27: Gorzka Prawda

117 22 6
                                    

- Mów- nakazała mu, ale same słowa najwyraźniej nie wystarczyły, bo w prawej dłoni trzymała ostrą maczetę, lewą zaś przyciskała Sana do szorstkiej kory drzewa.

Przyglądała mu się gniewnie, jakby zaraz miała poderżnąć mu gardło, choć dobrze wiedział, że tego nie zrobi. Przełknął nerwowo i rozejrzał się na boki, by na moment odwrócić jej uwagę. To tylko bardziej ją zniecierpliwiło.

- No mów!

Uśmiechnął się niezręcznie i skulił nieco pod naciskiem jej ciała.

- Posłuchaj...

- Nie naciągaj mojej niecierpliwości, dobrze? Ukrywasz coś, a to sprawia, że nie mogę ci ufać- oznajmiła, a San westchnął i przestał się opierać.

Wtedy też go puściła, a on sam oderwał się od drzewa czując nieprzyjemny ból na plecach.

- Dobrze, masz rację- odpuścił.- Zasługujesz na to by znać prawdę. Powiedziałbym ci od razu, ale nie pozwoliłabyś mu zostać.

Armin zmarszczyła brwi i usiadła na płaskim kamieniu odkładając zebrane suche gałązki na bok. Nie bez powodu oznajmiła, że San i tylko San jej w tym pomoże. Spodziewał się tej konfrontacji.

- Ale...

- Jak chcesz żebym mówił- przerwał jej- to słuchaj. Nie nas zaatakował ten chłopak z dziesiątki tylko mnie. Miał przewagę i to dużą, pewnie by wygrał gdyby nie Wooyoung- rozejrzał się wokoło by mieć pewność, że nikt ich nie słyszy.- Zjawił się totalnie znikąd, wtedy jeszcze z nożem załatwił to dość szybko akurat kiedy było ze mną cienko, ale to najmniejszy problem- machnął ręką i stęknął na ból w kręgosłupie.- Był w jakimś szale, jakby widok jego krwi go pobudził, nie do końca rozumiałem co się działo i nie było czasu się rozglądać. Jak tylko go zabił, zaatakował mnie.

Armin zmarszczyła brwi i zgarbiła się, by złapać za jeden z suchych patyków i zedrzeć z niego nerwowo korę. Nieprzyjemny dźwięk zwrócił uwagę Sana, który wbił wzrok w jej drobne dłonie.

- Zaatakował mnie i widziałem przez moment w jego oczach gniew. Jakby naprawdę mógł mnie skrzywdzić. Musiałem się bronić, ale nie mogłem go atakować, a w taki sposób szybko by mnie zmęczył i zabił. Zresztą prawie to zrobił, przyparł mnie do ziemi i brakowało sekund... Ale powiedziałem mu, że jest z nami Keir, że jest bezpieczny i czeka na niego. To całkowicie go zmiękczyło.

San nie wiedział czy ma żałować tych słów, przez które właśnie wystawił Wooyounga na niebezpieczeństwo, czy czuć ulgę zrzucenia z siebie tego ciężaru. Miał nadzieję, że teraz, kiedy już ich współpraca w grupie w miarę się unormowała Armin nie zmusi Wooyounga do opuszczenia ich schronienia. Szczególnie kiedy mieli na głowie plan rozbicia karierowców, a każde ręce do pracy się przydadzą.

Armin czasem ciężko było odczytać. Jej twarz nie wyrażała wiele, a w dodatku dziewczyna sama pilnowała się by oszczędzać w słowach gdy sytuacja tego wymaga. Patrzyła jedynie na Sana czekając, aż sam doda jakieś konkluzje, czy cokolwiek co nie wymagało by przez nią samodzielnego rozpoczęcia tematu. Tym razem jednak nie miała tej dogodności.

- I tak po prostu... Zabrałeś go ze sobą? Wybaczyłeś?

- Nie- odparł smętnie.- Zabrałem, ale nie wybaczyłem. Ciągle miałem w głowie, że zrobi to znowu. Że coś przez te kilkadziesiąt godzin samotnego życia w lesie zmieniło go na tyle, że nie można mu już ufać. Bo mu ufałem, nawet jeśli nie byliśmy nigdy blisko.- Zająknął się i odetchnął by mówić dalej.- Miałem wrażenie, że w każdej chwili mnie zaatakuje.

- I przyprowadziłeś go do naszego obozu- zaśmiała się ironicznie.

- Tak, ale to dlatego, że do tego czasu nic podejrzanego już nie zrobił. Posłuchaj, nie wiem czy to on mnie zranił- spojrzał jest prosto w oczy.- Nie widziałem, który tego dokonał.

Song of the Hollow [1] ¤ WOOSANWhere stories live. Discover now