Rozdział 32: Przyjaciel czy Wróg?

Zacznij od początku
                                    


Cass przeniosła się nagle w całkiem inne miejsce. Tutaj też zapadał wieczór, a powietrze było przepełnione gęstym, ciemnoczerwonym pyłem. W atmosferze unosiły się większe i mniejsze głazy, lewitujące wbrew prawom grawitacji. Cass zapatrzyła się w niebo ubrane w szkarłatną szatę, którego horyzont zdobiła grafitowopurpurowa łuna. Zawiał mroźny wiatr, niosący zapowiedź burzy i odór siarki. Niebo szepnęło, grożąc, jakby opowiadało jakąś historię utraconej miłości. Cass poczuła ciarki na skórze.

Miała wrażenie, że ogląda film. Tym razem dostrzegała znacznie więcej szczegółów, a obraz był bardziej wyraźny. Zwróciła wzrok na dwójkę dzieciaków, które siedziały oparte o ścianę na ciasnej od domostw ulicy. Cass miała wrażenie, jakby cofnęła się w czasie o co najmniej kilka stuleci. Wszystko wyglądało jak rodem ze średniowiecznych filmów, które lubiła oglądać z ojcem. Jednak ludzie, którzy umykali gdzieś brudną ulicą, nosili trampki i współczesne elementy garderoby. Inni zaś byli odziani w bardziej średniowieczne ubrania. Wszystkie jednak  niezależnie z której epoki  były brudne i zniszczone.

Cass zmarszczyła czoło zdezorientowana.

Zobaczyła dzieci, które rozmawiały o czymś radośnie. Słyszała słowa, ale nic nie rozumiała. Nie brzmiało to ani jak angielski, ani jak żaden inny język, który mogłaby kojarzyć. Zbliżyła się, by móc dojrzeć więcej szczegółów. Maluchy zupełnie jej nie dostrzegły, mimo że stała tuż nad nimi.

Dziewczynka nie pasowała do tej biednej dzielnicy. Jej długa sukienka była o wiele ładniejsza i czystsza, co dobitnie to potwierdzało. Ciemne włosy miała zebrane w idealny warkocz, co kontrastowało z rozczochraną czupryną towarzyszącego jej chłopca. Ten zaś nosił zniszczone ubrania i najpiękniejszy pod słońcem uśmiech, okraszony uroczymi dołeczkami. Widok sprawił, że Cass o kimś sobie przypomniała i coś zakuło ją wewnątrz.

Mimo bogactw, które nosiła dziewczynka – była smutna i zmęczona. Cass widziała to w jej ziemistej twarzy i podkrążonych oczach. Mimo to, naprawdę szczerze uśmiechała się do przyjaciela. Nie zwracali uwagi na swoje różnice, co było wręcz rozczulające.

Wtedy Cass odskoczyła do tyłu, słysząc pisk opon. Zza rogu wyjechała staroangielska taksówka, na której widok odjęło jej mowę. Auto nijak nie pasowało do klimatu ulicy, na której się znajdowała. Dzieci, jak na zawołanie poderwały się na nogi. Dziewczynka zaczęła szlochać, więc chłopiec złapał ją za rękę. Tymczasem samochód zatrzymał się w bocznej uliczce. Zza niego wybiegła grupa mężczyzn ubrana w karmazynowe stroje. Pojawiła się też niemożliwie wysoka kobieta o trupio szarej cerze i kościstej twarzy. Gdy szła, słychać było szelest wielowarstwowej sukni z czarnej tafty. Cass podejrzewała, że gdyby dowódca Gwiazdy Śmierci – Wilhuff Tarkin był kobietą, mógłby wyglądać podobnie jak ona. Kobieta roztaczała taką aurę, że od razu było jasne, iż to ona tu rządziła.

Każdy poczułby ciarki na całym ciele, widząc surowe spojrzenie utkwione w małej dziewczynce. Kostucha na plecach, pod solidną warstwą tkanin nosiła oszpecający garb. Cass lustrowała ją wzrokiem, gdy w jednej chwili upiorna postać złapała dziewczynkę za ubranie i brutalnie uderzyła ją w twarz. Głowa dziecka odskoczyła w bok, ale mała nie zaczęła rzewnie płakać, czy krzyczeć  jakby spodziewała się takiego losu. Wszystko rozgrywało się w prawie kompletnej ciszy. Nikt nie reagował na tę przemoc.

Kostucha wrzuciła dziecko do auta jak kukłę. Na koniec spojrzała w kierunku chłopca, który najwyraźniej szykował się do ataku. Chciał obronić swoją małą przyjaciółkę. Nie zdążył, bo garbata kobieta od razu wsiadła do samochodu, który potem bardzo szybko odjechał.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz