— On, jak zwykle wszystko załatwi czarującym uśmiechem. Wykładowcy go uwielbiają i jedzie na najwyższych ocenach — prychnęła poirytowana. — Pan idealny...
Cass westchnęła na te słowa, wiedząc, że Tara frustruje się na samo wspomnienie o platonicznym obiekcie swoich westchnień. Od niechcenia spojrzała na książkę o malarstwie wczesnochrześcijańskim. Nie miała zupełnie głowy, by zająć się esejem. Nakreśliła tylko kilka zdań, które i tak nie miały zupełnie sensu. Ze zrezygnowaniem opadła na blat stolika i oparła głowę na ramieniu. Wtedy na kanapę obok wskoczył Victor i zawołał zawadiacko:
— Siemaneczko, dziewczęta!
Spojrzały na jego pociągłą twarz, którą wykrzywiał wesoły uśmiech. Za dwie sekundy pojawiła się też Mel i w taki sam sposób wskoczyła na kanapę.
— Jak wam mija dzień? — zapytał, nie kryjąc podekscytowania.
— A co widzisz?
Victor chwilę skakał wzrokiem po ich twarzach. Zerknął na stos książek i zeszytów, po czym skwitował:
— Widzę dwie wspaniałe dziewczęta, które nie mogą się doczekać tego, co mamy w planach. — Poruszył sugestywnie brwiami.
Przyjaciółki spojrzały po sobie i mimo wszystko, nie mogły powstrzymać uśmiechu, który cisnął im się na usta.
— W takim razie, co masz nam do zaoferowania, drogi Victorze? — Cass uśmiechnęła się do niego. Przez chwilę zastanawiał się, jakby wymyślał błyskotliwy plan, godny mistrza intrygi.
— Proponuję owocne popołudnie w naszym, doborowym towarzystwie. — Na jego twarzy pojawił się charakterystyczny półuśmiech. — Prościej mówiąc, mamy do przegadania pewien... plan. — Puścił oczko.
— Na co więc czekamy? — Cass natychmiast się ożywiła. Wolała wszystko, byle odejść na moment od nauki. Tara zaś spojrzała na przyjaciół niepewnie, potem zmierzyła wzrokiem stos książek. Jednak po chwili kiwnęła głową.
— No to, komu w drogę, ten idzie — zawołał Victor, wstając jak pierwszy. Mel też podniosła się z kanapy.
— No wstawać, wstawać!
— Czekaj. Czemu idziemy do mojego pokoju? — zdziwiła się Cass.
— Bo Tara zostawia wszędzie syf, a ty masz więcej miejsca i dobre pomysły. Czas je przetestować — odpowiedziała Mel z uśmiechem.
Całą gromadą wkroczyli do sypialni z numerem dziewiątym. Rozsiedli się na podłodze, tworząc krąg.
— Tak jak wspomniałaś, Cass — zaczeła Mel. — Chrzest ma odbyć się jeszcze w tym tygodniu. To i tak późno, biorąc pod uwagę, że mamy już grudzień... Ty i Tara będziecie obecne z oczywistych względów. My musimy się tam dostać na własną rękę.
— Ukradliśmy kilka czerwonych szat Lucienowi, gdy zanosił je do pralni w piwnicy. Na szczęście się nie połapał, że czegoś brakuje — zachichotał podekscytowany Victor.
— À propos planu. Wchodzicie incognito na chrzest, a reszta to spontan? Jaki my mamy w tym udział? — Zmarszczyła brwi Cass, pokazując na siebie i Tarę. Ten plan wydawał się niedopracowany, by nie powiedzieć naiwny.
— Wy postarajcie się zagadać Luciena, abyśmy mogli wejść do środka. Najpierw odbędzie się chrzest, a potem spotkanie stowarzyszenia, na które nie będziecie już miały wstępu. Ale... — zastanowił się. — Możecie się też na nie zakraść, by dowiedzieć się o pikantnych szczegółach z życia Kuguarów.
— Mało zorganizowane to wszystko — skomentowała Cass. — Przecież tysiąc rzeczy może pójść nie tak. Co jeśli zmienią miejsce? Albo jeśli liczą członków?
![](https://img.wattpad.com/cover/93698830-288-k926606.jpg)
YOU ARE READING
Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓
FantasyNieświadoma istnienia czegoś znacznie większego niż nasz świat, odkryłam, że moje życie było jednym wielkim kłamstwem... Kiedy nadprzyrodzony prześladowca Cassily zaczął pojawiać się także na jawie, otworzyły się przed nią drzwi Oksfordu i jego taje...
Rozdział 39: Tajny Plan
Start from the beginning