1: Wybór

190 25 25
                                    

Kiedy Roan miał dziesięć lat, został posadzony w kozie za dokuczanie niewinnej koleżance. Prawda była pośrodku, bo owszem dokuczał dziewczynie, ale nie była taka znów niewinna. Zabrała jego bułeczki i w dodatku osądziła go o próbę ich kradzieży z jej rąk. Nikt Roan nie wierzył, może dlatego, że czasem faktycznie był ziółkiem i dopuszczał się różnych nadużyć. Gdy blondynka osiągnęła swój cel, a chłopak został uziemiony, już godzinę po zajęciach, obmyślał plan co powie ojcu jak tylko wróci do domu. Ten na pewno mu pomoże, porozmawia z nauczycielką, przecież jest burmistrzem i wszystko odkręci.

Zawsze tak to się kończyło.

- Ja ci wierzę- zaczepił go niski blondynek o piegowatej twarzy. Usiadł bez słowa więcej obok niego i zamrugał niewinnie długimi rzęsami.

- Co?

- Widziałem jak ci je zabrała- położył się na ławce nie odrywając wzroku od twarzy starszego kolegi.- Więc ci wierzę. San- przedstawił się.

Roan popatrzył na chłopca ciekawskim wzrokiem, ale ostatecznie widząc jego skryty uśmiech na twarzy, podał mu rękę. Tamtego dnia nie naskarżył ojcu o tym co się stało, bo zyskał przyjaciela i uważał to za słuszną wymianę.

San nie miał matki, zmarła tuż po tym jak się urodził, a jego ojciec nigdy zaakceptował tego, że to jego własny syn był poniekąd powodem jej straty. Był więc pozostawiony sam sobie, skrajnie biedny i bez żywej duszy obok, dlatego pracował, zazywczaj przy drewnie, ale czasem też handlował gołębiami, które upolował.

Wooyoung od kiedy pamiętał widywał go u nich w domu. Spędzał z jego bratem każdą wolną chwilę, byli naprawdę nierozłączni. Roan znalazł w nim bliższego brata niż w Wooyoungu, przez co czuł się bardzo osamotniony, aż w końcu się do tego przyzwyczaił.
Czasem spędzali razem czas, głównie wtedy gdy Roan zaczynał mieć wyrzuty sumienia, bo jednak w głębi kochał młodszego brata. Wooyoung zazwyczaj wtedy starał się nie rzucać w oczy, albo obrażał się i jedynie im docinał, chociaż Sana to nigdy nie zraziło. Traktował go z szacunkiem, nawet mimo wyzwisk jakie czasem przyjmował na klatkę.
Wooyoung go nie lubił, bo zabrał mu jedyną osobę, która mogła bezinteresownie spędzać z nim czas. Był dobrym chłopcem, ale jak mógł go lubić? Jak mógł tak po prostu spędzać z nim czas i tolerować go w jednym domu?

Wooyoung wiedział też, że jego brat będzie płakać za nim znacznie bardziej. Straci najważniejszą osobę w jego życiu. Dlatego od razu założył, że nie ma szans wrócić do domu. Nie jest tu po prostu mile widziany.

Kiedy patrzył w oczy bratu, kiedy słuchał jego słów, chciał wierzyć, że mówi prawdę, ale tak nie było. Nieważne co powiedział, Wooyoung wiedział, że nie jest najważniejszy z tej dwójki. Nawet mimo tej wiedzy ściskał brata i przytulał się do niego, mimo wszystko był jedyną osobą, której mógł pokazać prawdziwe emocje.

- Wooyoung- szepnął mu do ucha.- Woo, muszę iść. San jest sam, do niego nikt nie...

- Tak wiem- kolejny cios został zadany w jego chłodne serce.- Pożegnaj się.

Roan złapał go za żuchwę i prawie zapłakał widząc jego kamienny wyraz twarzy. Mimo to uśmiechnął się.

- Wiem, że dasz radę.

Wooyoung odwzajemnił sztuczny gest i ponownie usiadł na niewygodnym krześle, które wtedy stało się jego ostoją.

Roan wyszedł. Właśnie widział go po raz ostatnim

*

San wiedział, że nikogo nie zastanie przed odjazdem. Wiedział, że nie ma na kogo czekać, bo jedyna osoba, która liczyła się z jego uczuciami miała własną rodzinę do pożegnania.

Song of the Hollow [1] ¤ WOOSANWhere stories live. Discover now