26: Plan

121 25 5
                                    

San nie był pewny, czy dobrym pomysłem jest opuszczanie warty i zagłębianie się w system jaskiń, których kompletnie nie znał. Jednak Wooyoung po raz pierwszy wykazał tak ochoczo inicjatywę wspólnych poszukiwań, wciąż trzymał go uparcie za nadgarstek i brnął do przodu. Nie mógł mu odmówić, nawet jeśli umysł nakazywał robić coś całkiem odwrotnego.

Przez kilka pierwszych sekund szli w ciemności, potem Wooyoung nakierował małą latarkę na drogę i obaj poczuli się nieco pewniej.

- Zabrałeś mi ją- zauważył, choć nie brzmiał na złego.

- Nie daliście mi prawie żadnych rzeczy- odparł chłodno.- Nie ufacie mi. Musiałem wziąć sobie sam.

W rzeczy samej, miał rację.

W korytarzach było całkiem cicho, słychać było jedynie pluskanie kropel wody o gładkie ściany co kilka sekund. San czuł się trochę jak małe dziecko, gdy on i Roan uciekali z miasteczka pochodzić po wąwozach za lasem, teraz myśli o tym jak o niebezpiecznej decyzji, wtedy była to tylko przygoda, niewinna zabawa, nawet jeśli mogła dla obu skończyć się źle. Dystryktu nie wolno było opuszczać pod karą śmierci. Oni jednak zwinnie przeskakiwali nad siatką i szli odkrywać dziecięcy świat.

Prawie widział siebie w tamtej chwili, on i jego najlepszy przyjaciel. Ale szedł nim jedynie jego młodszy brat, trochę chudszy, na pewno niższy, włosy miał znacznie dłuższe, choć sposób poruszania się dokładnie ten sam. San na jedną sekundę wyobraził sobie, że nie są na arenie, a w domu, w ich lesie, a Wooyoung w końcu dał namówić się na wspólny spacer. Szli by właśnie spędzić razem czas, na moment nawet zapomniał, że walczą o życie, które jeden z nich i tak musi stracić.

Oraz, że Wooyoung go nienawidzi.

- Stój- szepnął tak oschle, że San momentalnie zastygł w bezruchu.

Odzyskał przytomność i kontakt z rzeczywistością, odkładając marzenia o spokojnym życiu na dalszy plan. Chciał zobaczyć to, co tak zwróciło uwagę Wooyounga, ale ten z jakiegoś powodu wyłączył latarkę. Potrzebował więc kilku sekund by przyzwyczaić się znów do całkowitej ciemności.

- Co się...

- Shh- zakrył mu usta dłonią stając tuż za nim i popchnął go delikatnie tak, by tym razem to San nachylił się nad szczeliną w skale, przy której się zatrzymali.

Po chwili dostrzegł pod nimi, znacznie niżej  całą jaskinię, a w niej leżące cztery postacie. Wszystkie cicho spały, przykryte śpiworami. W kącie leżały zapasy i zebrane bronie, całkiem dużo broni.
San poczuł jak jego dłonie zeslizują się po mokrej skale, dopiero wtedy zrozumiał, że klęka przy małym strumyku wody, który spływa w dół i zbiera się w bajorko przy śpiących trybutach.
Mieli tu wszystko, wodę, zapasy, schronienie i zapewne San i Wooyoung byli jedynymi, którzy o tej kryjówce wiedzieli.

Poczuł jak ucisk dłoni młodszego na jego twarzy ustępuje, a potem ciągnie go do góry i szybko oboje wycofują się skąd przyszli.

Nie odzywali się do siebie ani słowem, aż nie doszli do przesmyku prowadzącego do ich kryjówki. Wtedy Wooyoung stanął, jakby odmawiając pójścia dalej, a jednak nie chciał odezwać się pierwszy.

- Idziemy- ponaglił go.

Nie ruszył się ani o centymetr.

- Trzeba coś z tym zrobić- odparł w końcu po chwili ciszy sprawiając, że San spojrzał na niego przerażony.

- Co? Z całej areny, musieliśmy znaleźć się akurat tak blisko akurat ich?

- To szansa!

- To kłopoty- przerwał mu przymykając na chwilę oczy. Starał się nie krzyczeć zbyt głośno, ale nie umiał do końca nad sobą panować.

Song of the Hollow [1] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz