Rozdział 22: Tajemnica Ruin

Start from the beginning
                                    

— Co tu właściwie robisz? — zapytała po chwili, gdy odkleiła się od niego.

— Szacuję koszty renowacji figur. Mają o wiele więcej lat, niż wyglądają. Potrzebują odświeżenia. Skończyłem już na dziś. — Poprawił torbę na ramieniu. — Chodź, pokażę ci jedno z moich ulubionych miejsc.

Nie musiał jej dwa razy prosić. Ruszyli przed siebie, całkiem omijając kamienne chodniki. Przed nimi rozciągała się polana pośród drzew. Cass nie zwracała już nawet uwagi na to, że robiło się ciemno. Czuła, że przy Ashu nic jej nie groziło. Milczeli, idąc coraz głębiej w las. Po chwili usłyszeli szum wody – zbliżali się do rzeki na tyłach kolegium.

— Przepraszam, że nie oddałam ci płaszcza — bąknęła nieśmiało Cass.

— Drobiazg. Mam inne. Oddasz przy okazji.

— Gdzie właściwie idziemy?

— Moment.

Byli już bardzo oddaleni od budynków kolegium, więc Cass rozejrzała się ciekawsko. Dookoła panowała zupełna ciemność. Sowa zahukała nad nimi i wtedy automatycznie Cass ścisnęła przedramię Asha. Spojrzał na nią z pocieszającym uśmiechem. Szum wody był już wyraźny, gdy wyszli zza zakrętu i zobaczyli przed sobą coś, czego tak naprawdę nie Cass potrafiła nazwać. Gapiąc się na pozostałości budowli, zmarszczyła czoło. Było ciemno, więc tym bardziej nie mogła dostrzec szczegółów.

— Ash? — Stał tuż obok, a ona nadal ściskała jego przedramię. — Co to jest?

Poświecił latarką na ruiny przed nimi.

— Miejsce, w którym zawsze czułem się najlepiej. Gdy jestem w Nigelthen, przychodzę tu, gdy chcę odciąć się od innych. Pomyślałem, że potrzebujesz teraz podobnego miejsca.

Cass przyglądała się budowli, którą w większym stopniu zasłaniały zarośla. Podeszła bliżej. Była ciekawa, co Ash widział w tej mieszaninie gruzu.

— Kiedyś wznosiła się tu wieża, której fundamenty znajdowały się całkowicie pod wodą. Był to punkt obserwacyjny podczas regat — wyjaśnił. — Lata mijały, a rzeka wciąż zmniejszała swoje koryto. Po jakimś czasie wieża znalazła się na całkiem osuszonym terenie. Na rzece nie urządzano więcej zawodów i to miejsce całkiem podupadło — uśmiechnął się smutno. — Trwało to oczywiście dziesięciolecia. Było już takie, gdy się tu uczyłem. Co myślisz?

— No, wiesz... Jest ciemno, zimno, a ty zabierasz mnie do ruin starej wieży. Interesujący wybór na pierwszą randkę — zaśmiała się i ruszyła do fundamentów, by nie widzieć jego miny.

Nie zauważyła wystającego korzenia i zachwiała się na nogach. W ostatniej chwili złapała z piskiem dłoń Asha. On nie zdążył zareagować i wtedy Cass została odepchnięta do tyłu. Nagle do głowy napłynęły jej obrazy, jakbym śniła sen na jawie.

Zobaczyła dzieci siedzące na brudnych schodach. Na błotnistej drodze wyryte były głębokie kałuże, a niebo zasnuwała szkarłatna, miejscami posiniaczona łuna, jakby zbierało się na burzę. Powietrze przepełnione było śmierdzącym pyłem. Cass poczuła duszący fetor ekskrementów, pomieszany z butwiejącymi roślinami i zepsutym jedzeniem. Przed oczami mignął jej obraz pociągłej, bladej jak trup twarzy i poczuła panikę. Miała ochotę zacząć płakać, choć nie wiedziała dlaczego. Usłyszała charkot starego silnika spalinowego, a potem dźwięk maszerujących ludzi. Wielu ludzi. Wyłoniła z tego wszystkiego subtelny szelest atłasowej sukni. Miała wrażenie, że tonęła w niej, ale obrazy dalej się zmieniały. Dźwięki przerodziły się we wrzaski i znów zobaczyła kościstą twarz kobiety, ale nie rozpoznała nikogo konkretnego. Wszystko trwało ułamki sekund jak przewijanie uszkodzonej kasety VHS w odtwarzaczu wideo. Powietrze zawibrowało i znów poczuła, że coś nią szarpnęło.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now