38: Przez Bezmiar Nocy

121 25 4
                                    

Kiedy w środku nocy ze snu wyrwał ich głośny huk armaty, oboje dobrze wiedzieli, że zbliża się koniec.

Została więc już tylko czwórka, czterech z dwudziestu czterech, Wooyoung nie wierzył, że dojdzie do takiego etapu.
Zerwał się w pół przytomny i spróbował opanować oddech. Otaczała go ciemnica i chłód, bo zdecydowali się w ostateczności spać pod otwartym niebem. Nie było to co prawda zbyt mądre, ale trybutów było coraz mniej, żyli nadzieją, że na żadnego akurat nie wpadną.
Jung przetarł spuchnięte oczy i po omacku sięgnął do plecaka po menażkę z wodą. Wylał kilka kropel na dłonie by przetrzeć suchą twarz i dopiero wtedy był w stanie się odezwać.

- Słyszałeś to?

- Ciężko nie słyszeć- głos Sana był opanowany i spokojny, jakby od dawna nie spał.- Została nas garstka.

- Z całym szacunkiem San, ale lepiej żeby to była Armin. Nie chcesz stawać przed wyborem jej zabicia- dodał uszczypliwie, ale chłopak nie poczuł się urażony. W pewnym sensie Jung miał rację, śmierć koleżanki to cios, ale znacznie mniejszy jeśli nie padł z jego ręki.

- Śpij dalej- odparł tylko.- Poczatuje trochę, mam dość snów jakie pojawiają się jak tylko zamknę oczy.

Wooyoung mimo egipskich ciemności dostrzegł zarys jego twarzy i nie myśląc zbyt wiele położył mu dłoń na chłodnym policzku. Westchnął dwa razy zanim zebrał się na kilka słów.

- Wiem, że nie jest za wesoło. Też mam dość ciągłego życia tu w strachu i paranoi.

- Dziękuję za podsumowanie- burknął rysując palcem w wilgotnej ziemi. Wooyoung nie miał szans dostrzec co właściwie skrobie, ale zapewne nic konkretnego.

Odsunął się, speszony gestem jaki wykonał, kompletnie nie przyzwyczajony do bliskości drugiej osoby, wręcz tym przestraszony. Zawsze jak czegoś próbował, to po chwili się peszył. Jakby to było niezgodne z nim samym i z zasadami jakich trzymał się do tej pory.

- Dobrze, to wracam do spania- przeszedł go dreszcz gdy pomyślał o chłodzie bijącym od ziemi i przerażającej ciszy.

- Dobranoc Wooyoung.

*

- Musimy mieć plan- oznajmił o świcie gdy zbierali swoje rzeczy.

- Taki jak ostatnio? Podziękuję- Jung przewrócił oczami zarzucając sobie ciężki plecak na ramiona.

- Nie, lepszy- przewrócił oczami.- Teraz przeciwnik jest jeden, nie czterech. Jestem pewny, że Camelio nas szuka, więc damy mu się na tacy. On się tego nie spodziewa, bo po tym co stało się ostatnio, nie wpadnie na pomysł, że to my będziemy go szukać. Rozumiesz?

Wooyoung ruszył niepewnym krokiem doganiając Sana. Przez chwilę przyglądał się tylko roślinom jakie zgniatał ciężkimi butami.

- Rozumiem, ale...

- Chyba lepiej atakować, niż być atakowanym, a ja mam dobry plan. Sam na niego wpadłem, jak spałeś- zatrzymał się i złapał młodszego za ramię.- Posłuchaj, musimy go tylko wytropić. Jestem niemal pewien, że kończą się mu zapasy, zastawimy pułapkę i go otrujemy. Może uda się nam całkowicie ominąć element walki.

- Otrujemy?- Uniósł jedną brew pytająco.- Chcesz otruć jednego z bardziej cwanych trybutów, jesteś pewny tego co mówisz? San, to nie jest idiota.

- Ale głoduje jak my wszyscy, a ja mam coś co może nam pomóc- sięgnął do kieszeni spodni i wyjął ze środka garść ciemnofioletowych jagód. Wyglądały w słońcu bardzo apetycznie, jakby prosiły się o zjedzenie. Z kilku pociekł słodki sok i brudził teraz palce Sana.

Song of the Hollow [1] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz