mogą się doczekać tego, co mamy w planach. — Poruszył sugestywnie brwiami.

Przyjaciółki spojrzały po sobie i mimo wszystko, nie mogły powstrzymać uśmiechu, który cisnął im się na usta.

— W takim razie, co masz nam do zaoferowania, drogi Victorze? — Cass uśmiechnęła się do niego. Przez chwilę zastanawiał się, jakby wymyślał błyskotliwy plan, godny mistrza intrygi.

— Proponuję owocne popołudnie w naszym, doborowym towarzystwie. — Na jego twarzy pojawił się charakterystyczny półuśmiech. — Prościej mówiąc, mamy do przegadania pewien... plan. — Puścił oczko.

— Na co więc czekamy? — Cass natychmiast się ożywiła. Wolała wszystko, byle odejść na moment od nauki. Tara zaś spojrzała na przyjaciół niepewnie, potem zmierzyła wzrokiem stos książek. Jednak po chwili kiwnęła głową.

— No to, komu w drogę, ten idzie — zawołał Victor, wstając jak pierwszy. Mel też podniosła się z kanapy.

— No wstawać, wstawać!

— Czekaj. Czemu idziemy do mojego pokoju? — zdziwiła się Cass.

— Bo Tara zostawia wszędzie syf, a ty masz więcej miejsca i dobre pomysły. Czas je przetestować — odpowiedziała Mel z uśmiechem.

Całą gromadą wkroczyli do sypialni z numerem dziewiątym. Rozsiedli się na podłodze, tworząc krąg.

— Tak jak wspomniałaś, Cass — zaczeła Mel. — Chrzest ma odbyć się jeszcze w tym tygodniu. To i tak późno, biorąc pod uwagę, że mamy już grudzień... Ty i Tara będziecie obecne z oczywistych względów. My musimy się tam dostać na własną rękę.

— Ukradliśmy kilka czerwonych szat Lucienowi, gdy zanosił je do pralni w piwnicy. Na szczęście się nie połapał, że czegoś brakuje — zachichotał podekscytowany Victor.

— À propos planu. Wchodzicie incognito na chrzest, a reszta to spontan? Jaki my mamy w tym udział? — Zmarszczyła brwi Cass, pokazując na siebie i Tarę. Ten plan wydawał się niedopracowany, by nie powiedzieć naiwny.

— Wy postarajcie się zagadać Luciena, abyśmy mogli wejść do środka. Najpierw odbędzie się chrzest, a potem spotkanie stowarzyszenia, na które nie będziecie już miały wstępu. Ale... — zastanowił się. — Możecie się też na nie zakraść, by dowiedzieć się o pikantnych szczegółach z życia Kuguarów.

— Mało zorganizowane to wszystko — skomentowała Cass. — Przecież tysiąc rzeczy może pójść nie tak. Co jeśli zmienią miejsce? Albo jeśli liczą członków?

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now