Rozdział 19: Zaufanie

Start from the beginning
                                    

Ash tylko westchnął ciężko i podniósł się z ławki niechętnie.

— Cieszę się, że nic ci nie jest i raz jeszcze... Jest mi bardzo przykro z powodu twojej mamy.

Odwrócił się, by odejść, ale wtedy Cass wstała z ławki gwałtownie.

— Przepraszam! — zawołała z paniką. — Przez to wszystko gadam głupoty. Zostań ze mną. — Zadrżała, rozciągając rękawy swetra.

Zmierzył ją kontrolnym spojrzeniem i zdjął płaszcz. Zarzucił go na ramiona Cass bez słowa. Emanował ciepłem i zapachem jego perfum. Uśmiechnęła się nieznacznie na ten gest.

— Dziękuję. — Spuściła wzrok.

— Nie chcesz powiedzieć, że to znów objaw ego?

Prychnęła, kręcąc głową z politowaniem. Szybko ucichła jednak, odwracając wzrok.

— Cassily?

— Zaśmiałam się — przyznała niedowierzająco. — Moja mama leży pod kilkoma funtami ziemi, a ja stoję tu i się śmieję.

Jej pleców dotknęła ciepła dłoń.

— Wyobrażasz sobie życie bez śmiechu?

— Co to za pytanie?

— Wiem, że jest ci teraz bardzo ciężko. Pewnie czujesz wyobcowanie i na każdą myśl o radości robi ci się niedobrze. — Patrzył jej głęboko w oczy. — Ale to nie znaczy, że tak będzie zawsze — uśmiechnął się pocieszająco. — Uwierz mi. Wiem, co mówię.

— Co, jeśli chcę, by tak było? Chcę usnąć w tej ciemności, w tej pustce i w tej ciszy.

Złapał ją za ramiona, jakby chciał potrząsnąć.

— Jeszcze będzie pięknie. Zobaczysz.

Przetarła oczy rękawem, bo łzy niepostrzeżenie pociekły jej po moich policzkach. Popatrzyła na łagodną twarz Asha i bez pomyślunku przywarła do niego, ściskając z całej siły. Zachwiał się na nogach, ale po chwili również ostrożnie ją objął. Czyżby bał się, że rozpadnie się jak figurka z porcelany?

Cass zaczerpnęła chłodne powietrze w płuca i posłała mu uśmiech. Niepokój nie odpuścił, ale zrobiło się jej nieco lepiej. Odsunęła się, a Ash spojrzał na jej twarz z troską.

— Jak twoje ręce?

Cass podwinęła rękawy, pociągając niezdarnie nosem. Ash pojrzał badawczo na zupełnie gładką skórę.

— Nie ma śladu po oparzeniach. Pewnie nie były aż tak poważne.

Posłał jej długie spojrzenie, ale nie skomentował tego słowem. Potem zaoferował, że odprowadzi ją pod posiadłość ojca. Ruszyli więc kamiennym chodniczkiem w ciszy. Po chwili znowu Cass zdobyła się na odwagę i odezwała się:

— Powiedz mi, proszę. Wiem, że tamtego wieczoru coś się wydarzyło. Musisz mi to wyjaśnić. Zrób dla mnie choć tyle.

Oboje zatrzymali się. Ash patrzył na nią bardzo poważnym wzrokiem i milczał. Mijały minuty, a on zastanawiał się, kalkulował. Toczył w sobie walkę. Wtedy podczas pożaru zaryzykował wiele. Wiedział, że należały się jej wyjaśnienia, bo tego, co zobaczyła nie można było wytłumaczyć. Spojrzał jej znów w oczy z obawą.

— Wiem, że w Nigelthen dzieje się coś dziwnego. Że ma to coś wspólnego z Termorianami i Klariuszami. Widziałam jak członkowie stowarzyszenia przemieniają się w świetliste istoty. Nie wymyśliłam sobie tego. A wtedy, twoje dłonie... Cały ty... Byłeś światłem — szepnęła, nie spuszczając wzroku z jego napiętej twarzy. W czarnych oczach zobaczyła oznaki paniki. — Sądzę, że niektóre rzeczy, o których napisano w „Sekretnych Światach" są prawdą. Może brzmi to jak szaleństwo, ale ja nie zwariowałam, Ash. — Wyciągnęła dłoń i ścisnęła jego przedramię. Szorstki sweter zakłuł jej palce.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Where stories live. Discover now