37: Karmel

121 27 4
                                    

Gdy Wooyoung otworzył oczy, pierwszym co zobaczył była głębia oczu Sana. Czarne  węgielki wpatrywały się w niego z tak dużą miłością, że nie widział już poza nimi świata. Nie widział już nic innego, nic też się nie liczyło tak bardzo jak to, że znów mógł je zobaczyć. Miał wrażenie, że San zaraz znów zniknie, dlatego nie mógł oderwać się od tego widoku, nie potrafił po prostu przestać, mógł jedynie czerpać resztki życia z jego spojrzenia.

- Dlaczego to zrobiłeś?

San się podniósł, teraz opierał się łokciami o przyjemnie miękką trawę. Wooyoung podniósł się wyżej razem z nim, ale nie oddalił się zbyt bardzo. Chciał wciąż mieć go w zasięgu ręki.

- Bo myślałem, że umierasz.

On żył, on naprawdę dalej oddychał i żył. To jak spełnienie marzeń, o których nie wiedział. Mógł go dotknąć, poczuć znów jego ciepło i zobaczyć uśmiech na jego twarzy. Mimo, że wciąż był chłodny, a jego palce skostniałe, to w oczach dalej miał życie.

- Właściwie to- odezwał się znowu, nieco ciszej niż poprzednio- myślałem, że już umarłeś.

San oddychał ciężko, jakby wciąż brakowało mu tlenu. Rozglądał się nerwowo dookoła, a białko jego oczu wydawało się nieco przekrwione.

- Ale żyję- odparł przerywając dziwną ciszę.

- Żyjesz- powtórzył za nim.- I tak się cieszę.

Zanim w pełni skończył to zdanie, rzucił się na Sana całym ciałem, przywarł do niego mocno trzymając go za ramiona. Nie chciał teraz patrzeć mu w oczy, tym bardziej przyznać się wprost co tak naprawdę właśnie zrobił. Zamiast tego chciał po prostu być obok, czuć go i mieć pewność, że nagle nie zniknie.

San po chwili odwzajemnił uścisk. Na moment sobie na to pozwolił, zignorował powód tego dziwnego uniesienia, a nawet okoliczności w jakim się działo. Na moment, ocierając się o śmierć, chciał być samolubny i czerpać z tego korzyści.

- Żałuję- zaczął chropowatym głosem.- Żałuję, że nie mogę obu nas stąd wyciągnąć.

Wooyoung nie oderwał się od niego nawet na chwilę. Wdychał zapach jego skóry, który powoli zaczynał kojarzyć mu się ze spokojem i ochroną.

- Już nigdy nie chcę myśleć, że nie żyjesz- zakończył jego rozmyślenia.

San przytulił go mocniej.

- Zabierajmy się stąd Wooyoung, zanim zjawi się ktoś jeszcze. Nie chcę zostać tu chwili dłużej.

- Moment, proszę...

Chciał zaprzeć się nogami, ale San dalej próbował wstać.

- Musimy iść.

- Nie!- Krzyknął w końcu i odsunął się na tyle, by teraz patrzeć na jego twarz.- Ciągle uciekasz, chcesz mnie do siebie przekonać, a potem... oddalasz się. To jakbyś pokazał mi cukierki, a potem ostentacyjnie je wyrzucił.

- To nie tak, ja tylko chcę...- zawahał się i odwrócił wzrok przerywając w środku zdania. Wziął głęboki wdech, ale przez kolejne sekund nic nie powiedział.

- To okrutne.

- Chcę być wobec ciebie w porządku. Skoro tego nie chcesz to...

- Kiedy myślałem, że nie żyjesz, że mógłbyś nie żyć to przez myśl przeszło mi, że nie mam już po co walczyć.

- Nie mów tak- złapał go za nadgarstki i przytrzymał, tak by Wooyoung nie mógł już dłużej się szamotać.

- To ty nie mów co mogę, a czego nie mogę czuć. Nie możesz... nie możesz tak po prostu się wycofać, rozumiesz?!

Song of the Hollow [1] ¤ WOOSANTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon